sobota, 4 listopada 2017

Olga Tokarczuk "Prowadź swój pług przez kości umarłych" | Średnia literatura na skraju propagandy

Kadr z filmu; myśliwy na polowaniu
w tle: kadr z Pokotu, reż. Agnieszka Holland & Kasia Adamik, 2017



Po fascynującym Domu dziennym, domu nocnym Olgi Tokarczuk dość szybko zdecydowałam się sięgnąć po Prowadź swój pług przez kości umarłych. Wielokrotnie pisałam o moim zamiłowaniu do prozy gatunkowej tworzonej przez autorów zajmujących się na co dzień raczej literaturą ambitną. Tym smutniej mi, że Prowadź swój pług... nie zachwyca, a elementy thrillera schodzą mocno na dalszy plan. Zapraszam.

Wieś na skraju Kotliny Kłodzkiej. W jednym z położonych na uboczu domów zostaje znaleziony martwy człowiek - degenerat i kłusownik. Udławił się kością nielegalnie ubitej sarny. Prosta sprawa? Niekoniecznie. Jego sąsiadka, emerytowana inżynierka i nauczycielka angielskiego, a prywatnie amatorka astrologii, Janina Duszejko, forsuje własną teorię. Dla niej to zemsta zwierząt. Wszyscy biorą to za gadanie starej wariatki, ale gdy giną kolejni myśliwi, coraz więcej osób zaczyna przechodzić na jej stronę. Jak wygląda prawda?


Kadr z filmu; główna bohaterka biegnąca przez zamgloną łąkę


Niezły thriller, słaby kryminał 

Powiedzmy sobie wprost: Prowadź swój pług przez kości umarłych to nawet niezły thriller i dość słaby kryminał. Ciekawa jest sama struktura napięcia (chciałoby się powiedzieć: jego wykres). Nie jest ono budowane wprost, ale sama konstrukcja fabuły pośrednio zmusza nas do samodzielnego jego wywoływania. Już wyjaśniam. Przez większą część akcji jest ono nieobecne, mamy do czynienia z dość obyczajowym opisem lokalnej społeczności i introspekcją głównej bohaterki. Wzrasta wyłącznie w związku ze znajdowaniem kolejnych ciał i natychmiast opada. Niepokoju nie wzbudzają ani opisy, ani "montaż" opowieści. To my sami, znając prawidła gatunku, zaczynamy się niepokoić i zadawać pytanie, kto będzie następny, jak wyewoluuje cała sprawa. Taki zabieg wymaga olbrzymiej świadomości pisarskiej i Tokarczuk naprawdę się udał. I za to czapki z głów.

Ale to właściwie najjaśniejszy element powieści. Już sam wątek kryminalny ekscytujący nie jest i widać, że pełni przede wszystkim rolę służebną wobec problematyki powieści. Tożsamość mordercy podejrzewamy już po kilkudziesięciu stronach, gdy tylko lepiej zapoznamy się z krajobrazem lokalnej ludności. Smuci mnie to tym bardziej, że... ja naprawdę jestem kiepska w te klocki. I do ostatniej strony liczyłam, że autorka zaskoczy mnie w tej kwestii. Ale nie.

Kadr z filmu; borsuk w lesie


Ci źli myśliwi...

W tym miejscu należałoby napisać o ofiarach naszego mordercy, czyli myśliwych. To z nimi wiąże się największe moje zastrzeżenie w stosunku do Prowadź swój pług... Drażni mnie sposób ich przedstawienia jako zbiorowości. Nie jest to jeszcze demonizacja, ale na pewno jednoznaczna ocena. Myślistwo na Płaskowyżu to elitarne hobby, skupiające najważniejszych mężczyzn w społeczności. Choć stanowią jej trzon, to w istocie panuje wśród nich całkowity rozkład moralny, czego zwieńczeniem jest właśnie łowiectwo. Amoralność, patriarchalizm, ignorancja i egoizm charakteryzują wszystkie ich działania. Jak na utwór stawiający bardzo uniwersalne pytania i wyraźnie dążący do uniwersalizmu, to koszmarne uogólnienie oraz stereotypizacja. Bo pomimo osobistych różnic, wszyscy myśliwy są tutaj tacy sami. Czytelnik nie ma możliwości im współczuć jako ofiarom. Całościowy obraz stałby się dużo ciekawszy, gdyby podkreślić nieświadomość moralną bohaterów, wrzucić do kotła jakiegoś naprawdę dobrego człowieka, który zwyczajnie nigdy nie pomyślał, że myślistwo może być złe. Wzbudziłoby to naprawdę duże zamieszanie w całym konflikcie i ukazałoby wieloznaczność moralną zagadnienia.

To nie jest jednak tak, że Prowadź swój pług... jest wyłącznie wykładnią pewnej tezy, nawet jeśli prawdziwej. Konflikt przesuwa się bowiem w stronę samego mordercy i założenia, że zwierzę równe jest człowiekowi. Czy zatem morderca (kurczę, teraz upewniłam Was, że to nie zwierzątka mordują, meh) jest psychopatą, szaleńcem, mścicielem czy kimś postępującym wyłącznie w zgodzie z własnymi przekonaniami i w związku z tym gotowym iść pod prąd?


Kadr z filmu; główna bohaterka przy stole


... i ta dziwna narratorka

Te zagadnienia stają się jeszcze ciekawsze ze względu na osobę, w której głowie się pojawiają. Janina Duszejko to w zasadzie przedstawicielka wielkiej rodziny wioskowych dziwaczek. I jak to one, góruje w rzeczywistości intelektualnie nad pozostałymi bohaterami. A że jest dziwaczką współczesną, to ma na to papierek w postaci tytułu inżyniera. Choć może tutaj, podobnie jak w przypadku myśliwych, autorka nieco przeholowała, czyniąc ją oczywiście bardzo wyzwoloną i dużo lepszą od zacofanych tubylców. Ale co najważniejsze, Duszejko łączy w sobie wykształcenie z zamiłowaniem do astrologii. I stąd jej dziwne kolekcjonowanie dat urodzin oraz śmierci różnych ludzi, potrzebnych jej do horoskopu. Prowadzona przez nią narracja, pełna odwołań do układów gwiazd i cytatów z Williama Blake'a (jest nim również tytuł), skłania nas również do zastanowienia się nad jej zdrowiem psychicznym. Zwłaszcza, że to, co robi, zazwyczaj okazuje się niedźwiedzią przysługą dla forsowanej przez nią sprawy.

Tutaj też nasuwa się pytanie o przyjaciół mordercy. Nie wiadomo, na ile podzielają jego przekonania, na ile uważają jego działania za słuszne, a na ile chcą go chronić. To chyba symptomatyczne dla całej lokalnej społeczności, która, na ile może, a raczej: na ile pozwala jej pogoda, ignoruje naturę. Sformułowania dotyczące relacji człowieka i przyrody oraz ochrony tejże są po prawie dziesięciu latach od premiery książki wciąż tak samo aktualne. I równie dobrze, co z ust bohaterów, mogłyby paść w kontekście wycinki Puszczy Białowieskiej.

Fragment plakatu filmowego; wilk z ludzkim okiem

***

Prowadź swój pług przez kości umarłych jest więc pozycją niezłą, poruszającą ważny temat, ale tylko tyle. Potencjał refleksyjny został zaprzepaszczony na rzecz czarno-białego obrazu wszystkich poza główną bohaterką i mordercą. To tym smutniejsze, że pewnie większość nieprzekonanych czytelników potraktuje tę powieść jako skierowaną przeciw nim propagandę, a nie wartościowy dyskurs. Teraz czekam na Pokot, choć sądząc po komentarzach w Internecie, wydaje mi się, że Agnieszka Holland niewiele zmieniła w całościowym wydźwięku.

Choć sama się rozczarowałam, to książkę polecam. Polecam miłośnikom prozy zaangażowanej ekologicznie oraz motywu astrologii w literaturze. A na następny ogień pójdzie Anna In w grobowcach świata.


Marre


Autor: Olga Tokarczuk
Tytuł: "Prowadź swój pług przez kości umarłych"
Wydanie: Wydawnictwo Literackie, Kraków 2009
Ilustracje: Jaromír Švejdik
Stron: 315
Rok I wydania: 2009
Gatunek: thriller
Werdykt: polecam - nie polecam