wtorek, 6 marca 2018

O sztuce dobrych połączeń | "Problem trzech ciał" Cixina Liu

Piramida egipskie o powierzchni przypominającej procesor, wokół unoszące się kamienie. W jej stronę zbliża się mała ludzka sylwetka. W tle elementy jakiejś maszyny i białe słońce.
Lubię, gdy wydawcy wykorzystują zagraniczne okładki, bo wtedy bez problemu znajduję pochodzące z nich grafiki w dobrej rozdzielczości. Plus bez symboli wydawnictw i kółeczek z nazwami przyznanych nagród ;)


Sięgając po Problem trzech ciał, nie sądziłam, że wciągnę się w opowiadaną historię tak bardzo. Gdyby nie zachwyty ze wszystkich stron, to pewnie nawet bym nie pomyślała o jego lekturze - opis nie zachęca specjalnie, uwagę zwraca co najwyżej nietypowe na naszym rynku pochodzenie autora. Lecz, jak się okazało, moja intuicja tym razem myliła się i otrzymałam świetną powieść, której dwóch kolejnych tomów nie mogę się już doczekać. Zapraszam.

Czasy rewolucji kulturalnej w Chinach. Astrofizyczka Ye Wenjie obserwuje jak jej ojciec, wykładowca fizyka, zostaje zakatowany na publicznym wiecu. Kilka lat później jej naukowa przeszłości powraca, gdy zostaje oderwana od pracy przy wyrębie lasów i przetransportowana do tajnej bazy wojskowej Czerwony Brzeg.

Rok 2007, Pekin. Wang Miao, specjalista od nanomateriałów i członek Chińskiej Akademii Nauk zostaje wtyczką w śledztwie dotyczącym samobójstw znanych naukowców. Równocześnie zaczyna grać w nietypową sieciową grę logiczną. Akcja Trzech ciał rozgrywa się w świecie o nieregularnym cyklu dobowym. Gracz ma za zadanie rozgryźć jego działanie i uratować kolejne cywilizacje przed zagładą. Ale co łączy te wszystkie sprawy?

Różnorodność to jedna z największych zalet tej książki. Problem trzech ciał łączy w sobie motywy charakterystyczne dla bardzo odległych odłamów science fiction i których eksploracji pisarze zazwyczaj poświęcają osobne utwory. Tymczasem Cixin Liu nie boi się wpleść je w jedną fabułę i co więcej robi to w sposób niezwykle naturalny. Znajdziemy tu obcą cywilizację o dość metaforycznym kształcie społeczeństwa (Ursula K. le Guin się kłania), wielowymiarowe rzeczywistości (w tym temacie szalenie polecam Wam Diasporę Grega Egana*), intrygę ukrytą za (świetnie pomyślaną) grą komputerową, astrofizyczne eksperymenty myślowe, ale też kreatywne rozwinięcie współczesnych trendów technologicznych oraz ciekawy wątek ruchu antyziemskiego o podłożu proekologicznym i antyideologicznym. Autor sprawnie łączy science fiction bliskiego i dalekiego zasięgu (traktujące o Ziemi oraz ludzkości i poświęcone obcym cywilizacjom), science fiction twarde (skupiające się na naukach ścisłych) i miękkie (o problematyce humanistycznej).

Bez wątpienia najbardziej zachwyca wątek gry komputerowej. Coby wam za dużo nie spoilować: intrygujące, etapami odkrywane rozwiązanie, świetne nawiązania do postaci historycznych i prawdziwych naukowców, oryginalne koncepty naukowe (jak komputer zbudowany z żywych ludzi - po czymś takim nie sposób nie ogarniać podstaw programistyki) oraz przez pewien czas niejasny związek z główną osią fabułą sprawiają, że nie sposób oderwać się od lektury i z niecierpliwością czeka się na kolejny rozdział z rozgrywki. Mam nadzieję, że Cixin Liu znalazł jej godne zamienniki w kolejnych tomach.

Ale tym, co czyni warstwę science fiction tak ciekawą jest jej osadzenie w historii Chin. Wielu już zdradzało ludzkość z powodu osobistych uraz i mniej lub bardziej uzasadnionych zarzutów, ale nie przypominam sobie bohatera, którego przekonałaby do tego krzywda uczyniona przez zbrodniczy reżim. Postać Ye Wenjie prezentuje się naprawdę interesująco, przedstawia losy nie tylko inteligencji w czasie rewolucji kulturalnej, ale też przede wszystkim kobiet z wyższych warstw społecznych. Ciekawy jest też zabieg, który zastosował Cixin Liu w subiektywizacji jej wspomnień: długo nie mamy dostępu do jej najgłębszych odczuć i traum; zauważamy je dopiero, gdy zderzamy się z ich konsekwencjami.

Szkoda jednak, że pozostałych bohaterów potraktowano dla odmiany raczej po macoszemu. Shi Qiang to taki standardowy cyniczny glina, ale skoro pozostaje grzecznie na drugim planie, jestem w stanie ten schemat zaakceptować. Rozczarowuje przede wszystkim Miao. Wiemy o nim tyle, że jest świetnym specjalistą w swojej dziedzinie, ale niepozbawionym ogólnej wiedzy technicznej i logicznego rozumowania. Ma żonę i syna w wieku szkolnym, o których wzmianki przestają się pojawiać gdzieś w połowie powieści. I tyle. O jego psychice czy charakterze nie wiemy nic, nie mają one też najmniejszego odbicia w jego działaniach. Jest zupełnie nijaki i pozbawiony osobowości.

Pod względem stylu zachwytów też nie ma, Cixin Liu pisze raczej rzemieślniczo i nierażąco prostym językiem. Przeszkadzały mi co najwyżej nienaturalne ekspozycje. Sam początek powieści, umiejscawiający akcję w czasie i sytuacji politycznej przypomina chwilami książkę popularnonaukową. I to nie najlepszą, bo sporo musiał wyjaśnić w przypisach tłumacz na język angielski, Ken Liu (możecie go znać jako autora cyklu Pod sztandarem Dzikiego Kwiatu). To jest też chyba dobry moment, żeby pochwalić dwuetapowy przekład - efekt jest zaskakująco dobry i ostatecznie otrzymujemy tylko parę błędów języków, co ostatnio mieści się w granicach normy, i chyba żadnej literówki. Piszę o tym, bo miałam już kiedyś doświadczenia z takim tłumaczeniem (Kobiety w kąpieli Tie Ning) i efekt był mocno toporny.

Ale dla większości czytelników to inny aspekt Problemu trzech ciał będzie najważniejszy: sposób, w jaki ta powieść wciąga. Przez pierwsze pięćdziesiąt stron, czyli wprowadzenie do historii Ye Wenjie, nic na to nie wskazuje, ale gdy przenosimy się do czasu najnowszych, a wątki zaczynają się lawinowo nawarstwiać - nie sposób już się oderwać. To głównie sprawka wspomnianego połączenia dobrej intrygi i fascynujących konceptów. Przystępny styl autora z automatu odrzuca również wszelkie dłużyzny, opisów znajdziemy tu niewiele i możemy skupić się na tym, co najważniejsze. I choć po zakończeniu wątku gry internetowej, mój entuzjazm nieco osłabł, to ostatecznie i tak przeczytałam te 452 strony w niecałe trzy dni.

W efekcie otrzymujemy dzieło niewybitne, ale niezwykle absorbujące i stanowiące niegłupią rozrywkę. Problem trzech ciał nie jest pozbawiony wad, ale dotyczą one kwestii pobocznych i część czytelników może nawet nie zwrócić na nie uwagi. Fanów hard science fiction (bo jednak w tę stronę mocniej ciąży powieść) na pewno nie rozczaruje, a dla tych obawiających się tego, nie ukrywajmy, bardziej wymagającego podgatunku może stanowić pierwszy krok do jego poznania. Polecam i deklaruję, że na pewno jeszcze w tym półroczu sięgnę po drugi tom.


Marta


*Recenzja jest stara, z początków mojego znośnego pisania, ale chyba da się ją czytać ;)

Autor: Cixin Liu
Tytuł: "Problem trzech ciał"
Oryg. tytuł: 
三体
Cykl: "Wspomnienie o przeszłości Ziemi" (1/3)
Wydanie: Rebis, Poznań 2017
Tłumaczenie: chiń./ang. - Ken Liu, ang.-pol. - Andrzej Jankowski
Stron: 452
Rok I wydania: 2006 (PL - 2017)