piątek, 13 października 2017

Marek Vadas "Uzdrowiciel" | Czymże jest Afryka albo grząski grunt zawłaszczenia kulturowego

Fantastyczne stworzenie inspirowane afrykańskimi wierzeniami

Gdy ktoś pisze o Afryce, jedną z najbardziej oczywistych konwencji jest realizm magiczny. I właśnie po niego sięgnął słowacki pisarz, Marek Vadas. Uzdrowiciel to zbiorek krótkich opowiadań i miniatur literackich inspirowanych trzynastoma długimi podróżami autora po Kamerunie, Czadzie, Gabonie oraz Nigerii. I choć niektóre utwory mnie zachwyciły, to książka ta ma jeden duży zasadniczy problem. I parę pomniejszych.

W przypadku Uzdrowiciela słowem-kluczem wydaje się być owa "inspiracja". Wydźwięk opowiadań nie jest związany bezpośrednio z Afryką, ma charakter bardzo uniwersalny. Afryka jest potrzebna ze względu na lokalne wierzenia, biedę (w Europie dziecku ciężko zostać bezdomnym) oraz luźniejszą kontrolę ze strony władz. Utwory są więc z jednej strony dosyć mocno osadzone w jej realiach, ale ich dobór jest mocno pretekstowy. Można uznać, że to celowy zabieg, że autor nie chciał zgłębiać lokalnej problematyki, tylko dzięki pozornej egzotyce przybliżyć tematy "bardzo nasze". I byłabym skłonna to zaakceptować, gdyby Vadas w swoim "niezgłębianiu" nie poszedł dalej.

Jak napisałam we wstępie, Uzdrowiciel jest efektem podróży po czterech różnych krajach. Część miejsc akcji możemy zidentyfikować dzięki użyciu nazw rzeczywistych miast i z tego wnioskuję, iż większość rozgrywa się w Kamerunie. Tyle że między poszczególnymi państwami zdaje się nie być żadnej różnicy. Jakby akcja nie działa się w różnych krajach i kulturach, a bohaterowie nie należeli do różnych plemion. To nie jest Kamerun, to nie jest Czad, to nie jest Gabon ani to nie jest Nigeria. To jest jedna wielka Afryka, postrzegana przez średnio uważnego Europejczyka i przepuszczona przez sito licencji poetyckiej. Tak nie musiało być w rzeczywistości, ale tak właśnie wygląda.

I tym sposobem Vadas wkroczył na grząski grunt cultural appropriation (pol. zawłaszczenie kulturowe). Jeśli nie wiecie, o co w nim chodzi, a znacie angielski, to zapraszam Was do tego filmiku, w którym cudowna Lindsay Ellis wyjaśnia wszystko na przykładzie Pocahontas i innych filmów Disneya. Po polsku równie dobrze zrobiła to Ninedin tutaj. (Od tego momentu zakładam już, że rozumiecie to pojęcie). Bo pod wieloma względami jest to książka białego Europejczyka oparta na stereotypowych wyobrażeniach o Afryce. I, co chyba najgorsze, traktująca ją jako monolit kulturowy. Swoją drogą, tych stereotypów nie ma za dużo. Wiele motywów powtarza się w niezmienionej formie. Demoniczna femme fatale (zawsze widziana z punktu widzenia mężczyzny-ofiary) pojawia się na przykład aż w trzech opowiadaniach: Raz brązowej, raz czarnej, Beznadziejnie pięknym życiu oraz Yoli. Jeszcze popularniejsza jest postać szamana, zielarza, uzdrowiciela, nganga, choć tutaj następuje pewna niewielka dywersyfikacja. Vadasa wydaje się wyłącznie interesować magia, dlatego nie ma tu miejsca dla kolonialnej przeszłości "Afryki", a wszelkie zagadnienia społeczne, przede wszystkim problematyczne stosunki z "białymi" pojawiają się incydentalnie (najbardziej widoczne są w Polu, gdzie mowa o grabieży ziemi i przymusowym przesiedleniu głównego bohatera).

Uzgodniliśmy już, że Uzdrowiciel ma problem z Afryką, ale jaki on jest? Bardzo różny i nie jestem pewna, czy to dobrze. Jego trzon stanowią klasyczne opowiadanka utrzymane w realizmie magicznym. Ale znajdzie się tam również kilka w pełni realistycznych oraz cudna poetycka miniaturka pt. Latające kobiety (i tutaj zastanawiam się, czy prawo cytatu może objąć cały utwór, jeśli ma on tylko dwa akapity, bo jeśli tak, to muszę koniecznie się z Wami nim podzielić). Jedne wprost dotykają wspomnianej uniwersalnej problematyki (jak świetne U wąsatego doktora, w punkt charakteryzujące sposób myślenia alkoholika), inne wydają się wyłącznie czczą zabawą baśniowymi motywami (wymienione wyżej historie o femme fatale). Niektóre na poważnie dotykają życia w Afryce, akcja innych mogłaby rozgrywać się w Europie. Znajdziemy też utwór stylizowany na mit (Jak rodzi się śmierć) oraz baśń (Ojciec czeka). Spory rozrzut, prawda? Przy tych ostatnich pojawia się również pytanie, na ile są przetworzonymi elementami lokalnego folkloru, a na ile własnym tworem Marka Vadasa. Przydałoby się więc choć krótkie posłowie od autora, porządkujące wszystko i być może odsyłające do dzieł nadających opowiadaniom szerszy kontekst kulturowy. Bo choć ten absolutnie nie jest potrzebny do pełnego odbioru lektury, to aż się o niego prosi.

Mimo tych wszystkich bolączek, większość opowiadań oparta jest na ciekawych konceptach z mocną puentą i do kilku z pewnością będę powracać. Tym bardziej, że podane są w bardzo przystępnej formie. No więc: czytać? Nie dam Wam jednoznacznej odpowiedzi, musicie sami się rozeznać. Ale lektury Uzdrowiciela nie uważam za czas zmarnowany. A to mówi chyba dużo.


Marre


Autor: Marek Vadas
Tytuł: "Uzdrowiciel"
Oryg. tytuł: "Liečitel'
Seria wydawnicza: Słowackie klimaty
Wydanie: Książkowe Klimaty, Wrocław 2017
Tłumaczenie: Małgorzata Dambek
Stron: 154
Rok I wydania: 2006 (PL - 2017)
Werdykt: polecam-nie polecam