środa, 30 kwietnia 2014

[34] DUMA I UPRZEDZENIE w XIX-wiecznej Anglii

Autor: Jane Austen
Tytuł: "Duma i Uprzedzenie"
Oryg. tytuł: "Pride and Prejudice"
Wydawnictwo: Hachette
Tłumaczenie: Anna Przedpełska-Trzeciakowska
Stron: 312
I wydanie: 1813 (PL - 1956!!!)
Gatunek: romans
Ocena: 7,5/10







Przełom XVIII i XIX wieku. Elżbieta Bennet wraz rodzicami i czterema siostrami mieszka w posiadłości Longbourn w hrabstwie Hertfordshire. Dziewczęta muszą dobrze wyjść za mąż, by, wedle prawa majoratu, po śmierci ojca i przejęciu majątku przez ich krewnego, pastora Collinsa, móc utrzymać matkę i ewentualne niezamężne siostry. Problemem dla nich może być jednak brak posagu i dosyć przeciętne pochodzenie. Niespodziewanie pobliską posiadłość kupuje niezwykle zamożny pan Bingley. Sąsiad wkrótce wyprawia bal, na którym Elżbieta poznaje jego przyjaciela, pana Darcy'ego...

Do tej książki podchodziłam z rezerwą. Staram się od czasu do czasu przeczytać coś z klasyki romansu (w ten sposób poznałam "Wielkiego Gatsby'ego"), więc wcześniej czy później musiałam trafić na tę pozycję. Z początku czytanie szło mi opornie. Nieco przegadane dialogi, kompletny brak opisów, archaiczny język i ogólnie powolne tempo akcji nie zachęcały. Więc lekturę przerwałam, by powrócić do niej po jakimś miesiącu.

I dałam się wciągnąć. Odkryłam całość jakby na nowo. Świetny klimat, chociaż opisów wciąż trochę brakowało. Mieszane uczucia miałam tylko co do głównej bohaterki. Elżbieta jest taka... Fakt, na tle innych dziewcząt wypada pozytywnie, ale nie zmienia to faktu, że jej impulsywność oraz pozorna niedostępność potrafią zirytować. Pokochałam za to państwa Bennet. Matkę raczej za sposób przedstawienia jej charakteru i sposoby myślenia, w którym nie była odosobniona. Ale pan Bennet był, mało literackie słowo, rozwalający. Niektóre jego wypowiedzi w stosunku do żony po prostu rozkładały na łopatki. Ale i tak najlepszy był Darcy. Chociaż nie mam skłonności do zakochiwania się w bohaterach książkowych to on był po prostu boski *_* Zaczęłam rozumieć Elżbietę.

Skoro jesteśmy przy tym, to nie sposób nie wspomnieć w romansie o wątku miłosnym. A on był całkiem... przyjemny. Dużym zaskoczeniem było to, że współczesne Jane Austen autorki nie pochwalały chyba jeszcze miłości od pierwszego wrażenia. Tytułowa duma i uprzedzenie Elżbiety w stosunku do Darcy'ego była świetnie przedstawiona, aż momentami chciałam krzyczeć: NO POWIEDZ MU, IDIOTKO, ŻE GO KOCHASZ I BĄDŹCIE JUŻ RAZEM DŁUGO I SZCZĘŚLIWIE!!! Na szczęście tego nie zrobiłam. Oczywiście chwilami następowały u mnie chwile zwątpienia w jakość powieści, ale kilka rozdziałów dalej autorka znowu serwowała nam jakieś zaskakujące wydarzenie.

Jane Austen przedstawiła też, raczej niechcący, świetne wprowadzenie w świat drobnego ziemiaństwa w owych czasach i w mentalność tamtych ludzi. Praktycznie każdy bohater reprezentuje inny charakter i mentalność. Doskonale też opisała moim zdaniem panujące konwenanse. Najbardziej widać to po ucieczce Lidii - kiedy wyszła ona za Wickhama, nikt już praktycznie nie miał jej tego za złe, mimo że groziło to zniszczeniem reputacji wszystkich sióstr. Właśnie dzięki temu przystępnemu ukazaniu realiów powieść ta jest tak popularna obecnie.

Jednak jaki był największy mankament książki? Język i tłumaczenie. O zgrozo. "Dumę..." przetłumaczono na polski po raz pierwszy w latach pięćdziesiątych i ten przekład jest nadal najpopularniejszy. Jednak jest ono tak kiepskie, że głowa boli. Wszystko wina stylizacji językowej, która z marnym językiem tłumaczki stworzyło małego koszmarka dla uczniów. Po prostu trąci myszką.

Jednakże książkę bardzo polecam, chociaż może nie jako lekturę. Ta pozycja jest po prostu obowiązkowa dla każdego mola książkowego, ale należy przeczytać ją z własnej woli. Z przyjemnością sięgnę po inne książki autorki oraz po ekranizację, szczególnie, że uwielbiam Keirę Knightley. 

Marre



Książka bierze udział w wyzwaniach:
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu - 28+2,5=30,5cm