środa, 16 lipca 2014

[60] TYSIĄC JESIENI JACOBA DE ZOETA - tradycja kontra oświecenie


Trzymasz w dłoniach miejsce jedyne w swoim rodzaju: maleńką wyspę, będącą dziełem ludzkich rąk, położoną w zatoce Nagasaki i od dwustu lat pełniącą rolę jedynej bramy łączącej Japonię z Zachodem. Wiek XVIII dogorywa, gdy przybywa na nią młody holenderski urzędnik z zamiarem zbicia fortuny. Zamiast tego traci głowę dla kobiety. Wyjdź na ulice Dejimy, wmieszaj się w tłum podstępnych handlarzy, szpiegów, tłumaczy, sług i konkubin na styku dwóch kultur. W tej opowieści o prawości i zepsuciu, namiętności i potędze kluczem jest władza - władza nad bogactwami, umysłami i nad samą śmiercią.
źródło opisu: okładka

Uch, wreszcie skończyłam. Czy to znaczy, że czytało się źle? Nie! Tyle, że powoli...

Od początku zachwyciły mnie barwne, działające na wyobraźnię opisy. Wprowadzają one czytelnika w genialną atmosferę i pozwalają mu zanurzyć się w tej pięknej historii. Język jest prosty, ale bardzo dobrze pasuje moim zdaniem do całokształtu.

Wątek miłosny jest bardzo spory i z początku myślałam, że trafiłam na zakamuflowany romans historyczny. Dopiero później zrozumiałam, że na szczęście nie (czuję awersję do tego gatunku). Mimo wszystko zajmuje on dużo miejsca, więc jeśli ktoś szczególnie tego nie lubi, to książka raczej nie dla niego. Ja, pomimo początkowej niepewności, czuję się do tego przekonana. David Mitchell opisał wszystko delikatnie i romantycznie, ale bez przesady. Ostrzegam: kończy się niebanalnie i zakończenie to chyba najlepszy element całości.

Równie dużo miejsca zajmują szczegóły handlu pomiędzy Holendrami i Japończykami oraz zawiłości polityki Cesarstwa. O ile pierwsze było ciekawe, to przy drugim powiewało nudą. Szczególnie, gdy w tym samym czasie moglibyśmy obserwować lody Orito w zakonie... Mimo wszystko widać, że autor starał się ułatwić czytelnikowi zrozumienie tych spraw i za to duży plus.

Czy zmieści się tu coś jeszcze? Ano zmieszczą się świetni bohaterowie, których naprawdę polubiłam. Jacob z początku zachowuje się jak totalny przygłup (w końcu się zakochał!), ale potem naprawdę nie sposób nie czuć sympatii do niego i jego błędów, których jest mnóstwo. W kwestii pozostałych Europejczyków, to trochę zlali mi się w jedno. Oczywiście, kojarzę ich trochę, ale przy tak małej ich liczbie, autor mógł trochę "zaszaleć". Praktycznie wszyscy występujący w książce Japończycy stoją na linii kontrastu starego z nowym. Starsi to w większości tradycjonaliści, ale młodsi widzą szanse, jakie niesie ze sobą europejska nauka i nie tylko. Cały czas jednak wyznają japońską mentalność i nie tylko.

Tym, czego najbardziej brakowało mi w tej książce, było posłowie. Moim zdaniem w powieściach historycznych to standard. Fakt, jest jakieś mikroskopijne początkowe Od autora, ale ja wymagam więcej.

Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta jest po prostu książką piękną. Już podczas lektury Atlasu Chmur tego autora (recenzja TUTAJ) czułam, że elementy powieści historycznej mają niesamowity potencjał, ale dopiero tutaj poczułam, jak wielki. Autor wplótł dodatkowo wątki filozoficzne i efekt końcowy jest naprawdę wspaniały. Polecam, a sama idę poszperać w poszukiwaniu jakiejś innej powieści o historii Japonii. Polecacie coś?

Marre

Autor: David Mitchell
Tytuł: "Tysiąc jesieni Jacoba de Zoeta"
Oryg. tytuł: "The Thousand Autumns od Jacob de Zoet"
Wydawnictwo: MAG
Tłumaczenie: Justyna Gardzińska
Stron: 617
I wydanie: 2010 (PL - 2014)
Gatunek: historyczne
Ocena: 7,5/10