niedziela, 13 kwietnia 2014

[28] P. C. Cast + Kristin Cast - PRZEZNACZONA

Autor: P. C. Cast + Kristin Cast
Tytuł: "Dom Nocy: Przeznaczona"
Oryg. tytuł: "House of Night: Destined"
#9 część serii
Wydawnictwo: Książnica
Tłumaczenie: Donata Olejnik
Stron: 406
I wydanie: 2011 (PL - 2012)
Gatunek: dla młodzieży, paranormal romance, fantasy
Ocena: 3/10







Zoey i jej przyjaciele zaczynają znów chodzić na lekcje do Domu Nocy. Tym razem jest też z nimi Rephaim, w ciągu dnia przybierający postać kruka, a po zmroku przemieniający się w człowieka. Jednak Neferet wciąż jest wolna i coraz bardziej niebezpieczna. W tym samym czasie do szkoły przybywają zaklinacz koni Travis oraz tajemniczy wojownik Aurox, który skrywa mroczną tajemnicę. Czy Najwyższa Rada Nyks zrozumie prawdę, nim będzie za późno? (Pewnie się domyślacie odpowiedzi.)

Na początek sorry, że ostatnio nie pisałam, ale cztery formy sprawdzające jednego dnia potrafią nieźle dać w kość. Z tego przepracowania zaczyna też ostatnio sięgać po lektury coraz niższych lotów, czyli akurat paranormal romance. Najpierw "Szeptem", teraz "Dom Nocy". Właściwie czytałam tę serię jakieś dwa lata temu, ale skończyłam na ósmej części. A teraz, gdy dojrzałam dwie kolejne na bibliotecznej półce, poczułam wewnętrzny pociąg do niedokończonych serii i wypożyczyłam.

Dotychczas ukazało się jedenaście tomów i chyba trzy dodatkowe, rozwijające wątki poboczne. I to na razie nie koniec. Nie będę wnikała w ideę takich przedłuuużeń, ale muszę przyznać, że panie Cast opanowały to mistrzowsko. Przeczytawszy tę liczącą czterysta stron (!) książkę, nie mam pojęcia, co tam właściwie się działo, że zajęło to tyle miejsca. Z tego, co pamiętam, podobne uczucia towarzyszyły mi przy poprzednich częściach. Większość objętości zajmowały nic kompletnie nie wnoszące, idiotyczne dialogi. Jak to powiedział Damien (wielka szkoda, że nie pamiętam na jakiej to było stronie i nie mogę zacytować, ale postaram się to w miarę wiernie odtworzyć): czy tylko ja nie mam pojęcia, o czym rozmawiamy? Nie, Damien. Ja też nie mam.

Mnogość wątków, "zwrotów akcji" itp. zaszokowałaby nawet scenarzystę wenezuelskiej telenoweli. Przypomina mi się, jak w drugim tomie zachwycałam się, że główna bohaterka zdradza całą parą swojego idealnego paranormalnego chłopaka, on się dowiaduje, rzuca ją, a ona znajduje sobie lepszego. Po dziewiątym tomie to nie jest już takie fajne. Denerwował mnie też ten melodramatyzm, powiązany głównie z Kaloną i Rephaimem. Któraś z autorek leczyła w ten sposób kompleks porzucenia przez ojca, czy co? A propos Kalony denerwowała mnie też mania usprawiedliwiania go. Teraz stał się bohaterem pozytywnym. Rephaim natomiast dość mocno stracił na inteligencji, dorównując pozostałym postaciom.

No właśnie... Z tomu na tom poziom przeciętnej inteligencji wampirów (i nie tylko) coraz bardziej poraża. Wszyscy są tacy naiwni, próżni i żałośni! Na czele z Zoey oczywiście, która poza swoimi darami i urodą nie może się pochwalić się zbyt wieloma przymiotami. Jeszcze te, pożal się Boże, przekleństwa. Nie to żebym miała coś przeciwko przekleństwom w literaturze. Mam coś przeciwko źle zastosowanym, przerysowanym przekleństwom. Sama sobie często w tej kwestii nie żałuję i czytając niektóre dialogi chciało mi się śmiać. Są tam, gdzie ich nie powinno być, a nie ma ich tam, gdzie są potrzebne. No k***a, chciałoby się powiedzieć.

Ogólnie książkę czyta się niezwykle szybko. Ale jako jedna z nielicznych odmóżdża tak bardzo, że jeśli miałabym wybrać odmóżdżanie się niektórymi propozycjami Polsatu, a tą serią, to wolę to pierwsze. Aha, no i czekajcie na recenzję "Ukrytej". Na pewno wymyślę do tego czasu jakieś nowe epitety ;)

Marre


Książka bierze udział w wyzwaniach: