Tytuł: "Niezbędnik obserwatorów gwiazd"
Oryg. tytuł: "Boy 21"
Wydawnictwo: Otwarte
Tłumaczenie: Joanna Dziubińska
Stron: 313
I wydanie: 2013 (PL - 2013)
Gatunek: young adult
Ocena: 5/10
Witajcie w Belmont, gdzie rządzą czarne gangi oraz irlandzka mafia (zależy od dzielnicy) i gdzie mieszka Finley. Jego dziadek nie ma obu nóg, ojciec pracuje na nocną zmianę, a matka zginęła w okolicznościach, o których nikt nie chce mówić. Finley też nie chce mówić – odzywa się tylko wtedy, gdy musi. Woli grać w koszykówkę. Jedyną osobą, która rozumie Finleya, jest jego dziewczyna Erin. Oboje co wieczór spotykają się na dachu jego domu, patrzą w gwiazdy i marzą o tym, aby wydostać się z piekła, jakim jest Belmont. Pewnego dnia trener Finleya prosi go o dziwną przysługę i chłopak poznaje Numer 21.
Jedna z tych książek, o których recenzent nie wie, co napisać. Nie, nie zamurowało mnie. Cała historia spłynęła po mnie jak po kaczce. Książka nijaka, pretendująca w dodatku do tytułu głębokiej. Dlatego posłużę się cytatem z okładki, z którm
Opowieść Quicka pełna jest surowych emocji. Daje czytelnikowi poczucie nadziei i optymizmu. Fantastyczna, mocna lektura.
Surowe emocje? Odebrałam to trochę inaczej. Owszem emocji było sporo. Autor stosuje w celu uzyskania owej "surowości" narrację w czasie teraźniejszym i choć lubię taki zabieg, to tutaj wyszło topornie. Nie wiem, czy to wina tłumaczenia, czy problem leży u źródła. Jednak połączenie tego z prostym (czyt. prawie ubogim) słownictwem i stylem nigdy jeszcze chyba nie wyszło nikomu na dobre. Surowe emocje odebrałam jako emocje wyobcowane. Nie wczułam się w psychikę Finleya (bo o to chyba chodziło?). Miałam wrażenie, że jest ona całkiem jednopłaszczyznowa - skupiona się na danej sytuacji, bez żadnych odwołań do wspomnień czy aktualnych problemów. To było chyba najgorsze.
[A tak na marginesie: nie rozumiem pewnego aspektu psychiki Finleya. Koleś kończy liceum, a szczytem marzeń jest całowanie się godzinami z dziewczyną. Bardzo to słodkie, ale... Nie jestem skrzywiona. Jestem realistką.]
Poza tym odniosłam wrażenie, że jej treść w ogóle mnie nie dotyczy. Wiem, że tak nie jest, ale tak się czułam. Dla wielu młodych Amerykanów z miasteczek takich jak Bellmont, w których rządzi mafia, ta książka może okazać się niezwykle ważna. Quick nie stworzył jednak powieści uniwersalnej i nie utożsamiłam się z Finleyem (dochodzą do tego jeszcze wspomniane wyżej argumenty). A uważam, że o to w powieści young adult chodzi. Nie dano mi poczucia nadziei ani optymizmu (a tego nigdy nie za wiele) i na pewno nie nazwałabym jej mocną. Słowem: książka ta dla mnie nic nie znaczy.
No i jak to u mnie bywa: plusy lądują na końcu, gdy już cała frustracja dzisiejszego dnia mnie opuści ;) Uwielbiam sposób, w jaki autor pisze o koszykówce. Lubię ten sport (ale jestem za niska), uznając, że lubię jakikolwiek. I to w czasie gry potrafiłam zrozumieć Finleya. Tam mechaniczność - to jest to!
Książkę czyta się szybko i przyjemnie - dwa dłuższe wieczorki i skończone. Rozdziały są krótkie i dynamiczne. Jednak co ona we mnie zmieniła? Fanów gatunku na pewno zadowoli, ale ja chyba wrócę do swojej niszy i chwilowo skończę z eksperymentami.
Marre
PS. DLACZEGO ZMIENILI OKŁADKĘ? DLACZEGO ZMIENILI OKŁADKĘ? Ta jest boska <3
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Historia z trupem
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu [47+2,3=49,3cm]
Historia z trupem
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu [47+2,3=49,3cm]