niedziela, 5 lipca 2015

[144] Corina Bomann - MECHANICZNE PAJĄKI | Recenzja 22 stron


Londyn 1888 rok, młoda lady Violet Adair właśnie przygotowuje się do swojego debiutu w kręgach towarzyskich miejscowej arystokracji. Zachowuje pozory dobrze ułożonej panny z szacownego domu, a w zaciszu własnego pokoju i wynajętym laboratorium oddaje się pasji konstruowania wynalazków, marząc o zgłoszeniu patentu na nowoczesną maszynę.

W codziennej pracy pomaga jej zaprzyjaźniony kamerdyner o tajemniczej przeszłości.

W trakcie balu w domu Adairów dochodzi do gwałtownej śmierci jednego z gości, lorda Stantona. Śledztwo przejmuje szefowa Secret Service królowej, jednak ma do przekazania niepokojące informacje. Lord został otruty, a innym członkom parlamentu też może grozić wielkie niebezpieczeństwo. Violet rozpoczyna własne dochodzenie, aby dotrzeć do prawdy i uchronić ojca. Odkrywa spisek i trafia do kostnicy , gdzie znajduje w ciele zmarłego egzotycznego pająka… Czy ma z tym coś wspólnego mężczyzna w przepasce, którego widziała na balu? Dokąd zaprowadzi ją to dziwne odkrycie?

źródło opisu: okładka

Pozwolę sobie doprecyzować tytuł: 22 strony są po odliczeniu początkowych i składają się na prolog oraz rozdział pierwszy. A prawdę mówiąc, marszczyłam me piękne czoło już w połowie strony drugiej [czyli szóstej], a dosyć miałam trzy strony później. Ale wytrwałam, by opowiedzieć Wam o okropieństwach, o których się nawet filozofom nie śniło [bo oni wierzyli w instytucje tłumacza, korektora, a wreszcie redakcji].

Wiem, że większość zawartych w tej recenzji kfjadkuf będzie nieco przejaskrawiona, ale jest to trzecia książka po Dziewczynie w czerwonej pelerynie i Michaelu Vey, którą czytałam z kartką i długopisem pod ręką, żeby wypisać popisowe numery! Recenzją właściwie ciężko to nazwać, bo właściwie bazuje... na tym. Ale łapcie. Swoją drogą sądziłam, że tłumaczenia odsiewają największy syf. Myliłam się, mea culpa. Mam za swoje.

Przepraszam jednocześnie, że nie dopełniłam mojego recenzenckiego obowiązku, ale nie pozwoliła mi na to godność czytelnika. Tego zwyczajnie nie dało się czytać. Moim zdaniem wina przede wszystkim leży po stronie tłumaczki. Język oryginału to niemiecki [chociaż zastanawia mnie tytuł po angielski] i każdy, kto się z nim zetknął, wie, że ma zupełnie inną składnię niż polski. To chyba w tym leży problem. Bo mój główny zarzut, obok licznych kfjadkuf, to przedziwna konstrukcja zdań. To nawet nie brzmi. Odniosłam wrażenie, że nawet jeśli pani Aldona Zaniewska zna dobrze niemiecki, to polski już niezupełnie. I tu pragnę się zapytać: gdzie się podziała korekta oraz redakcja? Część błędów to literówki, a część to zwyczajne logiki, które osoba wykształcona popełnić może przez nieuwagę [choć może nie w takiej ilości], ale ktoś to chyba czytał, tak? A może biblioteki dostają wersje BETA? [To by wyjaśniło, dlaczego chyba nikt o tym nie napisał]. Wiem, że nie możecie się doczekać jakże barwnych przykładów, a więc oto garść:
  • w milczeniu i jak najciszej [s. 18] - Oczywiście! Bo kiedy milczysz, to zazwyczaj nie po to, by być cicho [tylko dlatego, że słów ci zabrakło i musisz się naładować zanim zaczniesz znów drzeć japę].
  • W każdym razie minie jeszcze długi czas, zanim znajdę odpowiedniego mężczyznę. - Najlepiej wynalazcy. [s. 19]
  • Niech pan to potraktuje jako małe wyrównanie natury za te rzeczy, które my, kobiety, musimy znosić. [s. 19] - A więc wyrównanie natury? Fascynujące!
  • chłodziła sobie w salonie czoło - Też by mi się przydało, aczkolwiek ograniczę się tylko do facepalmu.
  • przycisnęła dźwignię [s. 13] - Ciekawe, w którą stronę? Chociaż w sumie może wyśmiewam się z ludzkiej tragedii: w końcu do przyciśnięcia dźwigni chyba potrzebna jest znaczniejsza waga. A o tej u panienki Violet nic mowy nie było.
  • A teraz proszę zwrócić uwagę na częstotliwość wyrazów Alfred, Violet oraz być w różnych formach:
    Tymczasem Alfred znalazł listę gości. Przechodząc, szybko rzucił okiem na Violet. Chociaż mina mu się przy tym nie zmieniła [jakie górnolotne swoją drogą], Violet wiedziała, że nieźle go bawiła ta sytuacja.
    Czasem miała wrażenie, że lepiej zna swojego majordomusa niż rodziców, mimo że był u nich na służbie dopiero od trzech lat. Co Alfred robił wcześniej, nikogo nie interesowało, jeśli w papierach wszystko było w porządku.
    Jednak Violet nie byłaby sobą, gdyby nie spróbowała odkryć tajemnic Alfreda. Mimo jego nienagannych referencji czuła, że coś się nie zgadza, i miała rację.
    Zwrócić należy również uwagę [chociaż to już bardziej do kolejnej części recenzji] na przenikliwość panienki Violet! Godna Sherlocka Holmesa! Można by niemal stwierdzić, że cokolwiek panienka Violet pomyśli, staje się rzeczywistością!
  • I jedno z najlepszych: Jak każda metropolia, również londyńska nekropolia Highgate miała swoje pałace. - Kochane dzieci! Jeśli dwa słowa różnią się od siebie dwoma literami, to prawdopodobnie nie jest tylko czyjaś złośliwość, ale to naprawdę są wyrazy o zupełnie innym znaczeniu! A tak bardziej serio, to dostrzegam tu chyba początkowy zamysł, jednak wyszło, jak wyszło.
  • Uparte wstawki miss, lady czy milady [te dwa ostatnie to się właściwie używa głównie do żon lordów, a nie jako pani...]

Druga część zarzutów należy już jednak tylko i wyłącznie do autorki. Bo Mechaniczne pająki to nie jest genialny twór skrzywdzony przez polskie wydanie. On również ma sporo za uszami:
  • Wściekła chwyciła gumkę i trzeci raz z rzędu wytarła tę samą linię. - Zazwyczaj w błędnym projekcie winna nie jest konkretna linia, ale całościowy zamysł... Lecz co ja się na tym znam.
  • Szybko sprawdziła minę w lustrze, ponieważ gdyby zaprezentowała tak kwaśny wyraz twarzy, jaki miała, niewątpliwie sprowokowałaby ciąg pytań i podejrzeń. Uśmiechnęła się zatem i wyszła z pokoju. - Drogie panie! Złość nie tylko jak widać szkodzi urodzie, ale też budzi podejrzenia! Swoją drogą, nie sądziłam, że tak ciężko określić wyraz własnej twarzy i go zmienić! Że też niektórzy umieją się uśmiechnąć tylko przed lustrem [narcyzy jedne!].
  • Pokojówki podające do stołu - w zamożnym domu to było nie do pomyślenia.
  • W pewnej scenie panienka Violet słyszy skradające się do swych pokoi pokojówki [by nie obudzić państwa], ale jak sama biegnie to nie słychać na pewno -_-
  • Skórzany gorset [z czego wiem, w tamtych czasach już się takich raczej nie używało - takie steampunk!], który, jako że była to bardzo zaradna dziewczyna, panienka Violet zakładała sobie sama!
  • Dziewczyna pełnoletnia w wieku 18 lat?!
  • A oto coś godnego Paulo Coehlo: W siedemnastym roku życia często zauważała, że idealizm mógł coś zmienić tylko w pewnych warunkach. [s. 23]
  • Dlaczego kamerdyner [przepraszam: majordomus!] musi mieć zawsze na imię Alfred?! To się już chyba pod dyskryminację zalicza!
  • Parowy zegarek. Tutaj warto spojrzeć się na oryginalny tytuł: Clockwork. Czyli coś działające wedle mechanizmu zegarka, na polski tłumaczone z braku właściwego słowa jako mechaniczne. A tutaj zaserwowano nam zegarek, który miast być nakręcany, jak Pan Bóg przykazał, działa dzięki... parze? Jakie to dziadostwo duże musiałoby być?!
  • Ogółem to z parą jest problem tego typu, że jej okres to I połowa XIX w. A tutaj mamy wyraźnie napisane:1888 rok. Gdzie się podział węgiel? Czy steampunk odebrał całkowicie autorce pomyślunek? Bo jest para napisane? Kfjadkuf jest na pewno więcej, ale ciężko je udowodnić, bo ten Londyn stworzono niejako "od podstaw" [np. maszyna kuchenna - s. 17]
  • A teraz, uwaga, uwaga, wielki finał! Skupcie się, bo trzeba wysilić wyobraźnię! Mechaniczna kombinowana broń wyposażona w bębenek rewolweru, kastet i ostrze noża, które w razie potrzeby można było szybko uruchomić. [s. 26] Widzicie to? Ten multitool bojowy?! Toż to wspaniały wynalazek! Nic tylko wziąć to ostrze noża, które w razie potrzeby można było szybko uruchomić, uruchomić je i wydłubać sobie oczy, żeby nie musieć więcej takich rzeczy czytać!

Marre

PS. Przede wszystkim to cieszę się, że ostatecznie tej książki nie kupiłam. Bo, o zgrozo, taki miałam zamiar.

PS2. A tak w ogóle, to takie pozycje niezwykle mnie dowartościowują, bo zwiększają moje szanse na zaistnienie na rynku wydawniczym -_-

Autor: Corina Bomann
Tytuł: "Mechaniczne pająki"
Oryg. tytuł: "Clockwork Spiders"
Wydawnictwo: Uroboros
Tłumaczenie: Aldona Zaniewska
Stron: 412
I wydanie: 2012 [PL - 2015]
Gatunek: steampunk dla młodzieży
Ocena: 1/10