piątek, 22 stycznia 2016

Randall Munroe - WHAT IF? A CO, GDYBY? | Czy świetna książka popularnonaukowa może wciskać kit?


Dobrze, gwoli wstępu, przybliżę tym, którzy w jakiś sposób uchronili się przed What if?, o czym właściwie jest ta książka. Randall Munroe, były fizyk z NASA, odpowiada na absurdalne i hipotetyczne pytania w sposób całkowicie (a przynajmniej z grubsza) poważny, rozpatrując ewentualne konsekwencje. Całość opatruje bardzo charakterystycznymi i bardzo zabawnymi rysunkami własnego autorstwa.

O książce tej usłyszałam dzięki magazynie Focus, na krótko przed tym, jak przestałam kupować to czasopismo (głównie dlatego, że coraz mniej się tam wiedzy pojawiało). Opublikowano tam odpowiedź na jedno z najciekawszych pytań w książce tj. Co by się stało, gdybyśmy stworzyli układ okresowy pierwiastków z cegieł w kształcie sześcianów, a każda cegła byłaby zbudowana tylko z jednego pierwiastka? No i się zakochałam. Gdy jeszcze dowiedziałam się, że artykuł pochodzi z książki, która ma się niedługo ukazać, i że znajdę tam jeszcze więcej niesamowitych problemów - byłam kupiona.

Dostałam ją dopiero na święta, ale niemal od razu wzięłam się do lektury. I muszę powiedzieć (tfu!, napisać), że jest to wyjątkowo dobra książka popularnonaukowa. Nie tylko pod względem udanego połączenia humoru z przystępnie przedstawioną wiedzą. Randall Munroe włożył naprawdę dużo wysiłku w znalezienie odpowiedzi na zamieszczone w książce pytania. Na sporą część z nich można by odpowiedzieć naprawdę krótko. Autor jednak rozpatruje najróżniejsze aspekty i konsekwencje znalezionych rozwiązań. Bo o ile równoczesne hop całej ludzkości zgromadzonej na jak najmniejszej powierzchni nie skutkowałoby absolutnie niczym, to jakby później miała ona wrócić do swoich domów? Są chyba jednak łatwiejsze skutki na zniszczenie naszej cywilizacji.

Część poruszanych kwestii wydaje się naprawdę absurdalna. Te najdziwniejsze zgromadzono w króciutkich, jednostronicowych rozdzialikach Dziwne (i niepokojące) pytania z What if? Skrzynka odbiorcza nr x. Tam autor nie bawi się już tłumaczenie i kwituje każde pytanie jednym celnym memem (plus opcjonalnie dzwoni na policję). Najbardziej za serce chwycił mnie ten opatrzony tekstem: A.J., w uznaniu twoich wysiłków na rzecz ratowania Czarnobyla przyznajemy ci nagrodę w kategorii "Na Boga, co miałeś na myśli?!". (Zdjęć do recenzji nie dodaję, bo najgorsze, co może być, to zdjęcie pomiędzy każdym akapitem). Nie jest to jednak szczyt możliwości Randalla Munroe. Na zawsze w mej pamięci pozostanie obrazek przedstawiający ojca? czytającemu dziecku bajkę przed snem: A potem 92. świnka zbudowała dom ze zubożonego uranu, a wilk na to: "O rety!". I jak tu tego nie kochać?

Nie wszystko jest jednak takie kolorowe. O ile przeważające pytania związane z fizyką czy rachunkiem prawdopodobieństwa opracowane są naprawdę rzetelnie i wyczerpująco, to czytając jedną odpowiedź, otwierałam moje piękne oczy coraz szerzej. Samo pytanie brzmiało niewinnie: Gdyby kobieta posiadała plemniki powstałe z jej własnych komórek macierzystych i sama się zapłodniła, to jakie byłoby jej pokrewieństwo z własną córką? Autor słusznie postanowił w nieco uproszczony sposób przedstawić zasady dziedziczenia i współczynniku wsobności. O ile do tego drugiego nie mam najmniejszych zastrzeżeń, to cóż za shit prezentujesz nam w części pierwszej?! Dziedziczenie zostało sprowadzone do cech z Dungeons & Dragons. I w sumie pomysł sam w sobie bardzo ciekawy. No i nie mam w zasadzie zastrzeżeń do zastąpienia poziomu genów chromosomami. Jednak to, co działo się dalej wprowadziło mnie w prawdziwe osłupienie.

(Nie, obiecuję nie tłumaczyć, jak jest naprawdę. Chyba że chcecie. Wtedy piszcie w komentarzach ;)). Otóż w zawiłej teorii Randalla Munroe cecha może być zapisana albo jako liczba, albo jako mnożnik (np. x2). Jeśli po rodzicach odziedziczymy dwie liczby, to się one dodają; jeśli liczbę mnożnik - następuję mnożenie; ale jeśli odziedziczymy dwa mnożniki, to wynik końcowy wynosi 1. Nie muszę dodawać, że im wyższa liczba, tym lepiej. W przypadku chowu wsobnego (dwa spokrewnione osobniki, czyli bardzo małe różnice w DNA) mnożniki (które są rzadsze od zwykłych liczb) częściej będą się niwelować. I to prowadzi do różnych skrzywień i wad u organizmów w ten sposób poczętych. Tylko że to nie ma nic do rzeczywistości. Randall Munroe wpadł w pułapkę zbytniego uproszczenia - tak poupraszczał, że efekt końcowy całkowicie mija się z prawdą.

Koleżanka niedawno nazwała to "bólem - tu nie całkiem dowolne 4 litery - spowodowanym zbyt dużą wiedzą". Ale jak go nie mieć, kiedy o zasadach dziedziczenia Polacy uczą się w trzeciej gimnazjalnej? (No dobra, wprost o genetycznych przyczynach wad osobników z chowu wsobnego mówi się na podstawie w pierwszej licealnej, ale jeśli ktoś zna podstawy, to wszystko można ładnie wydedukować).

Jednak oprócz tego "przykrego incydentu", pozostałe 57 artykułów jest naprawdę wspaniale. Napisane lekko, z humorem i dystansem, wciąga jak najlepsze czytadło. Randall Munroe udowadnia, że nauka nie musi zajmować się rzeczami nudnymi, że jest ona integralną częścią naszego życia i że pozwala ona rozpatrywać największe pozornie bzdury całkiem serio. Pozostaje mi tylko polecić i poprosić, abyście nie robili tego w domu. Bo jak wspomniałam powyżej, ludzkość można zniszczyć dużo łatwiej.

Marre

PS. Jakby ktoś miał wątpliwości, to ja jestem mat-fiz :D


Autor: Randall Munroe
Tytuł: "What if? A co, gdyby? Naukowe odpowiedzi na absurdalne i hipotetyczne pytania"
Oryg. tytuł: "What if? Serious Scientific Answers to Absurd Hypothetical Questions"
Wydawnictwo: Czarna Owca
Tłumaczenie: Sławomir Paruszewski
Ilustracje: Randall Munroe
Stron: 309
I wydanie: 2015 [PL - 2015]
Gatunek: popularnonaukowe
Ocena: 7/10