środa, 10 maja 2017

O Piotrusiu Panie albo byciu dobrym mimo wad


W wyszukiwaniu ilustracji do tego postu starałam się znaleźć złoty środek pomiędzy podkolorowanymi wizjami po LSD w boskich rozdzielczościach a oryginalnymi kadrami w ziemniaczanej jakości... Tak więc z góry przepraszam ;)


Jakiś czas temu miałam urodziny. A w urodziny można spełnić pewne swoje dziwaczne pragnienia. I dlatego obejrzałam najpierw, pierwszy raz od dziesięciu chyba lat, oryginalnego Disnejowskiego Piotrusia Pana, a zaraz potem Les Miserables. A co tam, wolno mi. I o ile Nędznicy wzbudzili we mnie myśli dość typowe (plus dodatkową, że nie pamiętałam, jakie to dobre było), to Piotruś Pan wywołał prawdziwą burzę.

Nie będę tutaj odnosić się do książki, którą czytałam ładne parę latek temu, ani tym bardziej do żadnego z artykułów i opracowań, bo siedziałabym nad nimi tysiąc i jedną noc (najwyżej się okaże, że ktoś kiedyś gdzieś napisał to samo, a co mi tam). Skupię się na samej bajce, i to bez kontynuacji (no bo jak w ogóle porównywać filmy nakręcone w odstępie 50 lat?). Popatrzę więc na Piotrusia Pana tylko jako na jedną z najciekawszych postaci, jakie wykreowała wytwórnia Walta Disneya. Tylko.


(Nie)dobry Piotruś

Jak zapamiętaliście go z dzieciństwa? Bo w mojej pamięci żył jako trzpiotowaty, kapryśny, ale w gruncie rzeczy miły chłopczyk. Tak zapamiętało go dziecko. Dlatego też ponowne spotkanie okazało się wielkim zaskoczeniem.

On nie jest trzpiotowaty. Jest zwyczajnie, po ludzku (i co gorsza: po dziecięcemu) nieodpowiedzialny. Wie, że Zagubieni Chłopcy są wpatrzeni w niego jak w obraz, bezgranicznie mu ufają i jednocześnie, co tu dużo mówić, są strasznie głupi. Ale i tak zostawia ich całkiem samych. "Ciekawy" jest też sposób traktowania przedstawicielek płci pięknej w bajce. Nie lubię stosować współczesnych kluczy do interpretacji dzieł, które powstały n lat temu, ale zarówno Piotruś, jak i cała rzeczywistość Nibylandii... wydają się cholernie seksistowskie. To właśnie cisnęło mi się na usta podczas oglądania. To zabawne, bo kręcąc filmy n lat temu nikt na pewno nie spodziewał się takiego odbioru m. in. sceny ze "squaw nie przyniesie drewna"*, która miała podkreślać to, że dla Wandy nie ma miejsca w Nibylandii. A nam obecnie żołądek się przewraca.



Ale wróćmy do samego Piotrusia. Scena z syrenami. Będąc w centrum ich zainteresowania, totalnie ignoruje Wandę. Zresztą podobnie potraktował wcześniej Dzwoneczka. Określenie go jako wiecznego chłopca nie jest ani odrobinę przesadzone. To egoistyczne i egocentryczne dziecko. Całkowicie niedojrzałe emocjonalne i pozbawione empatii. Na pozór.

Do pewnego momentu ciężko sobie wyobrazić bardziej antypatycznego bohatera. Porwanie Zagubionych Chłopców oraz rodzeństwa Darling zmienia jednak wszystko. Nagle nieważne się staje, jak Piotruś zachowywał się wcześniej. Nieważne, jak wcześniej traktował otaczające go osoby. Ważne, że są one dla niego ważne i że znajdują się w niebezpieczeństwie. I Piotruś wie, że musi je uratować i czyni to bez zastanowienia, ryzykując własnym życiem.


A morał z tego taki...

W nowszych bajkach nie znajdziemy już takich bohaterów. Dzisiaj muszą się oni zmieniać pod wpływem napotkanych przygód, muszą się "uczyć" (Piękna i Bestia pasuje tu jak ulał). Bardzo nie lubię tej poetyki, obecnej nie tylko w utworach dla dzieci, ale atakującej nas zewsząd w codziennym życiu. Bo tak naprawdę niewiele możemy w sobie zmienić. Możemy pozbyć się złych nawyków. Ale przeobrazić jakąś negatywną cechę, stanowiącą przecież poniekąd jeden z fundamentów naszej osobowości - już raczej nie. Milczek nie stanie się rozgadaną duszą towarzystwa tylko dlatego, że się zaweźmie. Piotruś również na pewno się nie zmienił, bo jako wieczny chłopiec nie mógł. Nie rozwijał się, pozostawał takim, jakim był. Z wadami i zaletami. Ale te wady nie przeszkadzały mu zachować się "jak trzeba". To w ogóle bardzo brzydkie sformułowanie wskazujące na jakiś społeczny przymus. Więc: postąpić zwyczajnie dobrze.

I taki jest piękny, głęboki morał tej bajki. Morał, że nawet jeśli ktoś nie jest ideałem, to nie jest z automatu zły. Potrafi kochać i troszczyć się o najbliższych, nawet jeśli, jak Piotruś, na co dzień zupełnie nie potrafi tego okazać. Nawet jeśli z powodu niskich pobudek upada jak Dzwoneczek.

Powinnam zakończyć konstatacją, że takich bajek już się nie robi. To prawda. Ten film to świadectwo innej epoki. Dzisiaj robi się to inaczej. Niekoniecznie gorzej. Zootopia zachwyca nawoływaniem do odrzucenia uprzedzeń względem innych ras czy grup społecznych. Sekrety morza uczą, że cierpienie i strata są integralną częścią życia. W Gdzie jest Dory widzimy wspaniały obraz rodziców, usiłujących umożliwić swojemu niepełnosprawnemu dziecku funkcjonowanie w społeczeństwie i to, że takie funkcjonowanie jest możliwe.

Dlatego polecam oglądać bajki. I marzę o odświeżeniu morału zawartego w Piotrusiu Panie.


Marre


*Swoją drogą: tak bardzo bawi mnie użycie tego określenia w filmie dla dzieci.