Tytuł: "Legion"
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Stron: 791
I wydanie: 2013
Gatunek: powieść historyczna
Ocena: 7,5/10
Byli solą tej ziemi, wyrośli w polskich lasach - liczyli tylko na siebie. Nie mieli broni ani z Londynu, ani z Moskwy. Ich jedynym orężem była odwaga. Kiedy wielu upadło na duchu i rozpoczęło pertraktacje z Sowietami, oni postanowili nie poddać się nikomu i przedrzeć do armii polskiej na Zachodzie. Ponad tysiąc karnych, zdecydowanych na wszystko żołnierzy Brygady Świętokrzyskiej dotarło do Czech. W Holiszowie brawurowo oswobodzili zaminowany i przygotowany do spalenia niemiecki obóz koncentracyjny dla kobiet. Setki uratowanych od śmierci Polek, Żydówek i Francuzek w dowód wdzięczności podarowały im serduszka uszyte z pasiaków. Najwyższe odznaczenie, jakie dostali w życiu.
[źródło opisu: okładka]
Tyle mówi się i pisze o AK, o Żołnierzach Wyklętych. Nie twierdzę, że niesłusznie. Ale ciężko nie zauważyć, że zdajemy się zapominać o bardziej chwalebnych momentach naszej historii. Pamiętamy o tragicznej porażce tragicznego już z założenia Powstania Warszawskiego [i słusznie, pamiętamy, żeby nie było!], ale to jedyne zwycięskie, Powstanie Wielkopolskie, śmiem stwierdzić, że ignorujemy. I ten sam problem dotyczy Brygady.
Po tym przydługim wstępie mogę przejść do właściwej recenzji. Jako tytuł umieściłam wspaniałe hasło z czwartej strony okładki, które moim zdaniem świetnie oddaje charakter Brygady i jej członków. Po Legionie spodziewałam się zupełnie czegoś innego: otóż Brygada powstaje około strony 600. Akcja rozpoczyna się wraz z wybuchem wojny, wydarzeniami kampanii wrześniowej. Przez kolejne strony dane mi było obserwować przebieg wszystkich wydarzeń z punktu widzenia kilku bohaterów, których los miał związać z Brygadą.
Jest Jaxa, twórca Związku Jaszczurczego [NSZ], Zub-Zdanowicz, któremu po kampanii wrześniowej udało się dostać na Zachód, by później wrócić do Polski jako spadochroniarz [AK, później NSZ], Żbik, dowódca oddziału partyzanckiego z okolic Częstochowy [NSZ], Fenix, Żyd, któremu na fałszywych papierach udało się przetrwać wojnę [AK, później NSZ] oraz Jakub i Pola, rodzeństwo ludowców. O tych ostatnich chciałam napisać więcej, bo niezwykle spodobała mi się kreacja ich historii. Historii ludowców, którzy chcieli komunistycznej, ale wolnej Polski, którzy nie chcieli walczyć z rodakami, a którzy wraz z wkroczeniem Sowietów znaleźli się między młotem a kowadłem. Całość została zaś doprawiona szeregiem naprawdę ciekawych postaci epizodycznych, świetnie dopełniających klimatu całości.
Cherezińska jak zwykle najlepiej czuje się w klimatach politycznych. I mnie, która spraw takich nie cierpi na równi z osłabiającymi mnie datami kolejnych bitew, niezwykle podobał mi się ten plastyczny obraz politycznego burdelu okresu II wojny światowej, a o którym zwykle się nie wspomina. Jak to AK miało związane ręce zasadą sojusznik naszego sojusznika jest naszym sojusznikiem [mowa o Anglikach i Sowietach], którą to można uznać jednocześnie za główną przyczynę wybuchu i upadku PW [o którym jednak w książce wspomina się tylko wtedy, gdy miało bezpośrednie wpływy na sytuację NSZ]. Bo to to ostatnie od początku do końca pamiętało o tym, że wrogiem są zarówno Niemcy, jak i ZSRS.
Wspomniałam o polityce, w kontrze do której znajdują się potyczki oraz bitwy, czyli szeroko pojęta akcja. Te są opisane z typowym dla autorki minimalizmem, co wiąże się z jej, niemiłym dla mnie, zwyczajem "skakania" po narracjach. Czyli z grubsza akcja - czas teraźniejszy, dialogi - czas przeszły. No właśnie. Z grubsza. Bo wiadomo, że gdy używa się tego "wątpliwego moralnie" przyspieszacza akcji, to, szczególnie w tak długiej powieści, w końcu wyjdzie pomieszanie z poplątaniem, czyli jedno zdanie tak, drugie siak, a trzecie z powrotem tak. W Odrodzonym królestwie tej samej autorki, również to się pojawiało, ale na znacznie mniejszą skalę. A tutaj zwyczajnie raziło.
Być może wychwyciłaby to korekta, ale... ta niestety dosyć nawaliła. W książce roi się nie tyle od literówek, co od zwyczajnych logików, które można by wychwycić zwyczajnie przy ponownej lekturze. Sytuacja jest tym bardziej dla mnie przykra, że dotąd uważałam Zysk i S-kę za bardzo solidne pod tym względem wydawnictwo.
Wykres przyjemności lektury przypominałby sinusoidę: gdy dane kilkadziesiąt stron zaczynało mnie nudzić, to kolejne wciągało bez reszty. I tak kilka razy. Ale zawiódł mnie nieco sam fragment dotyczący Brygady. Był taki... no nie wiem... skrótowy? Jakby autorce się spieszyło. I jako że była to przedostatnia część przed zakończeniem, nieco zaburzyła moją ocenę. Na minus, niestety.
Jest to jednak pozycja warta uwagi i przeczytania przez każdego Polaka. Otworzyła mi oczy na wiele spraw z okresu II wojny światowej. A Cherezińska po raz kolejny udowodniła mi, że podręczniki są do... bani. Polecam gorąco.
Marre
* NSZ - Narodowe Siły Zbrojne
zdjęcie przedstawiające Brygadę Świętokrzyską źródło: irekw.internetdsl.pl |
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Historia z trupem
Czytam opasłe tomiska
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu [180,2+5,8=186cm]
Historia z trupem
Czytam opasłe tomiska
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu [180,2+5,8=186cm]