sobota, 14 marca 2015

[107] Udźwignąć brzemię NIEWIDZIALNEJ KORONY

Autor: Elżbieta Cherezińska
Tytuł: "Niewidzialna Korona"
Seria: "Odrodzone Królestwo" [tom 2]
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Stron: 738
I wydanie: 2014
Gatunek: fantasy historyczne
Ocena: 8/10









Po dwustu latach Przemysł II odzyskuje koronę. Na Królestwo jednak pada cień. Król zostaje brutalnie zamordowany. Granice przekraczają margrabiowie brandenburscy. Wojownicy starych bogów ostrzą groty strzał. Od północy na kraj patrzą żelaźni bracia, kierując ostrza mieczy w chrześcijan. W Królestwie narasta przerażenie i zamęt. Nad pustym tronem złowieszczo kołują herbowe bestie, a jedyny obrońca zamordowanego władcy tkwi w lochu. Nadchodzi wojna, z której nikt nie wyjdzie z honorem. Nie ma świętości nawet wśród duchownych. Ktoś jednak czuwa nad rozbitym krajem...
[źródło opisu: okładka]

Po ukończeniu pierwszego tomu, Korony śniegu i krwi, wprost nie mogłam się doczekać, by sięgnąć po następny. Udało się dopiero po kilku miesiącach... i oczywiście nie miałam czasu. Porcjowałam więc lekturę przez dwa tygodnie i dawno tak nie cieszyłam się z możliwości powolnego "delektowania się" lekturą.

Z góry napiszę: ta część jest słabsza od poprzedniej, co z resztą można łatwo zauważyć po ocenie. Ale nie do końca jest się czym przejmować, bo kontynuację prawie nigdy nie dorównują poprzednikom. Tym razem brakowało mi jakiegoś spoiwa. Uprzednio była to postać Przemysła i dzięki niemu tocząca się przez wiele lat historia nie rozpadła się (a ryzyko było spore). Tym razem akcja trwała tylko dziesięć lat, ale jako że Przemysł zginął śmiercią niezbyt naturalną (TO NIE JEST SPOILER! HISTORIA JEST NAJOKRUTNIEJSZYM SPOILEREM!), to tutaj brakowało jako takich ram.

Teraz zauważyłam, że ostatnio zapomniałam o jednym ważnym aspekcie tej serii: jeśli nie przepadasz za scenami łóżkowymi (znaczy część nie dzieje się w łóżku, więc mam problem z nazwą) i szeroko pojętym seksem - nie sięgaj po to. Wcześniej mnie to tak nie raziło, ale tutaj w kilku momentach czułam się nieswojo... i ogółem budziło to we mnie niesmak. I ktoś kiedyś wspomniał o kobiecej delikatności w tych kwestiach...

Ale to koniec wad. Autorka po raz kolejny powaliła mnie genialnym rysem postaci i różnorodnością bohaterów. Tym razem Jakuba Świnki było jakby trochę mniej, ale polubiłam Jakuba de Guntersberga (kto by nie lubił skrytobójców?) i jego małą pomocnicę oraz zakonnice-księżniczki z ich nadmiernym zamiłowaniem do dynastycznych plotek.

Jak zwykle czuję się olśniona pomysłami. Jeszcze nie do końca przekonał mnie Michał Zaremba, ale jestem ciekawa, co z tego wyniknie. Za to wątek niewidzialnej korony jest równie wspaniały jak idea żywych herbów. I wreszcie tytuł ma coś do treści książki.

Jedno jest pewne: tę serię można albo kochać, albo nienawidzić. Niektórzy twierdzą, że nie wolno tak traktować polskiej historii. Ale dzięki niej polubiłam (i zrozumiałam!) rozbicie dzielnicowe, które na lekcjach wydawało mi się wyjątkowo męczące. A do polskich władców, poprzez ukazanie ich jako ludzi, którymi przecież w końcu byli, nabrałam większego jeszcze szacunku. To trzeba poznać i wyrobić sobie własną opinię.

Marre

okładka pierwszego tomu dużo lepsza
źródło: ksiazkowo.wordpress.com