piątek, 15 maja 2015

[126] Jarosław Grzędowicz - KSIĘGA JESIENNYCH DEMONÓW | Może oni właśnie niszczą twoje życie?


Autor: Jarosław Grzędowicz
Tytuł: "Księga jesiennych demonów"
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Ilustracje: Dominik Broniek
Stron: 473
I wydanie: 2003
Gatunek: urban fantasy/powieść grozy
Ocena: 6,5/10










Uff, już kilka razy sądziłam, że nie uporam się z tą książką. Stoi u mnie od jesieni jak nie dłużej [i dodajmy: nie jest moja], ale w końcu się zawzięłam. No i dalej też nie było łatwo, ale się udało i jestem naprawdę dumna, mogąc wam ogłosić, że ukończyłam Księgę jesiennych demonów.

Ta książka jest serio dobra. Oryginalna, pełna świetnie dobranych pomysłów. Uwielbiam, gdy zbiór opowiadań ma swój motyw przewodni i wszystkie utwory w nim w bardzo różny i często w bardzo zaskakujący sposób nawiązują do niego. Tak jak tutaj. W Księdze mamy do czynienia z najróżniejszymi sytuacjami, gdy siły nadprzyrodzone ingerują w codzienne życie mniej lub bardziej szarych ludzi. 

Całość składa się z 5 dużych opowiadań i jednego mniejszego, które oplata je w formie prologu i epilogu. Część pierwsza naprawdę dobrze wprowadza do całości, a druga pokazuje, że bezimienny utwór naprawdę zasługuje na miano opowiadania.

Pierwszy w kolejce jest Klub Absolutnej Karty Kredytowej. Co być zrobił, gdyby ktoś poinformował cię, że całe twoje beznadziejne życie jest wynikiem błędu w strukturze wszechświata i jeden mały przedmiot może zaradzić wszystkim twoim problemom? Brzmi dobrze, ale to z tym opowiadaniem męczyłam się najbardziej. Długaśne wprowadzenie mordowałam, mordowałam... aż ze zdumieniem zmordowałam, ukazała się niezła, acz niewyjątkowa fabuła. I tak było mniej więcej do końca. Jednak końcowa wizja - obłędna! [5,5/10]

Natomiast Opowieść terapeuty to już zupełnie inna bajka. Pomocy psychologa potrzebują najróżniejsi ludzie. I nie tylko ludzie... Tutaj akurat w moim umyśle nie tyle wybił się wątek fantastyczny, a świetnie oddane realia pracy psychoterapeuty. Zdałam sobie sprawę z dwóch rzeczy: cholernie mnie to zajęcie fascynuje i cholernie nie mam zamiary pracować w tym zawodzie. [7/10]

Potem Wiedźma i Wilk, czyli, że gdy nie można znaleźć przyzwoitego faceta, to trzeba sięgnąć to metod alternatywnych i... samemu sobie takiego zrobić. To chyba najlepsze opowiadanie w zbiorze. Z zasady nie lubię historii o wilkołakach [tak, to jest o wilkołakach], ale Grzędowicz ujął to zupełnie inaczej. Jest o więzach społeczeństwa, wolności i... dobra, czytajcie sobie sami. [8/10]

Piorun. Zbyt przegadane. Po prostu zbyt przegadane. [4/10]

Czarne motyle. Ciekawe, ale jakoś mnie nie poruszyło. No może oprócz tego, że główna bohaterka ilustruje Rudą sforę <3 [5/10]

Średnia wychodzi 6, a te pół punktu to za świetny pomysł. Bo patrząc całościowo, to naprawdę dobry zbiór opowiadań. Miał być horror i choć jakoś mnie nie przestraszyło, to dzięki wspólnej atmosferze wszystkich opowiadań Księga jesiennych demonów zasłużyła na tytuł zbioru opowieści grozy. Dla fanów Grzędowicza to pozycja obowiązkowa, ale fani urban fantasy i horrorów również powinni być usatysfakcjonowani. Polecam.

Marre

PS. Tak, potrzebuję wszędzie ocen, nawet dla pojedynczych opowiadań. Po prostu mam ścisły umysł [+ humanistycznie pojemne serca i artystyczną duszę, co nie ułatwia egzystencji], więc potrzebuję cyferków dla zachowania zdrowia psychicznego.