sobota, 22 sierpnia 2015

[162] Andrzej Pilipiuk - OPERACJA DZIEŃ WSKRZESZENIA | Przeczytać się to da, tylko po co?

Autor: Andrzej Pilipiuk
Tytuł: "Operacja Dzień Wskrzeszenia" 
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Ilustracje: Grzegorz i Krzysztof Domaradzcy
Stron: 491
I wydanie: 2006
Gatunek: podróże w czasie
Ocena: 3,5/10










Polska roku 2014 leży w gruzach, jak cała reszta świata zniszczona w wyniku wojny jądrowej. Jednak przy pomocy wehikułu czasu można spróbować odwrócić bieg zdarzeń. By tego dokonać, grupa młodych śmiałków będzie musiała zmierzyć się z okrutną carską ochraną.

Napiszę wprost: ta książka niepomiernie mnie wkurzyła. Podpadała mi na każdym kroku, od samego początku. To z pewnością najsłabsza powieść Pilipiuka, bo zawiera wszystkie te błędy, które wytknięto jego twórczości w ogóle, acz nie spotkałam ich wszystkich w jednej pozycji. Aż do teraz.

Mój główny zarzut: bohaterowie. Może to zabrzmi okrutnie, ale w całej swojej twórczości Wielki Grafoman stworzył jednego porządnego bohatera, tj. Wędrowycza. W Oku Jelenia nie zauważało się tak tego, bo mieliśmy młodego chłopaka, dorosłego mężczyznę i dorastającą pannę. W Kuzynkach nie było już zbyt różowo, ale ODW [pozwolę tak to sobie nazywać dla wygody] to już prawdziwy koszmar. Podróżników w czasie mamy czwórkę: Magdę (jej imię musiałam odszukać w książce, bo już wyleciało z pamięci), Sławka, Marka, Filipa, później dojdzie jeszcze Michał. Różnią się oni trochę pochodzeniem, historią, ale pod względem psychiki za głębocy jak łyżeczki do herbaty i w ogóle się nie różnią. Zawsze fascynowała mnie tendencja niektórych pisarzy do tworzenia bohaterów na jedno kopyto - czy nie kusi ich, by dać każdemu choćby po jednej charakterystycznej cesze, która zaskoczy czytelnika w najmniej spodziewanym momencie? Żeby ich decyzje były uwarunkowane jakimiś oryginalnymi pobudkami (a nie tylko zamysłem autora)? Ale najgorsze jest to, że odniosłam wrażenie, jakby zakpiono z czytelnika o takich potrzebach. Otóż w jednej scenie przedstawiona jest "psychoanaliza" podróżników w czasie: jeden jest z lekka psychopatyczny, drugi opanowany, trzeci zbyt impulsywny, a Magda w wyniku urazu psychicznego nadal czasem bawi się lalkami. Tylko jakim cudem to nie ma odzwierciedlenia w fabule?!

Dobra, uspokój się, Marre, jeszcze jeden akapit o wadach i będziesz mogła przejść do elementów w miarę dobrych. Bo najbardziej irytowała mnie zaskakująco duża liczba "logików". Polacy przed wojną [III światową] testowali łodzie podwodne i postanowili sobie coś "zabrać" z wraku Titanica? I dobrze! Nastolatki po kilku minutach domyślają się, że dziwne daty w nekrologach związane są z maszyną czasu? Jacy sprytni! Ale nie wpadają na to, że ktoś chce odmienić historię, by uczynić Ziemię "bardziej zdatną do życia"? No skąd mieliby to wiedzieć! A to i tak te, które najbardziej zapadły mi w pamięć. Później starałam się nie zwracać na to takiej uwagi, by uczynić lekturę bardziej znośną.

No ale aż tak źle nie było. Pilipiuk pisze sprawnie, ODW, pomimo sporej objętości, to lektura na dwa wieczory. Tak jak w Oku Jelenia, najlepszym elementem jest garść ciekawostek historycznych i wierność epoce [lub epokom]. Chociaż przeszkadzało mi, że poznawałam je dzięki "wymianie" dwóch bohaterów. Skąd oni niby mieli to wiedzieć? Z książek historycznych, jak w pewnym punkcie wykręca się autor? Jednocześnie, gdyby zajrzeć pod strukturę gładkiej historii, zauważy się toporność części dialogów i nie tylko. Zapoznawanie ze strukturą instytutu było dla mnie męczarnią z uwagi na sztywne i nienaturalne dialogi. Całości dopełnia opinia na okładce autorstwa niejakiego Jacka Dębały [ponoć też pisarza]: Andrzej Pilipiuk nie traci czasu na rozwlekłe opisy czy literackie popisy. Literackie popisy literackimi popisami, a dobrze napisana książka dobrze napisaną książką. To na wypadek, gdybym się zastanawiała, dlaczego o tym panu nie słyszałam.

Miłośnicy podróży w czasie też nie otrzymają raczej nic nowego. Napiszę tylko tyle, że w tym przypadku autor wybrał teorię zmiennej przeszłości [bo istnieją też opcje, że ingerencja została zapisana w "przeznaczeniu"]. I tutaj pojawia się problem innego rodzaju: skoro po jednej podróży okazało się, że w świecie "sprzed zmiany" używano zamiast płyt CD a la gramofonowych, to dlaczego śmierć Citki spowodowała jedynie anulowanie III wojny światowej? A nie jakieś dodatkowe konsekwencje? Chociaż w sumie nie pokazano przyszłości, więc a nuż może jeszcze jakieś inne odchylenia się znalazły...

Na koniec muszę się nawet do ilustracji przyczepić! No spójrzcie tylko na tę zamieszczoną w recenzji. Nie ma to jak wiek XIX... i wiatr we włosach. Nie ma to jak dać się ponieść wyobraźni -_-

A teraz zagadka: polecam ODW czy nie polecam? Przeczytać to się da bez większych problemów. Tylko po co?

Marre