poniedziałek, 23 czerwca 2014

[54] Tylko on mówił na siebie MORT

Autor: Terry Pratchett
Tytuł: "Mort"
Oryg. tytuł: "Mort"
tom #4 "Świata Dysku"
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Tłumaczenie: Piotr W. Cholewa
Stron: 231
I wydanie: 1988 (PL - 1996)
Gatunek: fantasy
Ocena: 8/10







Nawet Śmierć potrzebuje czasem wypoczynku. A tym bardziej w Świecie Dysku. Kiedy więc nadarza się okazja, bierze na ucznia Morta - chłopca pragnącego zdobyć wiedzę. Z początku terminowanie idzie dobrze, ale gdy do akcji wkracza piękna księżniczka, skrytobójstwo, a raczej jego brak, to kłopoty muszą się wydarzyć. Mort musi szybko coś wymyślić, bo z naruszeniem równowagi świata nie ma żartów. Dobrze, że w swoim nieszczęściu nie jest sam.

Książkę tę przeczytałam w ramach mojego osobistego wyzwania, by w wakacje zacząć "Świat Dysku". Więc w odrobinę wolnego wybrałam się do biblioteki, żeby... zacząć od tomu czwartego (jak ja to kocham -_-). Na początku byłam trochę zła, ale zaraz przestałam. Uwielbiam tę książkę!

Tę krótką opowiastkę naszpikowano taką ilością humoru (w większości czarnego), że po prostu nie wyrabiałam. Dawno nie bawiłam się tak dobrze przy żadnej książce. Terry Pratchett naszpikował każdą stronę toną gagów i scenek rodem ze skeczów.

Polubiłam dosłownie wszystkich bohaterów. Każdy posiada taką cechę, która czyni go "przekochanym" (wiecie, że istnieje takie słowo? ;)). Obdarzony wyjątkowo krzywymi nogami Mort, Ysabell obdarzona prerafaelicką uroda oraz małą nadwagą, czy w reszcie Śmierć ze swymi pięknym, błękitnymi oczętami. To właśnie go pokochałam najbardziej, jego ROZBRZMIEWAJĄCY PROSTO W GŁOWIE GŁOS oraz przemożną chęć zrozumienia człowieka.

O książce tej nie potrafię zbyt wiele napisać, bo ona sama zbyt wiele nie zawiera. Jest jednak najwspanialszą rozrywką na jedno dłuższe popołudnie. Wciąga po czubki uszu i rozśmiesza do ostatniego słowa. Jak dla mnie to idealne pierwsze spotkanie ze "Światem Dysku". Terry Pratchett po raz kolejny mnie nie zawiódł. Jak najbardziej polecam.

Marre