Tytuł: "Pomnik Cesarzowej Achai #1", "Pomnik Cesarzowej Achai #2
Wydawnictwo: Fabryka Słów
Stron: 678 i 704
I wydanie: 2012 i 2013
Gatunek: fantasy
Ocena: 8/10 i 6,5/10
Pomnik cesarzowej jest potężny i wzbudza strach.
Od wydarzeń z "Achai"minęło tysiąc lat. Cesarstwo chyli się ku upadkowi, armia cały czas wykańcza się walcząc z potworami. Tymczasem po drugiej stronie globu, za Górami Pierścienia, polska marynarka wojenna testuje eksperymentalną łódź pod wodną. Jednocześnie z drugiej strony zbliża się wyprawa wojenna z czarownicą Kai na pokładzie.
Tym razem recenzja jest nietypowa, bo dwie części przeczytałam w odstępie tygodnia. Nigdy tak nie robię, ale "Pomnik Cesarzowej Achai" po prostu mnie porwał i znokautował poprzednią serię z cyklu, "Achaję".
"Achaja" posiada specjalne miejsce w moim zimnym serduchu. Przeczytałam ją w czerwcu zeszłego roku i muszę stwierdzić, że to jej zawdzięczam zrycie bani do obecnego stopnia. Taka prawda. To nie jest książka dla czternastolatek wkraczających w swoją przygodę z fantastyką. Ale spodobała mi się ona w pewien perwersyjny sposób. Była to po prostu (nie)klasyczna fantasy z trochę zbyt dużą ilością polityki. Tutaj mamy coś zupełnie innego.
Najbardziej podobała mi się konfrontacja dwóch cywilizacji i to jest najmocniejsza strona tej serii. Może nie byłoby takiego efektu, gdyby Ziemiański sięgnął po współczesność. Ale to jest dwudziestolecie międzywojenne! :o Antybiotyki są dopiero w fazie testów, nie ma jeszcze kobiet-marynarzy... Autor po prostu ścisnął to wspomniane zimne serducho w zachwycie. A w dodatku to wyobrażenie, że Polska ma armię z prawdziwego zdarzenia... Ech.
Po raz kolejny Ziemiański udowodnił, że w polskiej fantastyce większego speca od bitew i wojskowości nie ma (a jeśli jest, to go jeszcze nie spotkałam). Pomimo że przez większość czasu jestem dość pokojowo nastawioną istotą, to krwawe walki w dolinie Sait mnie po prostu porwały. Dziwi mnie to szczególnie, że podobne sceny w "Achai" i drugiej części "Pomnika..." już mnie tak nie wciągnęły. Ale i tak kunszt taktyki podziwiam.
Najlepszą narracją jest ta Tomaszewskiego. Go chyba nie sposób nie lubić, a i ciekawe wydarzenia go lubią, bo to on w nich najczęściej występuje. W porównaniu pozostałe dwie główne bohaterki wypadają dosyć blado. Shen jest żołnierzem, czyli wiemy czego oczekiwać. To do niej należą wszystkie bitwy. Irytował mnie nieco jej bezbłędny zmysł dowódczy i strategiczny, połączony z kompletną niewinnością w pewnych sprawach. Podobne odczucia mam co do Kai - zabójczo nijaka. Najciekawszy jest zaginiony wątek miłosny pomiędzy nią a Tomaszewski. Przy pierwszym tomie myślałam sobie: "a nuż widelec coś się z tego wykluje", by przy drugim zrobić minę mniej więcej taką: O.o Ogólnie w drugiej części brakuje kompletnie jej przeżyć. Oczywiście, znajdziemy trochę jej narracji, ale jest to bardziej relacja. Ups?
Ogólnie drugi tom jest słabszy. Pojawiają się dwie nowe ważniejsze postacie: szpieg Rand (którego nie polubiłam) i jego głuchoniema pomocnica Aie (która polubiłam). Skoro napotykamy szpiegów, to znaczy, że przylezie za nimi POLITYKA. A jak pamiętam z "Achai", u Ziemiańskiego nie wróży to nic dobrego.Mimo że druga część jest objętościowo większa od pierwszej, to wydarzeń jest tam znacznie mniej. Przede wszystkim autor nieco odchodzi od wątku poszukiwania Pomnika Cesarzowej Achai (taki mały, niegroźny spoiler) na rzecz obserwowania upadku Cesarstwa od wewnątrz. Jak ja to lubię. Dopiero na koniec coś NAPRAWDĘ zaczyna się dziać i wyjaśniają się kolejne tajemnice.
Tak więc kolejna seria z cyklu jest znacznie lepsza od poprzedniej. Autorowi udało się uniknąć części starych błędów, ale nie wszystkich. Teraz jest mniej wulgarnie (we wszystkich znaczeniach tego słowa), a pojawia się intryga na stopniu niemal międzyświatowym. Z pewnością sięgnę po następne części, mając na dzieję, że dorównają pierwszej (ale z doświadczenia szczerze wątpię). Polecam wszystkim weteranom polskiej fantastyki i fanom wojskowości, czyli raczej przedstawicielom płci brzydszej. Ale niech ktoś spróbuje nie przeczytać najpierw "Achai"!
Marre
PS. Przepraszam, że tak rzadko piszę. Obiecywałam sobie publikować codziennie (dużo czytam), a wyszło... Urlop rodziców, rozumiecie.
Najbardziej podobała mi się konfrontacja dwóch cywilizacji i to jest najmocniejsza strona tej serii. Może nie byłoby takiego efektu, gdyby Ziemiański sięgnął po współczesność. Ale to jest dwudziestolecie międzywojenne! :o Antybiotyki są dopiero w fazie testów, nie ma jeszcze kobiet-marynarzy... Autor po prostu ścisnął to wspomniane zimne serducho w zachwycie. A w dodatku to wyobrażenie, że Polska ma armię z prawdziwego zdarzenia... Ech.
Po raz kolejny Ziemiański udowodnił, że w polskiej fantastyce większego speca od bitew i wojskowości nie ma (a jeśli jest, to go jeszcze nie spotkałam). Pomimo że przez większość czasu jestem dość pokojowo nastawioną istotą, to krwawe walki w dolinie Sait mnie po prostu porwały. Dziwi mnie to szczególnie, że podobne sceny w "Achai" i drugiej części "Pomnika..." już mnie tak nie wciągnęły. Ale i tak kunszt taktyki podziwiam.
Najlepszą narracją jest ta Tomaszewskiego. Go chyba nie sposób nie lubić, a i ciekawe wydarzenia go lubią, bo to on w nich najczęściej występuje. W porównaniu pozostałe dwie główne bohaterki wypadają dosyć blado. Shen jest żołnierzem, czyli wiemy czego oczekiwać. To do niej należą wszystkie bitwy. Irytował mnie nieco jej bezbłędny zmysł dowódczy i strategiczny, połączony z kompletną niewinnością w pewnych sprawach. Podobne odczucia mam co do Kai - zabójczo nijaka. Najciekawszy jest zaginiony wątek miłosny pomiędzy nią a Tomaszewski. Przy pierwszym tomie myślałam sobie: "a nuż widelec coś się z tego wykluje", by przy drugim zrobić minę mniej więcej taką: O.o Ogólnie w drugiej części brakuje kompletnie jej przeżyć. Oczywiście, znajdziemy trochę jej narracji, ale jest to bardziej relacja. Ups?
tak dla wzbudzenia wspomnień... |
Tak więc kolejna seria z cyklu jest znacznie lepsza od poprzedniej. Autorowi udało się uniknąć części starych błędów, ale nie wszystkich. Teraz jest mniej wulgarnie (we wszystkich znaczeniach tego słowa), a pojawia się intryga na stopniu niemal międzyświatowym. Z pewnością sięgnę po następne części, mając na dzieję, że dorównają pierwszej (ale z doświadczenia szczerze wątpię). Polecam wszystkim weteranom polskiej fantastyki i fanom wojskowości, czyli raczej przedstawicielom płci brzydszej. Ale niech ktoś spróbuje nie przeczytać najpierw "Achai"!
Marre
PS. Przepraszam, że tak rzadko piszę. Obiecywałam sobie publikować codziennie (dużo czytam), a wyszło... Urlop rodziców, rozumiecie.
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Czytam fantastykę
Historia z trupem
Czytam opasłe tomiska
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu - 112,5+8,5=121cm
Czytam fantastykę
Historia z trupem
Czytam opasłe tomiska
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu - 112,5+8,5=121cm