Jest trzydziesty wiek. „Świat” przerodził się w szeroką sieć sond, satelitów i serwerów, łączących cały Układ Słoneczny w jedno środowisko. Ludzkość również się przekształciła. Większość ludzi wybrała nieśmiertelność, stała się świadomym oprogramowaniem zamieszkującym rozmaite polis. Inni wybrali wymienne ciała robotów, pragnąc zachować kontakt ze światem fizycznym. Nieliczni uparcie trzymają się ciała, wiodąc anachroniczną egzystencję w błocie i dżunglach Ziemi.
Jest też Sierota - bezpłciowe, cyfrowe stworzenie wyhodowane z ziarna umysłu.
Gdy na cielesnych ludzi spada nieoczekiwana katastrofa, mieszkańcy polis uświadamiają sobie, że im również mogą zagrozić dziwaczne astrofizyczne procesy z pozoru łamiące fundamentalne prawa natury. Sierota z garstką uchodźców wyruszają na poszukiwania wiedzy, która ocali wszystkich. Ta droga zaprowadzi ich do wyższych wymiarów, położonych poza makrokosmosem…
Przez większą część tej recenzji będę się starała obalić pewną opinię, którą znalazłam w kilku recenzjach: że jest to książka przeintelektualizowana, nastawiona na to, że czytelnik porzuci ją w trakcie, uzna siebie za idiotę i wystawi wysoką notę ze względu na "wyrafinowanie" owej prozy. Fakt, mogłoby się tak zdarzyć. Ale nie w tym przypadku.
Zacząć jest bardzo trudno, gdyż na wstępie autor zapragnął uraczyć czytelnika Psychogenezą sieroty, jak głosi tytuł pierwszego rozdziału. Greg Egan stara się nam przedstawić proces budowanie świadomego programowania. No dobra, nie od razu świadomego. Wyskoczę kawałek w przód, bowiem stopniowe zyskiwanie samoświadomości przez Sierotę/Yatimę pomyślane zostało w sposób tak genialny, że ciężki do opisania. Uczucie to towarzyszyło mi jeszcze w kilku fragmentach. Ale wracajmy do początku, gdzie zostajemy zasypani masą naukowego słownictwa. Na nasze szczęście autor wyjaśnia każdy termin. Aczkolwiek łatwo po nocy zapomnieć jakieś pojedyncze słówko. Akurat to kluczowe w danym fragmencie. I w tym momencie z pomocą przychodzi słowniczek. Znaczy nie przychodzi. Bo słowniczki mają to do siebie, że pomijają te najpotrzebniejsze czytelnikowi hasła. I to jest pierwszy z kilku małych minusów, które akumulując się, mocno zaniżają ocenę końcową.
Jeśli chodzi o sam wstęp, to odniosłam wrażenie, że miał on za zadanie odsiać ziarna od plew, tj. powiedzieć czytelnikowi: Tak będzie wyglądała ta powieść, więc jeśli już nie możesz, to se daruj. Taka jest również moja opinia. Nie jest to książka dla każdego. Pewne fragmenty mogą zabić zagubionego stereotypowego "humana". Ale jeśli zagłębimy się w ścisły, naukowy sposób patrzenia na świat mieszkańców polis, to znajdziemy tu zaskakujący... poetyzm. I nie jest to jedyna niespodzianka czekająca na uważnego czytelnika.
Wspomniałam o zabijaniu "humanów". Ale to tylko tych najbardziej stereotypowych. Bo choć książka wymaga mnóstwa uwagi i wielokrotnie musiałam powtórzyć kilka razy dany fragment, to dla upartego człowieka nie będzie stanowić wielkiej przeszkody. Greg Egan tłumaczy wszystkie zawarte w powieści teorie naukowe i opatruje je obszernymi przykładami. Spójrzcie na mnie: lubię fizykę i matematykę [a tej jest tutaj najwięcej], ale do doktoratu mi daleko. A przy liczbie wymiarów większej niż cztery zaczynam czuć się źle. I choć musiałam książce poświęcić półtora tygodnia, to kończyłam ją z nieskończonym [samo]zadowoleniem i dumą. Oraz głową pełną pomysłów.
Bowiem Greg Egan stworzył jeden z lepszych światów, jakie udało mi się napotkać w literaturze. Kurde, kto tworzy niesamowitą, trzymającą się kupy teorię fizyczną wyłącznie na potrzeby książki i pozwala bohaterom ingerować w nią i rozwijać jej założenia!? Kurde, gdzie pojawia się nowa jednostka czasu?! Kurde, w której powieści znajdziecie bibliografię?! Kurde, od kiedy akcja toczy się przez kilka tysięcy lat?! W czasach założenia u niego ten pomysł się sprzedał, więc dlaczego by go nie wykorzystać? nie przestaję się zachłystywać zachwytem. Zbyt często zapominamy, że największą sztuką jest puścić wodze wyobraźni w obrębie praw fizyki.
Z powyższymi achami i ochami koliduje nieco ocena warstwy fabularnej. Zamysł był wspaniały. Aczkolwiek poziom wykonania przypomina nieco sinusoidę. Zazwyczaj zaczynało się od bum, które sprawiało, że nie mogłam się oderwać, później akcja zwalniała i/lub przyzwyczajałam się do nowego odkrycia i pojawiała się nuda. I od nowa, autor dowalał coś niesamowitego. W trakcie lektury nie przeszkadzało mi to specjalnie. Ale! Całość zakończyła się niestety w dołku. Bohaterowie starają się podsumować wszystkie konsekwencje decyzji zbadania katastrofy, która zniszczyła życie na Ziemi. I w zasadzie na tym koniec. Jednakże ja, tylekroć zaskakiwana, czuję teraz straszliwy niedosyt. Zabrakło kropki nad i.
Odniosłam również wrażenie, że autor, tak drobiazgowo podchodzący do Diaspory od strony naukowej, zaniedbał nieco zwyczajną psychologię. Niby ciekawie przedstawił podziały pomiędzy różnymi polis wynikające ze stosunku do porzucenia ciał, ale jednocześnie sami bohaterowie różnili się od siebie bardzo niewiele. Od początku zastanawiało mnie, jakim cudem wszyscy mieszkańcy polis to jacyś... geniusze. Mogą różnić się przekonaniami, ale czytelnik jest zawsze krok za nimi. Czyżby istoty z natury głupie i wkurzające nie wzięły udziału w exodusie? A to pytanie jest wyłącznie szczytem góry lodowej.
Aha. I Sierota/Yatima wcale nie jest głównym bohaterem, jak sugerowałaby okładka. Mogę kochać wydawnictwo MAG za wiele rzeczy, ale blurby nigdy nie były ich dobrą stroną. Yatima staje się wyłącznie pretekstem do rozpoczęcia tej opowieści. Później pojawiają się inni, ale nikt nie wychodzi na pierwszy plan. Przychodzą, odchodzą. Mało komu udał się ten zabieg uwolnienia od jednostki/grupy jednostek. I Greg Egan należy do tej grupy.
Podsumowując. Diaspora zachwyci wszystkich fanów science fiction. Inni powinni jednak podejść do niej ostrożnie. Nie każdy zrozumie. Ale kto zrozumie, nie pozostanie obojętny. Polecam.
Marre
Autor: Greg Egan
Tytuł: "Diaspora"
Oryg. tytuł: "Diaspora"
Seria: Uczta Wyobraźni
Wydanie: MAG, 2015
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Stron: 322
I wydanie: 1997 [PL - 2015]
Gatunek: hard sience fiction
Ocena: 7,5/10
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Stron: 322
I wydanie: 1997 [PL - 2015]
Gatunek: hard sience fiction
Ocena: 7,5/10
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Czytam fantastykę
Historia z trupem
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu [240,6+2,3=242,9]
Czytam fantastykę
Historia z trupem
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu [240,6+2,3=242,9]