sobota, 17 czerwca 2017

Dorota Warakomska "Droga 66" | Autem przez Stany

zdjęcie w tle: Gabriel Millos | Flickr



Do sięgnięcia po Drogę 66 zachęciła mnie, nietypowo, promocja z okazji Światowego Dnia Książki na Woblink: jej audiobook można było pobrać całkiem za darmo. A ja akurat poszukiwałam czegoś do posłuchania w czasie majówkowego układania puzzli (którego efekt możecie zobaczyć tutaj). I zamiast sięgnąć po Balzaca z Wolnych Lektur, wybrałam książkę Doroty Warakomskiej - dziennikarki telewizyjnej, pełniącej m.in. przez cztery lata funkcję korespondentki TVP w Stanach Zjednoczonych. Tak więc nie byle kogo. Tym bardziej szkoda zmarnowanego potencjału Drogi 66.


Droga-matka

Gdy myślę o Drodze 66 (czy też Route 66) widzę ciągnącą się w dal wstążkę szosy, wokół suche łąki, pojedyncze samochody. Poczucie oczyszczającego wyzwolenia gdzieś na styku cywilizacji (droga) i natury (otoczenie). Taki obraz osobie "mocno średnio" zainteresowanej Stanami dała kultura.

Ale dla Doroty Warakomskiej Droga 66 to przede wszystkim ludzie z nią związani: ci mieszkający przy niej, podróżujący po niej i pragnący ją zachować dla potomności (została ona uznana za zabytek oraz narodową drogę krajobrazową). Dziennikarka podróżuje więc przez całą jej długość, od Chicago do Los Angeles, przeprowadzając rozmowy z najróżniejszymi napotkanymi po/na drodze osobami.


Strona techniczna

Trochę zaskoczył mnie sam charakter książki. Nie sposób nie docenić daru rozmowy autorki. Jej łatwość w zawieraniu nowych znajomości i "otwieraniu" innych ludzi robi duże wrażenie. Jednak po kilku godzinach słuchania zaczęła we mnie narastać swoista irytacja. Postać reportażysty jest mile przeze mnie widziana, o ile wnosi coś wartościowego do treści. Tymczasem w tym wypadku nie mogłam pozbyć się wrażenia, że Dorota Warakomska nadmiernie się chwali. Chwali się właśnie owym talentem do kontaktów z ludźmi czy wręcz znajomościami (jak wtedy, gdy wymienia najbardziej znanych w Hollywood Polaków chyba wyłącznie po to, aby pokazać, jak dobrze jest zaznajomiona z filmowym Los Angeles). Co nie jest jedyną irytującą wadą Drogi 66.

Irytują pewne schematy stylistyczne stosowane przez autorkę. M.in. sposób opisu, polegający na wymienianiu po przecinku kolejnych cech charakteryzowanej osoby. Zabieg ciekawy, ale nie wówczas, gdy stosuje się go do większości napotkanych osób. Uwagę zwracają również sztuczne podsumowania, takie jak: Odjeżdżając stamtąd, wciąż myślałam o.... czy Wyruszając w dalszą drogę, nie mogłam zapomnieć... Generalnie wszystko, co nie jest zapisem dialogów, wypada bardzo szkolnie; niby poprawnie, ale bez żadnego polotu.

Nie jestem też niestety usatysfakcjonowana samym audiobookiem. Nietypowo jest on czytany przez samą autorką. Nadaje to z pewnością książce autentyzmu, miłe są również fragmenty, w których słychać, jak Dorota Warakomska uśmiecha się na wspomnienie o jakimś wydarzeniu, a jej polszczyźnie ciężko coś zarzucić. Jednakże. Słychać, że nie jest profesjonalną lektorką i jej tembr głosu zaczyna po kilku godzinach słuchania męczyć.


Banał i hurraoptymizm

W pierwszej części było dużo "misiów", ale i lektura znaczną ich ilość wywołała z gawr i nie potrafiłam ich Wam nie przedstawić. Lecz mam również nieco mniej subiektywne zastrzeżenia, odnoszące się do treści. Przepraszam.

Przede wszystkim nie jest to pozycja dla osób głębiej zainteresowanych Stanami Zjednoczonymi, ich społeczeństwem oraz kulturą, bo niektóre poruszane tematy ocierają się wręcz o banał. Nie jestem znowuż takim amerykańskim geekiem, ale obcowanie z dziełami kultury dało mi pewną wiedzę o tym kraju. Natomiast Dorota Warakomska wykorzystuje opowieść o Drodze 66 do zaprezentowania nam państwa, przez które podróżuje, co samo w sobie nie jest złym pomysłem. Zły jest natomiast w moim odbiorze sam dobór tematów oraz osób; tak sztampowy jak to tylko możliwe. Mamy więc ekscentrycznego milionera, niepełnosprawną skośnooką weterankę wojenną czy kilku przedsiębiorczych ludków stawiających na nogi małe miasteczka, a także ważne atrakcje turystyczne i punkty historyczne. Czytamy/słuchamy o segregacji rasowej, "dziwnych" wspólnotach wyznaniowych, futbolu, współczesnych Indianach czy kowbojach. Brakuje czegoś/kogoś naprawdę oryginalnego. Mamy za to stereotyp USA jako kraju oszałamiającego różnorodnością i miejsca, gdzie spełniają się marzenia.

I ten stereotyp bardzo niepokoi. Niepokoi hurraoptymizm i pewna bezrefleksyjność autorki. Niby ostrzega nas we wprowadzeniu, iż nie jest bezstronna, bo uwielbia Amerykę, ale to w zasadzie żadne wytłumaczenie (podobnie ostrzegała Joanna Bator w Japonii. Smakach i znakach, co nie przeszkodziło jej zaprezentować wielowymiarowego obrazu kraju). Jej stosunek razi najbardziej w przypadku dwóch bohaterów. Jednym z nich jest kontrowersyjny szeryf z Houston, którego pewne nie do końca etyczne zachowania Dorota Warakomska sprowadziła do elementów lokalnego kolorytu. Drugi to właściwie para, para alkoholików. Ale ten alkoholizm (i to "aktywny") nie jest ważny w ujęciu dziennikarki, ważne jest, że są oni szczęśliwi. Nie wiem, czy to specyficzna próba "odczarowania" tego uzależnienia, ale w moim odczuciu bardzo szkodliwa.


Przegapić sedno

Oprócz osób spotykanych po drodze, można wyróżnić również drugą grupę bohaterów: tych bezpośrednio związanych z Drogą 66, żyjących z niej i kultywujących pamięć o niej. Jednakże autorka pisząc o nich, całkowicie ignoruje aspekt szosy samej w sobie. Taki paradoks i mój największy zarzut wobec tej pozycji: Dorota Warakomska nawet nie otarła się o wyjaśnienie fenomenu Drogi 66. Co czyni ją taką wyjątkową w umysłach tylu ludzi? Nie wiadomo. A właśnie refleksja nad tym symbolem wolności była rzeczą, na którą najbardziej czekałam. Czym jest bez niej ta książka? I czy to nie jakiś brak szacunku wobec Drogi-Matki, tak skrzętnie pomijać jej istotę? Dla mnie trochę tak.

Owszem, można traktować Drogę 66 jako zbiór ciekawostek. I faktycznie, pewną wiedzę z niej wyciągnęłam, zainteresowała mnie problematyka współczesnych Indian i chętnie bym coś o nich jeszcze poczytała. Poza tym, słuchanie jej nie wymaga żadnego wysiłki, treść sama wchodzi do głowy. Ale to chyba koniec zalet. Dorota Warakomska zmarnowała potencjał na opowieść o Drodze i "jej" ludziach. Tym bardziej dziwi duża liczba bardzo pozytywnych opinii. Ja jednak nie potrafię jej polecić. Ani laikowi, ani ekspertowi.


Marre


PS. Odkryłam kolejną zasadniczą wadę audiobook: niemożliwość cytowania. A właściwie znalezienia cytatów po zakończonej lekturze. Nie przy podziale na sześćdziesiąt dziewięć fragmentów. Pod tym względem papier wygrywa: nawet jeśli nie zaznaczyłam zawczasu upragnionego fragmentu, to z moją pamięcią fotograficzną odnalezienie go zajmowało max. parę minut. Dlatego też wybaczcie ten brak konkretów i cytatów, który mnie osobiście bardzo drażni. Nie przewidziałam tego problemu.


Autor: Dorota Warakomska
Lektor: jw.

Tytuł: "Droga 66"
Seria wydawnicza: Terra Incognita
Wydanie: W.A.B., 2012 (audiobook)
Stron/czas słuchania: 408 / 10 h 34 min
Rok I wydania: 2012
Gatunek: podróżnicze
Werdykt: nie polecam