 |
kadr po prawej: bostonglobe.com |
(Zacznę od przeprosin za rozsiewanie pornografii po internetach, czyli od kwestii wydania. Dotąd sądziłam, że wszyscy już uzgodnili, iż wtryniać w zamysł grafika się nie będą, o ile okładka nie zgwałci nikomu oczu swą estetyką i będzie nadawała się do czytania w miejscach publicznych. Młodość jest tak uroczą książeczką, że aż chcę się ją włożyć do torebki. No ale w szkole se nie poczytam. I tą smutną konstatacją chciałabym zakończyć temat).
Długo wahałam się, czy sięgnąć po Młodość. Kilka razy oglądałam ją w bibliotece i odkładałam z powrotem na półkę. Filmu nie widziałam i choć gatunek jak najbardziej mieści się w kręgu moich zainteresowań, to jakoś mnie przesadnie do niego nie ciągnęło. Odrzucał mnie również termin zbeletryzowany scenariusz. Książki na podstawie filmów są ble z definicji, ale żeby tak w ogóle scenariusz żywcem? Wykraczało to poza moje możliwości pojmowania. I choć tak jest nadal, to wiem, że chcę więcej takich cudeniek.