Staszewski to najlepszy pies wrocławskiej komendy (nie mylić z pieskiem noszącym w zębach teczkę za przełożonym). Prowadzi śledztwo w idiotycznej sprawie, która ciągnie się od lat 30. zeszłego stulecia. Jeden po drugim ginęli zajmujący się nią oficerowie. Nie ma i nie było żadnego podejrzanego.
W przedwojennym Breslau to samo śledztwo rozłożyło na łopatki funkcjonariuszy niemieckiej kripo. W ruinach powojennego Wrocławia – milicjantów obywatelskich. Do czego doprowadzi Staszewskiego? Do spisku, sekty, klątwy, sedna Breslau czy jak poprzedników… do śmierci.
Problem w tym, że ludzie, nie wiedzieć czemu wybuchają, podpalają się albo popełniają samobójstwo w któryś z bardziej tradycyjnych sposobów. Za każdym razem otaczają się kwiatami. Zawsze towarzyszy im rytuał powtarzalności.
Ostatnio jakoś mniej słucham się cudzych recenzji przy wyborze lektur, biorę, co mi się podoba i... zazwyczaj źle na tym wychodzę. Dlatego nauczona doświadczeniem, do Breslau zabierałam się jak do jeżu - jak najgorzej nastawiona. Jednak po kilkudziesięciu stronach złego nastawienia dałam się naprawdę wciągnąć, bo ta książka to po prostu cały Ziemiański - dosłownie i w przenośni.
Chyba wiem, skąd wzięły się te wszystkie słabe i przeciętne oceny: początek może być ciężki. Trzeba się wbić w rytm narracji prowadzonej w trzech różnych planach czasowych, a pozwolę sobie zaspoilerować dla dobra czytelnika, że poszczególne śledztwa przebiegają w podobny sposób (i nie, to wcale nie jest nudne). No i przetrwać denerwujące proroctwa Krugera (chyba najsłabszy element powieści). Potem wszystko składa się w jedną całość i akcja naprawdę wciąga.
Bohaterowie jak zwykle u Ziemiańskiego nie powalają charakterystycznością, to mógłby być co dziesiąty z nas, ale pojawia się... coś. Otóż autor umieścił w książce... samego siebie. Tak, tak, nie ma literówek. A dodatkowo zrobił z siebie dziwkarza i nie tylko. A najgorsze jest to, że po początkowym szoku okazało się to całkiem dobre, a wręcz genialne. Bo Ziem(iań)ski również napisał książkę o tych wydarzeniach... a z resztą przeczytajcie sami.
Nie jest to książka wybitna, ale z pewnością przyjemna i ciekawa. Zakończenie zaskakuje, bo, choćby ze względu na autora, czytelnik oczekuje jakiegoś nadnaturalnego rozwiązania zagadki, a tu tej fantastyki tylko kapka. A do tego charakterystyczny humor Ziemiańskiego i świetne realia epoki. Polecam fanom autora, kryminałów szeroko pojętych i miasta Wrocławia :)
Marre
Autor: Andrzej ZiemiańskiTytuł: "Breslau Forever"
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Ilustracje: Grzegorz Domaradzki
Stron: 378
I wydanie: 2008
Gatunek: kryminał historyczny z nutą SF
Ocena: 6/10