Autor: George
RR Martin
Tytuł: „Pieśń
Lodu i Ognia #2: Starcie Królów”
Oryg.
tytuł: „A Song of Ice and Fire #2: A Clash of the Kings”
Wydawnictwo:
Zysk i S-ka
Tłumaczenie:
Michał Jakuszewski
I
wydanie: 1998 (PL – 2000)
Stron: 970
(z dodatkiem: 1019)
Gatunek: fantasy
Ocena: 7/10
Ocena: 7/10
[RADZĘ NIE CZYTAĆ OPISU TYM, CO NIE CZYTALI PIERWSZEGO TOMU]
Po śmierci króla Roberta w Siedmiu Królestwach zapanował chaos. Jego
braci walczą między sobą o koronę, która spoczywa na głowie bękarta królowej z
kazirodczego związku, Joeffreya. Dworskie intrygi zagrażają młodemu królowi. Po
śmierci ojca, Robb Stark ogłasza się królem Północy i sukcesywnie prze na
południe. Wojna pomiędzy nim a królową stoi w impasie – on ma jej brata, a ona
jego siostrę. Arya stara się uciec z terenów Lannisterów, Sansa ma poślubić
zabójcę swojego ojca, Jon próbuje przeżyć za Murem, a Branowi i Rickonowi
zagraża zdrada… Tymczasem na dalekim południu prawowita dziedziczka tronu za
pomocą swoich smoków zbiera nowych zwolenników. Kto zasiądzie na żelaznym
tronie?
kocham <3 źródło: facebook.com |
Ach, nie mogłam się doczekać, kiedy wrócę do swoich „serów”. A tak
serio, to mam jedną, główną refleksję: CZY DRUGIE CZĘŚCI ZAWSZE MUSZĄ BYĆ
SŁABSZE?!
Właściwie poziomem „Starcie Królów” nie za bardzo odbiega od „Gry o
tron”. Dominuje tutaj jednak polityka oraz strategia, co można już było poczuć
pod koniec pierwszego tomu. A ja, nie ukrywajmy, sto razy wolę przygodę i
intrygę. Tutaj jeśli już, to skupiamy się na tym drugim. Głównie dlatego, że
mamy dużo narracji mojego ukochanego Tyriona. To jest duży plus.
Co do pozostałych głównych bohaterów, to odczułam stanowczy deficyt
Daenerys. Jej fragmenty były zawsze powiewem świeżości oraz egzotyki i teraz
również tak jest, ale pojawia się ona… może z pięć razy. Polubiłam za to Sansę –
gdyby ktoś podczas lektury pierwszego tomu powiedział mi, że tak będzie, to bym
go wyśmiała. Ale chyba to tylko dlatego, że dzięki niej lepiej poznałam Cersei.
Dwaj bohaterowie zyskali swoje narracji. Pierwszy to Theon Greyjoy i,
choć z początku nie mogłam się do niego przekonać z powodu paskudnego
charakteru, to nawet polubiłam jego fragmenty. Drugi to Davos, który pojawił
się może z trzy razy i jak dla mnie nie musiał w ogóle tego robić.
Ta część może porwała mnie mniej niż poprzednia, ale jakością z
pewnością jej nie ustępuje. Po prostu skupia się na innych elementach. Autor
jak zwykle dopracował wszystko w najdrobniejszych szczegółach i to czuć! Z
pewnością przeczytam następne tomy i innych też do tego zachęcam.
Marre
PS. Ta recenzja jest słaba… Jednak nie powinnam pisać w Wordzie, tylko
od razu na Blogerze :P
PPS. Sorry za te spamy wokoło, ale nie mogłam nie wykorzystać czegoś z
przepastnych zasobów mojego laptopa ;)
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu – 108+4,5=112,5cm