czwartek, 1 maja 2014

Między kadrami #1 - kwiecień 2014

Oto moja zapowiadana niespodzianka! Tak wiem, teraz połowa osób ma miny: co tylko to? No tak, tylko to. Kilka krótkich opinii filmów zatytułowanych "Między kadrami", błyskotliwie nawiązujące do nazwy bloga. Super. Jako że na pomysł wpadłam dopiero w połowie miesiąca, to znajdują się tu tylko opinie od tamtego momentu. Ale i tak się trochę tego uzbierało.


Tytuł: "Spadkobiercy" ("The Descendants")
Reżyseria: Alexander Payne
Scenariusz: Nat Faxon, Jim Rush, Alexander Payne
Data premiery: 2 września 2011
Gatunek: dramat, komedia
Jak: telewizja, Polsat
Ocena: 6/10











Matt King jest spadkobiercą sporej fortuny na Hawajach i pracoholikiem. Pewnego dnia jego żona ma wypadek na motorówce i zapada w śpiączkę, z której ma się już nie obudzić. Ojciec zaczyna się interesować swoimi córkami, które informują go, że mama go zdradzała. Matt postanawia znaleźć kochanka żony i zmusić go, by się z nią pożegnał.

Lubię tego rodzaju filmy (i książki), więc moje oczekiwania były spore. Jednak odrobinę się zawiodłam. Były momenty wzruszające, ale też całkiem bezsensowne. Nie rozumiem, po co z tak dobrego pomysłu robić dramato-komedię. W ten sposób film stracił dużo ze swojej potencjalnej głębi. Dużym plusem jest hawajska muzyka, która jednocześnie pasuje i nie pasuje do tego obrazu. Oglądało się miło i z pewnością nie był to czas stracony.




Tytuł: "Pan Popper i jego pingwiny" ("Mr. Popper's penguins"
Reżyseria: Mark Waters
Scenariusz: Sean Anders, John Morris, Jared Stern
Data premiery: 16 czerwca 2011
Gatunek: komedia, familijny
Jak: telewizja, Polsat
Ocena: 7/10









Pan Popper jest biznesmenem specjalizującym się w kupowaniu budynków, które na sprzedaż nie są. Prywatnie jest rozwiedziony i ma dwoje dzieci. Pewnego dnia otrzymuje w spadku sześć pingwinów. Wydarzenie to odmieni całe jego życie, zarówno osobiste jak i zawodowe.

Ekranizacja książki pod tym samym tytułem, której wyjątkowo nie czytałam :) Wiem jednak, że została wydana w 1938 roku, i moim zdaniem świetnie zaadaptowano ją do współczesnych realiów. Śmiałam się tak, że aż rodzice zaczęli dziwnie się na mnie patrzeć. Były też momenty wzruszenia, czyli wszystko, co najważniejsze w filmach familijnych. Jedynym minusem mogła być gra Jima Carreya (pana Poppera), który już chyba na zawsze zamienił się w Ace'a Venturę. Polecam każdemu.




Tytuł: "Wyspa strachu" ("A Perfect Getaway")
Reżyseria: David Twohy
Scenariusz: David Twohy
Data premiery: 6 sierpnia 2009
Gatunek: thriller
Jak: telewizja, TV4
Ocena: 7/10









Dwie zakochane pary wyjeżdżają na wakacje na Hawaje. Na miejscu dowiadują się, że ktoś dokonuje brutalnych morderstw na młodych parach. Każdy może być mordercą...

Przez połowę filmu ziewałam z nudów: Jezu, jaki przewidywalny. Ale potem akcja się rozwinęła tak, że już niczego nie rozumiałam. Chociaż od początku dopuszczałam możliwość takiego rozwoju spraw, to i tak poczułam się mocno zaskoczona. Mam za to mieszane odczucia mam co do ujęć: pięknie ukazane hawajskie wyspy, ale scenom walki trochę brakuje. Ale ogólnie polecam fanom kina akcji.




Tytuł: "Morderstwo w wojennym Londynie" ("Murder on the Homefront")
Reżyseria: Geoffrey Sax
Scenariusz: David Kane
Data premiery: 9 maja 2013
Gatunek: kryminał (według filmwebu thriller?!)
Jak: telewizja, Canal+
Ocena: 6/10










Dr. Lennox Collins, patolog, zostaje włączony do śledztwa w sprawie morderstwa prostytutki, którą znaleziono z swastyką wyciętą na języku. Pomaga mu nowa asystentka i dziennikarka jednocześnie, Molly. Prowadzący sprawę policjant podejrzewa Wilfreda Zieglera, ale ktoś nadal zabija.

Film oglądało się świetnie, ale muszę się przyczepić do kilku szczegółów, które w mniejszym lub większym stopniu mają wpływ na moją ocenę. Po pierwsze tytuł (chodzi o przekład polski). Co za t(ł)umacz od siedmiu boleści się za to wziął? Po drugie policja. Mam już dosyć kryminałów, w których policjantów przedstawia się jako kompletnych palantów i dupy wołowe (za przeproszeniem). Po trzecie  najważniejsze: ten film wprost epatuje ksenofobią. Główni podejrzani: syn Niemca, pół-Malajczyk i Polak. Czy tylko dla mnie to trochę dziwne? Jednakże jak wspomniałam, film jest świetnie zrobiony (wspaniałe zdjęcia!) i ogląda się z zapartym tchem. Polecam.




Tytuł: "Mamma Mia!"
Reżyseria: Phyllida Lloyd
Scenariusz: Catherine Johnson
Data premiery: 30 czerwca 2008
Gatunek: musical, komedia
Jak: telewizja, TVP2
Ocena: 8/10











Donna prowadzi rozpadający się hotel na jednej z greckich wysp. Jej córka, Sophie, niedługo wychodzi za mąż i chce, by do ołtarza poprowadził ją ojciec, którego nigdy nie poznała. Na podstawie pamiętnika matki typuje trzech potencjalnych rodziców i zaprasza ich na ślub.

Wczoraj Telewizja Polska znów dała mi możliwość oglądania jednej z moich ulubionych komedii. Posiada dwie zasadnicze wady: straszną kiczowatość i nudny wątek młodszego pokolenia, ale nie przeszkadza mi to ubóstwiać tego filmu. Starsze pokolenie aktorów jest epicko zabawne, a człowiek nie zdąży dusić się ze śmiechu po jednej sytuacji, a już pojawia się druga. Najlepsze jest jednak to, że prawie żadne z nich nie potrafi śpiewać. Chcecie zobaczyć i usłyszeć Brosnana śpiewającego "SOS"? To jedyna okazja. Na oklaski zasługuje też dopasowanie poszczególnych piosenek do odpowiednich momentów (whoah, whoah w "Mamma Mia" zgrane z chwianiem się na krawędzi dachu - bezcenne). Ogólnie są to świetnie spędzane dwie godziny. Polecam oglądać z przyjaciółmi!



No i jak? Piszcie, jak wam się podoba w komentarzach, to coś takiego może pojawiać się co miesiąc. A teraz miłej majówki i czytania w ogródku przy grillu (chociaż u mnie zaraz chyba zacznie lać) :*

Marre