sobota, 11 lutego 2017

Peter Wohlleben "Sekretne życie drzew" | Książka o niczym

zdjęcie w tle: Loren Kems | Flickr


Dość rzadko sięgam po literaturę popularnonaukową. No cóż, jestem niezmiennie zakochana w beletrystyce i jeśli mam do wyboru książkę z jednej lub drugiej kategorii, to, z nielicznymi wyjątkami, sięgnę raczej po powieść. Ale jednak od czasu do czasu w łapki wpada mi coś innego. I dlatego szlag mnie trafia, gdy taka pozycja okazuje się być stratą czasu.

Do Sekretnego życia drzew dość sceptycznie nastawiła mnie już opinia Dociekliwego Kotka (klik). Ale jako że bywa ona dość surowa, nie wzięłam jej słów aż tak poważnie i gdy ujrzałam tę książkę uśmiechającą się do mnie z bibliotecznej półki - po prostu musiałam ją wziąć. Czasem warto słuchać innych, ot co.

Tutaj macie opis wydawnictwa, z którym za chwilę będę się kłócić:
<początek kłamliwego opisu> (1) W lesie dzieją się zdumiewające rzeczy. (2) Są tam drzewa, które porozumiewają się ze sobą, drzewa, które z oddaniem troszczą się o swe potomstwo oraz pielęgnują starych i chorych sąsiadów, drzewa, które doświadczają wrażeń, mają uczucia i pamięć. (3) Niewiarygodne? (4) Ale prawdziwe! (5) Leśniczy Peter Wohlleben snuje fascynujące historie o zdumiewających zdolnościach drzew. (6) Przytacza wyniki najnowszych badań naukowych i dzieli się swoimi obserwacjami z codziennej pracy w lesie. (7) Otwiera przed nami sekretny świat, jakiego nie znamy. <koniec kłamliwego opisu>

Z góry uprzedzam: przeczytałam tylko 50 pierwszych stron i przejrzałam resztę, poczytując fragmenty. Żal mi było czasu. Zapewniam Was jednak, że w moich oczach owe pięćdziesiąt pierwszych stron stanowi naprawdę dobrą reprezentację.


zdjęcie: Cat Burston | Flickr

Trochę wad...

Już od pierwszych stron rzuciła mi się w oczy silna antropomorfizacja drzew. Mam wrażenie, że zasiadając do pisania, autor posiadał pewien zbiór pomysłów i naczelną tezę: ukazać podobieństwo drzew do ludzi (zdania 1-4). Ale zrobił to wyjątkowo nieudolnie. Mówiąc kolokwialnie: nie kupuję tekstów o uch życiu społecznym itd. Owszem, Wohlleben pokazał, że drzewa najlepiej funkcjonują w lesie. I fajnie. Naprawdę miło, iż jako leśnik posiada tak wielki szacunek do roślin, ale zupełnie nie potrafił mnie przekonać do swoich tez, oferując zupełnie nieadekwatne przykłady. Żeby nie było: wiem, iż brak mi obiektywizmu, bo antropomorfizacja permanentnie mnie irytuje. Jednak muszę przyznać, że np. niektórzy dokumentaliści posługują się nią naprawdę zgrabnie i przekonująco. Tu tak nie było.

Ale wiecie co? Ja tę nieudolną antropomorfizację naprawdę bym przeżyła. Gdyby nie druga, znacznie większa wada. Powiedzcie mi, proszę, jakie jest główne założenie literatury popularnonaukowej? Tak, przekazywanie wiedzy w przystępny sposób wydaje się być dobrą odpowiedzą. A z tą wiedzą jest dość poważny problem. Autor zwyczajnie leje wodę i tekst wydaje się... rozrzedzony? To chyba właściwy przymiotnik. Owszem, w książce znajdziecie trochę ciekawych faktów, ale ukrytych w zwałach tekstu o niczym.

Poziom przekazywanej wiedzy jest niepokojący. Dla mnie logicznym jest, że w książce skierowanej do dorosłego czytelnika nie pisze się o rzeczach, które powinien on wynieść ze szkoły. Więc albo Peter Wohlleben o tym zapomniał, albo edukacja w Niemczech stoi na naprawdę niskim poziomie (daleko mi do germanofila, więc nie wiem). Skąpi on naukowych szczegółów (patrz: zdanie nr 6). Owszem, powołuje się na różne badania, ale konkretów brakuje. To ów brak konkretów zadecydował o porzuceniu przeze mnie lektury. Gdy autor w rozdziale o rozmnażaniu drzew zupełnie pominął kwestię przemiany pokoleń (a uważam ją za fascynującą rzecz, o której większość ludzi zwyczajnie zapomina), stwierdziłam: basta. Pomimo poszukiwań, na następnych stronach również o niej nie wspomniał.


zdjęcie: Stiller Beobachter | Flickr


... lecz jeszcze mniej zalet

Przy czym autor przecież nie musiał wcale aż tak iść w stronę popularyzowania nauki, skoro mu to nie szło. Mógł skupić się na opisaniu pasji do swojej pracy i lasów. Niekiedy można ją dostrzec, ale Wohlleben chyba i o tym nie potrafi pisać. Wyraża się prosto i przejrzyście, lecz bez żadnej rewelacji.

Tym samym powstała książka właściwie o niczym. Żal tym bardziej, że wydano ją na cudnym, kredowym papierze i opatrzono licznymi fotografiami. Z całym szacunkiem dla umierających gimnazjów, ale chyba tylko ich uczniom mogę to szczerze polecić. Bo jeśli ktoś posiada jakiekolwiek rozeznanie w temacie, to w Sekretnym życiu drzew nie znajdzie niczego dla siebie. Spróbuję jednak zakończyć tę recenzję pozytywnym akcentem i szczerze polecę inną pozycję: Sagę Puszczy Białowieskiej Simony Kossak (i prawdopodobnie też pozostałe jej książki, aczkolwiek z nimi jeszcze nie miałam przyjemności się zapoznać). Napisaną z pasją, ale i olbrzymią wiedzą oraz rozeznaniem, którymi autorka nie bała się podzielić z czytelnikiem. Wohlleben powinien się uczyć.


Marre


Autor: Peter Wohlleben
Tytuł: "Sekretne życie drzew"

Oryg. tytuł: "Das geheime Leben der Bäume: Was sie fülhen, wie sie kommunizieren - die Entdeckung einer verborgenen Welt"
Wydawnie: Wydawnictwo Otwarte, 2016
Tłumaczenie: Ewa Kochanowska
Zdjęcia: Adam Ławnik | Krzysztof Onikijuk
Stron: 52/358
Rok I wydania: 2015 (PL - 2016)
Gatunek: popularnonaukowe