wtorek, 21 lipca 2015

[151] Gail Carriger - BEZZMIENNA | No może nie tak do końca, czyli perypetii ciąg dalszy

Autor: Gail Carriger
Tytuł: "Bezzmienna"
Oryg. tytuł: "Changeless"
Seria: "Protektorat parasola [tom 2.]
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Tłumaczenie: Magdalena Moltzan-Małkowska
Stron: 320
I wydanie:
2010 [PL - 2011]
Gatunek: steampunk, romans paranormalny
Ocena: 6,5/10








Bezduszna była książką bardzo nietypową. No bo powiedzcie mi sami, na jakie lepsze określenie zasługuje połączenie pikantnego romansu paranormalnego z dobrze osadzonym w epoce steampunkiem? Gail Carriger wykorzystała najlepsze cechy obu gatunków i narobiła mi tym samym niesamowitej ochoty na kolejne tomy.

Kontynuacja jest zawsze trudną rzeczą i na palcach obu rąk mogę wymienić serie, gdzie część druga była lepsza od pierwszej. I Protektorat parasola się do nich zalicza. Główną zasługą jest z pewnością odłożenie wątków miłosnych/osobistych i całej reszty, skądinąd świetnego, tałatajstwa na dalszy plan, a skupienie się raczej na pladze humanizacji, zwanej masowym egzorcyzmem - w skrócie wampiry tracą zęby, wilkołaki nie mogą się przemienić, a duchy wyparowują. Alexia odkrywa, że związek z tym może mieć oddział lykantropów, który właśnie wrócił do Wielkiej Brytanii. Gdyby jeszcze nie była to dawna wataha Lorda Maccona... Wyrusza on ich śladem do Szkocji. A Alexia za nim, taszcząc ze sobą uwikłaną w szkodliwy romans pannę Hisselpenny, przyrodnią siostrę, clavigera, francuską pokojówkę i kapeluszniczkę w męskim stroju. To nie może skończyć się dobrze.

Madame Lefoux
źródło: woolseypack.tumblr.com
Jak już wspomniałam, dzieje się dużo więcej niż w Bezdusznej. Niby intryga nadal nie jest zbyt skomplikowana, ale... ... specyficzni bohaterowie i ich perypetie sprawiają, że wszystko naprawdę się plącze. Oni jak zwykle nie zawiedli. Lord Maccon jak zwykle niecierpliwy, Alexia "niezależna", a kapelusze panny Hisselpenny jeszcze brzydsze :D Całość jak zwykle okraszona mocną dawką nieco pikantnego humoru słowno-sytuacyjnego, czyli innymi słowy kłopotliwych sytuacji :)

W Bezzmiennej do naszej kolorowe zgrai dochodzi również nowa postać, czyli Madame Lefoux. Niepasująca nieco do epoki, świetnie wpasowuje się w fabułę i nadaje akcji niezłego kopa. I czuję, że przyszłości nieraz jeszcze namiesza.

W całym tym galimatiasie autorka zaskakująco dobrze trzyma realiów epoki i moralności wiktoriańskiej. Z czego, jak pewnie się domyślacie, wynika jeszcze więcej kłopotów.

Skoro mowa o steampunku, to nie może zabraknąć wynalazków. Mamy więc swego rodzaju parasolkę bojową (choć może nie tak "genialną" jak scyzoryk bojowy), eterograf (lepszą wersję telegrafu, odporną na zaburzenia pola elektromagnetycznego), no i oczywiście obiecane sterowce. I choć może latają nieco zbyt wysoko, to cieszę się, że świat Protektoratu Parasola otacza eter :3 Dziękuję.

Bezzmienną czyta się naprawdę szybko i z uśmiechem nieschodzącym z ust. Zakończenie zaskakuje i sprawia, że natychmiast chce się sięgnąć po kolejny tom. Sama przywlokłam go już z biblioteki i od wzięcia się za niego powstrzymywała mnie tylko obietnica, że najpierw napiszę tę recenzję, i napoczęty Proces Kafki. Pierwszy warunek już spełniony, a z drugiego zostało mi 50 stron. Więc lecę :)

Marre
Ciekawe przedstawienie bohaterów. Lord Akeldama <3
Za to ze stopniem śniadości cery Alexii ktoś stanowczo przesadził xP
źródło: cncdesign.co.il