poniedziałek, 30 marca 2015

[111] Złota ŻMIJA z Afganistanu


AFGANISTAN - tutaj od wieków ścierały się krwawo armie kolejnych władców dążących do władzy nad światem. Tu walczyli i ginęli najeźdźcy z Macedonii, Wielkiej Brytanii i Rosji. A umierających obserwowały z ukrycia zimne oczy z czarną, pionową źrenicą. Oczy złotej żmii, która jest i której nie ma.

SIÓDMY ROK PANOWANIA Aleksandra Wielkiego. W zapomnianej przez bogów krainie giną najdzielniejsi synowie Macedonii.
ALEKSANDROS HO TRITOS HO MAKEDON

27 LIPCA 1880. W trakcie drugiej wojny angielsko-afgańskiej, 66. pułk piechoty traci w bitwie pod Mainwandem 64 procent swego stanu.
GOD SAVE THE QUEEN!

15 LUTEGO 1989.
Kres sowieckiej interwencji w Afganistanie. Zginęło ponad 13 tysięcy żołnierzy ZSRR.
DA ZDRAWSTWUJET SOWIETSKIJ SOJUZ!

ROK 2009.
Znowu tu są. Nie szurawi i nie Amerykanie. To jacyś inni, zesłani przez szatana niewierni
Oby wygubił ich Allah.
LA ILAHA ILL-ALLAH...

[źródło opisu - nie żeby miało to dużo wspólnego z treścią: okładka]

To miała być ostatnia szansa dana panu Sapkowskiego. Ostatnia jego książka, jaką zaryzykuję. I faktycznie będzie ostatnią.

Pokochałam Sapkowskiego po Wiedźminie. Coś wspaniałego, całkowicie słusznie nazwana klasyką. Tyle że tego, co później zaczęło się wyrabiać, nie potrafię nazwać. Powiedziałabym, że autorowi sodówka uderzyła do głowy, ot co. Już w Narrenturmie powaliły mnie niezrozumiałe wtręty językowe przy jednoczesnym braku fabuły.

Akurat w Żmiji to pierwsze mnie aż tak nie uderzało. Może dlatego, że wtręty były głównie rosyjskie (więc prawie "naturalne"), sporadycznie angielskie (nie wyobrażałam sobie, że zwrot good fellow w polskim zdaniu może brzmieć tak rozwalająco). Ale i tak było ich za dużo. Autor się wymądrza. To chyba najlepsze streszczenie.

W kwestii fabuły, to jej jakość uległa pogorszeniu. Zacznę od opisu z okładki: to jedno wielkie oszustwo. Jest pomysłowy i pobudził moją wyobraźnię. Spodziewałam się opowieści o tajemniczym regionie, który może sam broni się przed najeźdźcami, tak że całe armie przepadają w dziwnych okolicznościach? A teraz, że pozwolę sobie zacytować, znowu tu są. Nie szurawi i nie Amerykanie. To jacyś inni, zesłani przez szatana niewierni. Wybaczyłabym nawet kosmitów, ale nie! Wylądowaliśmy w czasach ZSRR. Tak, to ten przedostatni punkt opisu. Zyskujemy kilka scen z szarego, sołdackiego żywota, kilka potyczek większych lub mniejszych i dziwne wrażenie, że nie widzicie sensu ani przeznaczenia książki (tak, książka musi zawierać swoje przeznaczenie, bo inaczej lepiej żeby była papierem toaletowym.

Poza tym poznałam kilka ciekawych charakterów, do których nie należy niestety główny bohater, który wydaje się chwilami tylko biernym obserwatorem. Autor z nieznanych przyczyn obdarzył go zdolnościami paranormalnymi, których ostatecznie raczej nie wykorzystał. Zupełnie nie rozumiem też rozwiązania akcji i zakończenia (to niestety nie jest równoznaczne).

Książka ta jedna z moich największych porażek ostatnich miesięcy. Oczywiście mogę wspomnieć, że styl oraz język jak zwykle u Sapkowskiego powalają. Tylko po co? Mikropowieść jest przegadana, ze szczątkową fabułą, bez fabuły, spójności. Niesamowicie dołująca mnie jako recenzenta. Autor rozpoczął swoją literacką karierę wysoko, aby Żmiją ostatecznie utwierdzić swój upadek. Bardzo mi z tego powodu przykro. Teraz pozostaje mi tylko symbolicznie odhaczyć Andrzeja Sapkowskiego z listy ulubionych pisarzy na LC. Oczywiście nie polecam.

Marre

źródło: canis.flog.pl
Autor: Andrzej Sapkowski
Tytuł: "Żmija"
Wydawnictwo: SuperNOWA
Stron: 230
I wydanie: 2009
Gatunek: urban fantasy militarne
Ocena: 2/10