środa, 14 października 2015

KUROSHITSUJI. MROCZNY KAMERDYNER #1 | Demonicznie głupia manga


Wszyscy już chyba wiecie, że mam fioła na punkcie epoki wiktoriańskiej. Uwielbiam powieści z tego okresu, powieści o tym okresie i opracowania naukowe o tymże. Uwielbiam zasypywać przyjaciółki ciekawostkami o tym okresie [taaak, wiem że one ziew, ziew]. Wiecie w ogóle, że na anglojęzycznej Wikipedii znajduję się obszerne artykuły o modzie każdego dziesięciolecia XIX w.? *.* No mówiłam, że fioł.

Tak więc skoro w liceum mam nieograniczony dostęp do koleżanek z dużyymi kolekcjami mang, nic dziwnego, że mój pierwszy wybór padł Kuroshitsuji [którego nazwę ogarnęłam tylko na potrzeby tej recenzji, bo jest tragiczna do zapamiętania]. I teraz w głowę zachodzę: czy lekturę zepsułam sobie elementarną wiedzą o epoce [bo naprawdę, przymknęłabym oko na te włosy i/lub kucharza snującego się po domu, przysięgam...] czy to jest aż tak debilne?!

Sebastian to kamerdyner w domu arystokratycznej rodziny Phantomhive. Jest utalentowany, wykształcony, dystyngowany, zna się na gotowaniu i sztukach walki. Słowem, jest doskonały w każdym calu. Jednak odziany w czarny frak kamerdyner zaczyna drżeć ze wzburzenia, gdy jego dwunastoletni pan wydaje rozkazy...
źródło opisu: Waneko

Dobra, najpierw musiałam upewnić się, czy to aby na pewno jest epoka wiktoriańska. Tak, cały Internet twierdzi, że tak. [Oddychaj]. Czyli teraz przechodzimy do swoistego "posłowia", które pojawia się w każdej mandze i które z zasady bardzo lubię. I tutaj dostajemy z liścia w twarz stwierdzeniem, że autorka nie wiedziała wcześniej za dużo o Anglii. I tu obrazek jej zakopanej w książkach. A ja śmiem twierdzić, że chyba Wikipedia do końca nie przeczytała. Bo jak inaczej wyjaśnić pojawienie się samochodu? Nie, nie żartuję. Tam był samochód. I aranżowane w niemowlęctwie małżeństwa [WTF?!]. Za krótkie sukienki. I piątka [?] służby na całą ogromną rezydencję. I o ile się nie mylę, to wspomniano coś o ulubionym programie Ciela. Tego nie jestem pewna, bo od pewnego momentu starałam się nie zagłębiać. Zbyt mnie to przerażało.

Wszyscy zachwycają się postaciami, ale mnie one również jakoś nie przekonały. Każda otrzymała jedną silną cechę i autorka trzyma się jej kurczowo cały czas. Ciel mnie irytował. Dzieciak z traumą zachowuje się jak dzieciak z traumą, a nie jak stetryczały sześćdziesięciolatek. Być może po pierwszym tomie nie powinno się oceniać charakterów, ale skoro nie zamierzam czytać kolejnych, to uznaję to za swój obowiązek.

Sebastian jest... znośny. Nie, nie zakochałam się. I nie, nie mam z tego powodu poczucia winy. Bo chociaż sam pomysł uczynienia demona kamerdynerem uważam za genialny, to sama postać jest tak idealna, że aż mdła. Oczywiście na tyle, na ile idealny może być demon.

Fabuła również nie powala. Po spisie treści* oczekiwałam czegoś dynamicznego, zabawnego i przede wszystkim przyjemnego. A tu o ile początkowa prezentacja "zdolności" Sebastiana była w miarę miła, to przy porwaniu byłam już na tyle zirytowana całością, że akcję "przeleciałam" tylko wzrokiem ze zmarszczonymi brwiami. Nie wciągnęło mnie to do tego stopnia, że nawet nie wiem, dlaczego go porwano [i wydaje mi się, że dla autorki nie był właśnie najważniejszy powód, a sama nawalanka].

Kreska jest całkiem ładna, aczkolwiek nie wyróżnia się na tle innych mang. Kuroshitsuji da się czytać, aczkolwiek nie bardzo wiem, po co. To jest zwyczajnie głupie. Przez takie mangi opinia o nich wygląda tak, jak wygląda. Przez wszystko przebija ignorancja i płytkość autorki. A szkoda, bo fabułę dało się poprowadzić całkiem ciekawie. Absolutnie nie polecam.

Marre

* 001. Ten kamerdyner ma talent!
   002. Ten kamerdyner potrafi wszystko!
   003. Ten kamerdyner jest najsilniejszy!
   004. Ten kamerdyner to zło wcielone!

a tu chwytajcie mały kadr z anime
Autor: Yana Tobosa

Tytuł: "Kuroshitsuji. Mroczny kamerdyner"

Oryg. tytuł: "Kuroshitsuji"
Seria: "Kuroshitsuji" [tom 1]
Wydawnictwo: Waneko
Tłumaczenie: Karolina Balcer, Paulina Tuczapska
Stron: 186
I wydanie: 2006 [PL - 2011]
Gatunek: urban fantasy
Ocena: 2/10