Film wciąż przede mną, ale zdruzgotało mnie, że "użyto" aktorek chińskich... Serio? |
Od Wyznań gejszy oczekiwałam dość sporo. Uwielbiam tematykę japońską i o gejszach już trochę czytałam (tutaj znajdziecie moją recenzję świetnej Gejszy Lizy Dalby). I choć przez większość czasu byłam bardzo zadowolona z lektury, to ostateczny efekt nie jest już taki zachwycający.
Wyznania gejszy przedstawiają historię Sayuri. Poznajemy ją jako dziecko, córkę prostego rybaka. Mając dziewięć lat, po śmierci matki, zostaje sprzedana do okiya w znanej dzielnicy Kioto, Gion. Jej starsza siostra trafia do domu publicznego. Sayuri rozpoczyna powolną, pełną wyrzeczeń edukację. Jej życie dodatkowo utrudnia zazdrosna Hatsumomo. Mimo przeciwności losu stanie z czasem jedną z najbardziej znanych współczesnych gejsz, Mineko Iwasaki.
Sądząc z samego opisu, fabuła wydaje się być typową historią "od pucybuta do milionera", ale w rzeczywistości wygląda to dużo lepiej. Zaletą jest forma: Golden zdecydował się opowiedzieć całość ustami Sayuri, która zwraca się do fikcyjnego adresata, profesora Jacoba Haarhuisa. Dodało to powieści lekkości i faktycznie czyta się ją, jakby ktoś nam ją opowiadał. Na tym etapie to bardzo przyjemne czytadło. Do wyższej "rangi" podnosi je zaskakująco duża ilość informacji o życiu gejszy w tamtych czasach. Właśnie dzięki wspomnianej formie udaje się je przekazać wyjątkowo naturalnie. Widać, że Golden posiada szeroką wiedzę na ten temat i nie omieszka się nią dzielić.
Dotąd Wyznania gejszy są naprawdę dobrą książkę i pozostają taką przez ponad połowę objętości, lecz im dalej w las, tym bardziej widać niedociągnięcia. Słabą stroną autora są bohaterowie. Zacznijmy od Sayuri. Póki patrzymy na nią przez pryzmat tego, co się jej przydarza niezależnie od niej, to wypada ona dosyć dobrze. Jednak jej działania są po prostu... idiotyczne. Piję przede wszystkim do wątku znajomości z Prezesem. Otóż od pewnego momentu ma ona na jego punkcie obsesję. Ale w zasadzie można by to zrzucić na karb młodego wieku: ot, młodzieńcze zauroczenie, które z przyczyn losowych ciągle się tli. I ja naprawdę wierzyłam, że autor rozwiąże całą sprawą w jakiś dojrzały sposób, tj. Sayuri pozna kogoś innego albo pokocha Nobu (serio ich ze sobą shipowałam). Ale nie. Golden wybrał najmniej prawdopodobne i najbardziej hollywoodzkie z możliwych zakończeń; tak tendencyjne, że aż niemożliwe. Domyślacie się, prawda? Mam nadzieję, że nikomu nie zepsułam tym zabawy.
Główna bohaterka w pewnym momencie nabiera też niestety cech Mary Sue. Przede wszystkim: niemal każda kobieta musi jej zazdrościć. Bo jest piękna i ma błękitne ślepka. Spójrzmy na Hatsumomo: wredna jędza o kamiennym sercu. Choć w jej wypadku akurat wiele można zrzucić na karb rozpieszczenia itd. Ale ja naprawdę nie potrafię wybaczyć autorowi tego, jak pokierował postacią Dyni, której od początku kibicowałam: miłej, ciepłej, niezepsutej (ale na jej nieszczęście, bez błękitnych ślepek). Tymczasem Golden potraktował ją trochę jak substytut Hatsumomo, gdy ta już zeszła ze sceny; jakby ktoś zawsze musiał zazdrościć i źle życzyć protagonistce. Wykorzystał ją do działań zupełnie według mnie niezgodnych z jej wcześniej wykreowanym charakterem. Wszystko to chyba wyłącznie po to, by czytelnik jeszcze bardziej współczuł Sayuri (bo ma błękitne ślepka), ale u mnie wywołało to efekt zgoła odwrotny. Dodatkowo irytował mnie sposób przedstawienia jej sukcesów. Najpierw ktoś mówi, że osiągnięcie czegoś jest niewykonalne, a potem otrzymujemy relację, jak Sayuri to po prostu robi. Autor zaprzecza sam sobie, negując wysiłki, jakich wymaga praca gejszy. A potem nazywa ją wielką. Trochę słabo.
Mimo wszystko Wyznania gejszy postaram się wspominać właśnie jako dobre czytadło. Nie jest to literatura wysokich lotów, a czasem nawet zahacza o etykietkę "babskiego powieścidła", ale to całkiem przyjemna lektura na wieczór w fotelu. Polecam raczej paniom, chociaż i panom może się spodobać.
Marre
Dotąd Wyznania gejszy są naprawdę dobrą książkę i pozostają taką przez ponad połowę objętości, lecz im dalej w las, tym bardziej widać niedociągnięcia. Słabą stroną autora są bohaterowie. Zacznijmy od Sayuri. Póki patrzymy na nią przez pryzmat tego, co się jej przydarza niezależnie od niej, to wypada ona dosyć dobrze. Jednak jej działania są po prostu... idiotyczne. Piję przede wszystkim do wątku znajomości z Prezesem. Otóż od pewnego momentu ma ona na jego punkcie obsesję. Ale w zasadzie można by to zrzucić na karb młodego wieku: ot, młodzieńcze zauroczenie, które z przyczyn losowych ciągle się tli. I ja naprawdę wierzyłam, że autor rozwiąże całą sprawą w jakiś dojrzały sposób, tj. Sayuri pozna kogoś innego albo pokocha Nobu (serio ich ze sobą shipowałam). Ale nie. Golden wybrał najmniej prawdopodobne i najbardziej hollywoodzkie z możliwych zakończeń; tak tendencyjne, że aż niemożliwe. Domyślacie się, prawda? Mam nadzieję, że nikomu nie zepsułam tym zabawy.
Główna bohaterka w pewnym momencie nabiera też niestety cech Mary Sue. Przede wszystkim: niemal każda kobieta musi jej zazdrościć. Bo jest piękna i ma błękitne ślepka. Spójrzmy na Hatsumomo: wredna jędza o kamiennym sercu. Choć w jej wypadku akurat wiele można zrzucić na karb rozpieszczenia itd. Ale ja naprawdę nie potrafię wybaczyć autorowi tego, jak pokierował postacią Dyni, której od początku kibicowałam: miłej, ciepłej, niezepsutej (ale na jej nieszczęście, bez błękitnych ślepek). Tymczasem Golden potraktował ją trochę jak substytut Hatsumomo, gdy ta już zeszła ze sceny; jakby ktoś zawsze musiał zazdrościć i źle życzyć protagonistce. Wykorzystał ją do działań zupełnie według mnie niezgodnych z jej wcześniej wykreowanym charakterem. Wszystko to chyba wyłącznie po to, by czytelnik jeszcze bardziej współczuł Sayuri (bo ma błękitne ślepka), ale u mnie wywołało to efekt zgoła odwrotny. Dodatkowo irytował mnie sposób przedstawienia jej sukcesów. Najpierw ktoś mówi, że osiągnięcie czegoś jest niewykonalne, a potem otrzymujemy relację, jak Sayuri to po prostu robi. Autor zaprzecza sam sobie, negując wysiłki, jakich wymaga praca gejszy. A potem nazywa ją wielką. Trochę słabo.
Mimo wszystko Wyznania gejszy postaram się wspominać właśnie jako dobre czytadło. Nie jest to literatura wysokich lotów, a czasem nawet zahacza o etykietkę "babskiego powieścidła", ale to całkiem przyjemna lektura na wieczór w fotelu. Polecam raczej paniom, chociaż i panom może się spodobać.
Marre
Plusy:
- forma opowieści
- ciekawe przedstawienie życia w Japonii w pierwszej połowie XX wieku
- duża ilość lekko przekazanych informacji oraz szczegółów
- tematyka
Minusy:
- incydentalny merysuizm głównej bohaterki
- jej relacje z innymi bohaterkami
- rozwiązanie wątków Prezesa i Nobu
- niewielkie skupienie się na sukcesach Sayuri
Tytuł: "Wyznania gejszy"
Oryg. tytuł: "Memoirs of a Geisha"
Wydanie: Albatros, 2007
Tłumaczenie: Witold Nowakowski
Stron: 459
Rok I wydania: 1997 (PL - 2001)
Gatunek: powieść historyczna, obyczajowa