niedziela, 21 czerwca 2015

[139] Laini Taylor - SNY BOGÓW I POTWORÓW, CZĘŚĆ 1 | Nie mieli prawa tego dzielić

Autor: Laini Taylor
Tytuł: "Sny bogów i potworów"
Oryg. tytuł: "Dreams of Gods & Monsters"
Seria: "Córka dymu i kości" [tom 3.1]
Wydawnictwo: Amber
Tłumaczenie: Julia Wolin
Stron: 303
I wydanie: 2014 [PL - 2015]
Gatunek: paranormal romance
Ocena: 5.5/10








Uwaga na drobne spoilery z poprzednich części!
Serafini przybyli na Ziemię, udając ludzkie wyobrażenia aniołów. Ambicje nowego imperatora, Jaela, są olbrzymie i przerażające. Gdy do ukrytej w marokańskich górach Karou dochodzą wieści o tej ukrytej inwazji, wie, że musi przyspieszyć realizację swojego planu. Z pomocą Akivy udaje jej się doprowadzić do kruchego porozumienia między szczątkami armii chimer a zbuntowanym legionem Bastardów. Obie strony się nienawidzą, ale jeszcze większą nienawiścią darzą wojska Serafinów. Jednak przymierze jest tak silne jak jego najsłabsze ogniwo, a część żołnierzy pragnie zemsty na swoich sojusznikach. Czy przetrwają? Co zrobią, gdy dowiedzą się o prawdziwej tożsamości ich dowódcy, Thiaga? I czy dla Karou i Akivy jest jeszcze jakaś szansa?

Znacie to uczucie, gdy nagle dowiadujecie się, że nie przeczytacie już kolejnego tomu waszej ukochanej serii, bo wydawnictwo uznało ją za nierentowną lub nagle niepasującą do wizerunku wydawnictwa? Założę się, że tak, bo nie jest to niestety proceder rzadki. Mnie to się zdarzyło na szczęście tylko raz: właśnie w przypadku tej serii. Na szczęście wydawnictwo po roku się opamiętało i postanowiło wydać jednak ostatni tom Córki dymu i kości. Ale dzieląc go na dwie połowy. Z początku byłam wściekła, ale potem się z tym pogodziłam - zbyt zależało mi na lekturze tej książki.

Niektóre mity są proroctwami.
źródło: pinterest.com
Ale teraz jestem na powrót wściekła. Bo książka ta absolutnie nie nadawała się do dzielenia i niesamowicie na tym straciła. Dlaczego? Cała akcja dzieje się w ciągu 48 godzin i za dużo samej akcji nie ma. Pierwsza połowa to jakby pełne napięcia oczekiwanie na wielki finał. Autorka skupiła się tutaj raczej na charakterach i próby porozumienia się między dwiema dotychczas wrogimi armiami. Nie dzieje się za dużo, choć ostatni rozdział zapowiada mnóstwo akcji w drugiej połowie. Błagam, to że Laini Taylor dzieli swoje książki mniej więcej na 4 części, które oddzielają od siebie jakieś przełomowe momenty, to nie znaczy, że te ćwiartki równie dobrze mogłyby być osobnymi tomami! Miałam nadzieję, że decyzja Amberu poparta jest samą konstrukcją fabułę, ALE NIE! Teraz zastanawiam się, jak to właściwie ocenić. [Dowiem się albo i nie na koniec recenzji].

Wspomniałam o charakterach. To zawsze u Taylor wygląda świetnie i tak też jest tym razem. Wątek miłosny między Karou a Akivą jest dobrze wyważony i nie dominuje nad resztą fabuły. Podoba mi się wątek Ziri i jego reakcje na konieczność [nie patrz, jeśli nie czytałeś poprzedniego tomu] udawania Białego Wilka. Autorka wprowadziła też nową postać, Elizę, dzięki której wiemy, co się dzieje na Ziemi. I czuję, że jeszcze jakąś rolę tutaj odegra. Pojawia się też nowy wątek Stelian, o których jednak za dużo się dowiedzieć nie zdążyliśmy -_-

W tym miejscu warto wspomnieć o właściwym gatunku tej serii. Napisałam, że romans paranormalny. No bo i to było punktem wyjściowym... Laini Taylor zrobiła jednak coś, na co większość osób piszących tego typu rzeczy by się nie odważyło [może dlatego, że wyszłyby przy tym wszystkie braki warsztatowe]. A więc od drugiego tomu zepchnęła ten wątek na równię z innymi i wprowadziła dużo innych. Mamy trochę young adult, ale też całkiem dobre fantasy z wątkiem przenikania się światów ludzkiego i magicznego. Zrobiła to z wyczuciem, nie rezygnowała z brutalności na rzecz przesłodzonej faćki, z którą mamy do czynienia niestety zbyt często w powieściach dla młodzieży.

Piękna okładka <3
źródło: supernaturalsnark.blogspot.com
A wszystko okrasiła naprawdę pięknym, chwilami zahaczającym [ale bez przesady] o poetyckość, językiem i barwnym stylem. To jeden z tych powodów, dla których w czasie wspomnianego roku nie mogłam przeczytać tego w oryginale [a dla porównania taki Rick Riordan to idzie bez problemu]. Do tego Autorka ma wspaniały zwyczaj pisania oryginalnych tytułów dla swoich króciutkich rozdziałów [najdłuższe mają może 10 stron], będących wycinkami tekstu. Intryguje to i sprawia, że kończąc poprzedni rozdział, masz ochotę zacząć od razu kolejny, by dowiedzieć się, o co chodzi w tym pozornie bezsensownym tytule.

Tutaj pora wspomnieć o pewnej wpadce. Poetyckie sformułowania czasem ciężko przetłumaczyć na inny język. Tak się też stało w Snach bogów i potworów. Co konkretnie? Ty w liczbie mnogiej. Otóż to. Dosłownie. Ja rozumiem, że zjawisko wy w angielskich nie występuje. I że autorka mogła użyć takiego sformułowania dla podkreślenia czegoś. I że tłumacz powinien wiernie trzymać się oryginału. Ale bez przesady...

Dobra, doszłam do tej bolesnej części, gdzie muszę to jakoś podsumować i ocenić. I nadal nie wiem jak to zrobić. Bo tak po prostu mogę dać tej książce co najwyżej 6/10. Bo nie dzieje się prawie nic, a akcja się wlecze. Z drugiej strony podejrzewam, że gdybym od razu mogła ocenić całość, to wyszłoby jakieś 8/10, bo dwie połowy [ufam w tej kwestii Autorce] dobrze by się dopełniały. Dlatego daję ugodowe 6,5. Żeby mieć czyste sumienie.

Czy polecam? Sama nie wiem. Seria jest jak najbardziej warta poznania. Ale ten konkretny półtom... Ci, którzy się wahają, czy sięgnąć, niech zaczekają do lipca, kiedy będę mogła zrecenzować tom 3.2. Wtedy zobaczymy.

Marre

PS. A teraz, żeby nie kończyć tak negatywnie: jak się podoba banerek? :D

Córka dymu i kości | Dni krwi i światła gwiazd | Sny bogów i potworów, cz. 1

źródło: rebeccaelliston.devianart.com