sobota, 25 kwietnia 2015

[120] INICJAŁY ZBRODNI. Udany powrót Poirot

Autor: Sophie Hannah
Tytuł: "Inicjały zbrodni"
Oryg. tytuł: "The Monogram Murders"
Wydawnictwo: Literackie
Tłumaczenie: Łukasz Małecki
Stron: 353
I wydanie: 2014 (PL - 2014)
Gatunek: powieść detektywistyczna
Ocena: 7/10








Zacznę od tego, że nie czuję się pewnie w recenzowaniu kryminałów. Czytuję Christie, przeczytałam ciut o Sherlocku i planuję kontynuować poznawanie twórczości sir Arthura Conan Doyle'a, czasem sięgam po kryminały historyczne, ale ciężko mi powiedzieć, na którym z zawartych w nazwie gatunku elementów zależy mi bardziej. Nie miałam w łapkach żadnego z popularnych (czy też nie) kryminałów skandynawskich. Cenię sobie po prostu dobrą intrygę. I Inicjały zbrodni mi to zapewniły.

W modnym londyńskim hotelu zostaje zamordowana trójka gości. Zostali otruci, a w ustach mają spinki do mankietów z inicjałami PIJ. W recepcji znaleziona zostaje karteczka z napisem Niech nigdy nie spoczną w pokoju. Co wspólnego ze zbrodnią ma samobójstwo sprzed lat, spokojne angielskie miasteczko i kobieta, która w noc morderstwa informuje Herculesa Poirot, że jej życiu grozi niebezpieczeństwo? Tylko sławny detektyw może rozwiązać tę zagadkę!

Cóż, spodziewałam się, że będę hejcić. No bo w życiu nie przyszłoby mi do głowy, żeby fabrykować Agathę Christie. No i faktycznie, Inicjały zbrodni nie dorównują oryginałowi. Ale po za tym, to naprawdę świetna powieść detektywistyczna.

Najpierw przeraził mnie rozmiar. Zrozumcie, 12 powieści Christie czytałam w wydaniu wielkości kartki A6 i o grubości 1 cm. I nagle dostaję tego olbrzyma. Czcionka może i duża, ale objętość zupełnie nie jak u Christie. A jak wypada na tym polu sama treść? Widać, że Sophie Hannah starała się trzymać minimalizmu Agathy - minimum opisów, maksimum obserwacji i dedukcji. Jednak i tak wyszło przydługo. Nie w kwestii odbioru, ale wierności oryginałowi.

Bo książkę czyta się naprawdę dobrze. Połknęłam ją szybko i pod względem nastroju naprawdę kojarzyła mi się z prawdziwym Poirot. Główny bohater jest naprawdę do siebie podobny: patetyczny w swoich przemowach, nieco arogancki w ten uroczy sposób i zbyt genialny dla normalnego człowieka ;) Sophie Hannah świetnie skopiowała drobne niekonsekwencje w prowadzeniu narracji Christie (narracja pierwszoosobowa, ale możemy też czytać z punktu widzenia detektywa i dłuższe wypowiedzi przesłuchiwanych otrzymały własne rozdziały - zupełnie jak w oryginale!). Wprowadziła też postać Edwarda Catchpoola, który miał chyba zastąpić Hastingsa, i choć nie do końca mu się to udało, okazał się uroczym narratorem i wspaniałym, kontrastowym tłem dla intelektu Poirot. Co do charakteru sławnego detektywa, to pojawił się tylko jeden poważny zgrzyt - Poirot jadący autobusem. To chyba nie wymaga komentarza.

Autorka, tak jak sama Christie, plącze fabułę jak tylko może, ale w końcu wychodzi z tego spójne rozwiązanie. I choć nie jest ono tak powalające jak w powieściach Królowej Kryminału, to można je nazwać udanym. Jak już wspomniałam, to bardzo przyjemna lektura. Może nie polecałabym jej najzagorzalszym fanom autorki, ale pozostali na pewno będą zadowoleni. Tak jak ja.

Marre

PS. Brakowało mi tłumaczeń francuskich wtrąceń Poirot.

źródło: splay.pl