czwartek, 19 czerwca 2014

[52] ZŁODZIEJSKA MAGIA - od steampunku do antymagicznej teokracji


W świecie, w którym magia napędza rewolucję przemysłową, student archeologii, Tyen, odkopuje księgę zwaną Vella, która posiada zdolność odczuwania. Vella ­– niegdyś młoda czarodziejka zajmująca się introligatorstwem – została zmieniona w pożyteczne narzędzie przez jednego z najpotężniejszych czarnoksiężników wszechczasów. Od tamtej chwili zbiera informacje, między innymi kluczowe wskazówki na temat katastrofy czekającej świat Tyena.

Tymczasem w krainie rządzonej przez kapłanów Rielle, córkę farbiarza, nauczono, że posługiwanie się magią oznacza okradanie aniołów. Wie jednak, że ma do tego talent, i że w mieście przebywa pewien zdeprawowany człowiek, który chętnie nauczy ją, jak się nią posługiwać – jeżeli tylko odważy się zaryzykować gniew aniołów.

Nie wszystko jednak jest zgodne z przekonaniami, w jakich wychowano Tyena i Rielle. Ani natura magii, ani prawa ich krajów.

A nawet ludzie, którym ufają.

[źródło: okładka]

Uuu, nie tego spodziewałam się po Trudi Canavan. Czytałam wszystkie jej dotychczasowe powieści i nie wydawała mi się specjalistką w kreowaniu nowych światów. Ten z "Trylogii Czarnego Maga" był mocno przeciętny, a z "Ery Pięciorga" tylko nieco lepszy. Tu natomiast mamy dwa, których najkrótszym opisem jest tytuł. Rządzą nimi jednak te same magiczne "prawa".

Trudi jako kolejna sięgnęła po wątek podróży między wymiarami. O ile w SF lubię to nawet, to w fantasy często wychodzi średnio. A tu wyszło nijako. Ogólnie autorka stworzyła kolejną nijaką książkę. Nie mówię, że jest zła. Mówię, że jest nijaka.

Już wyjaśniam. Jak wspomniałam, przeczytałam wszystkie jej dotychczasowe powieści. Łącznie z tą jest ich 11 (nie liczę zbiorów opowiadań), tworzą 4 serie (a właściwie 3, bo dwie są ze sobą związane), a tematycznie nie różnią się właściwie niczym. We wszystkich są światy oparte na magii, są magowie, nie ma magicznych stworzeń (nawet jeśli tak się wydaje w "Erze Pięciorga"), jest powszechna dyskryminacja. No i to mnie zaczyna denerwować. Bo o ile początkowo Trudi pozwalała "odetchnąć" po paradzie stworków i potworków, to teraz mam ochotę na coś innego. To samo tyczy się dyskryminacji. W każdej serii jest mnóstwo o tej złej tradycji, religii i jej fanatycznych wyznawcach, no i o pochwale społeczeństw matriarchalnych. Aha no i o homoseksualistach. Ale uwaga: tutaj nie pojawił się żaden gej! Konsternacja. Autorka chyba zauważyła, że w "Trylogii Czarnego Maga" przesadziła.

No dobra, skoro wylałam już swoje wszystkie żale co do autorki, to przejdę do samej książki. Ma dwóch głównych bohaterów: Tyena oraz Rielle. Oboje nie wyróżniają się niczym. Są dosyć przeciętni. O ile Tyena nawet polubiłam dzięki jego pomocy Velli, to wszystkie działania Rielle wydawały mi się bezsensowne. Nie potrzebnie lazła wszędzie, gdzie nie powinna i przez to napędzała spadającą na nią lawinę kłopotów. Ech.

Czy to oznacza, że książka była kiepska? Nie, jest przeciętna. Czyta się całkiem przyjemnie, ale czy sprawiła, że moje życie stało się lepsze? Na pewno nie. Fanów fantasy na pewno nie zaspokoi, ale fanów autorki na pewno. Polecam również tym, którzy dopiero chcieliby zacząć swoją przygodę z fantastyką - będzie dla nich idealne. No i z pewnością okaże się niezłym czytadłem na podróż pociągiem lub gorący dzień spędzony na balkonie.

Marre

Autor: Trudi Canavan
Tytuł: "Prawo Milenium. Złodziejska Magia"
Oryg. tytuł: "Thief's Magic: Book One of The Millenium's rule"
tom #1 trylogii
Wydawnictwo: Galeria Książki
Tłumaczenie: Izabella Mazurek
Stron: 580
I wydanie: 2014 (PL - 2014)
Gatunek: fantasy
Ocena: 5,5/10