poniedziałek, 27 kwietnia 2015

[121] CZAS ŻNIW. Eterowa dystopia

Autor: Samantha Shannon
Tytuł: "Czas Żniw"
Oryg. tytuł: "The Bone Season"
Seria: "The Bone Season" [tom 1/7]
Wydawnictwo: SQN
Tłumaczenie: Regina Kołek
Stron: 497
I wydanie: 2013 (PL - 2013)
Gatunek: dystopia fantasy dla młodzieży
Ocena: 6,5/10







Rok 2059. Dziewiętnastoletnia Paige Mahoney pracuje w kryminalnym podziemiu Sajonu Londyn. Jej szefem jest Jaxon Hall, na którego zlecenie pozyskuje informacje, włamując się do ludzkich umysłów. Paige jest sennym wędrowcem i w świecie, w którym przyszło jej żyć, zdradą jest już sam fakt, że oddycha.

Pewnego dnia jej życie zmienia się na zawsze. Na skutek fatalnego splotu okoliczności zostaje przetransportowana do Oksfordu – tajemniczej kolonii karnej, której istnienie od dwustu lat utrzymywane jest w tajemnicy. Kontrolę nad nią sprawuje potężna, pochodząca z innego świata rasa Refaitów. Paige trafia pod protektorat tajemniczego Naczelnika – staje się on jej panem i trenerem, jej naturalnym wrogiem. Jeśli Paige chce odzyskać wolność, musi poddać się zasadom panującym w miejscu, w którym została przeznaczona na śmierć.

[źródło opisu: okładka]

Kupując Czas Żniw, byłam przekonana, że to science fiction. Nie pytajcie, jakim cudem, po prostu byłam pewna. Ale teraz nie żałuję.

W promocji książki zwracano uwagę na staranność budowy świata. Bo ja wiem? Dla mnie mistrzem w tym kierunku na zawsze pozostanie J. R. R. Tolkien, więc co by musiała zrobić Samantha Shannon, aby go przebić? Stworzyła jednak naprawdę oryginalną, pełną szczegółów rzeczywistość i cieszę się, że wydawca wsparł czytelników schematem podziału jasnowidzów i dość obszernym słowniczkiem.

nie powiem, że się nie zgadzam
źródło: churchstreetshop.com
Co do samej fabuły, większość wątków to wątki młodzieżowych dystopii, niestety, i w podobny sposób się rozwijają. Nie oszukujmy się: pomimo starań autorki Czas Żniw niewiele wykracza poza ramy zwyczajowego young adult. Aha i lojalnie ostrzegam przyszłych czytelników: pojawia się nieco, na szczęście dopiero pod koniec, elementów romansu paranormalnego. Ostrzegam, bo sama się tego nie spodziewałam. Ale trzeba oddać, że pomimo lekkiej ckliwości, efekt okazał się zaskakująco lekkostrawny.

Język powieści jest prosty, ale autorka stworzyła sporo nowych określeń. Dla ciekawskich w słowniczku obok polskich odpowiedników znajdują się też angielskie nazwy własne. Wydawca pozwolił też sobie na wyjaśnieniu w posłowiu o szczegółach ich tłumaczenia. Zgadzam się we wszystkim poza jednym. W powieści używa się się określenia Zaświaty, podczas gdy powinno to brzmieć... eter. Ale uznano, że brzmi to zbyt medycznie/radiowo, podczas gdy wystarczy średnia (czyt. moja) znajomość mitologii, by wiedzieć, skąd ten eter się wziął. No sami powiedzcie, co wolicie?

Brakowało mi trzech rzeczy. Pierwszą są obrazowe opisy, a drugą lepsze opisy związków między bohaterami. Znaczy związki są, ale jak to już bywało, nie do końca wiadomo, dlaczego się takowe zawiązały. Ale największy problem miałam z upływem czasu. Odniosłam wrażenie, że wszystko wydarzyło się w ciągu tygodnia czy dwóch, a to chyba niemożliwe? Autorka chyba nieco nad tym nie zapanowała.

Pomimo wymienionych minusów czytało mi się niezwykle dobrze i szybko, a fabuła naprawdę mnie wciągnęła. (Za każdym razem to zaznaczam, bo u takiego malkontenta jak ja, to nie znowu takie znowu często zjawisko). Czas Żniw zaspokoi zarówno fanów dystopii, jak i urban fantasy. To bardzo mocny debiut i teraz mogę tylko z przerażeniem czekać, co Samantha Shannon zmaluje w kolejnych 6 tomach (tak, od razu zapowiedziała, że będzie tego wszystkiego 7 części). Na razie ukazał się Zakon Mimów i tytuł bardzo intrygująco nawiązuje do prequelu. Chyba nawet sięgnę ;)

Marre