Dzisiaj znów nie będzie tak pozytywnie, jak bym chciała. Wszyscy Różaniec chwalą i chwalą słusznie. Tyle że w kontekście poprzednich powieści autora ta konkretna budzi we mnie pewne zastrzeżenia. Zapraszam.
Niedaleka (przynajmniej pod względem społecznym) przyszłość. Dziewięćdziesiąt lat temu ludzkość opuściła zdewastowaną Ziemię, by zamieszkać w olbrzymich miastach-pierścieniach, krążących wokół Słońca po orbicie Ziemi. Pierścienie są całkowicie samowystarczalne, prowadzą między sobą wyłącznie handel informacjami. Grawitację zapewnia siła dośrodkowa, a bezpieczeństwo - system o nazwie g.A.I.a.
G.A.I.a działa na zasadzie prewencji, obliczając prawdopodobieństwo dokonania przestępstwa. Każdy obywatel posiada własny licznik punktów P.Z., które przyznawane są mu za każdorazowe złamanie prawa, wystawienie na ryzyko siebie i innych oraz wszelkie negatywne doświadczenia czy traumy. Po osiągnięciu pewnego progu zostaje poddanie Eliminacji i usunięty ze społeczeństwa. Dla dobra obywateli wartość PZ jest tajna, ale istnieje ktoś, kto potrafi ją odczytać. Ale gdy zdolnościami Harpada równocześnie zainteresują się mafia i policja, będzie to początek końca porządku tego świata.
Zacznę niesubtelnie. Różaniec to świetne science fiction. Otrzymujemy oryginalną wizję świata oraz szczegółową jej ekstrapolację na wszystkie aspekty codziennego życia. I choć to chyba najmniej szalony pomysł spośród wszystkich "dorosłych" powieści autora i dość mocno osadzony w konkretnych naukowych projektach (ja... miałam takie zadanie w podręczniku do fizyki), to bardzo konkretny i zapadający w pamięć. "Pierścieniowe" stacje i statki kosmiczne są obecne w SF od dłuższego czasu (moim pierwszym skojarzeniem jest statek z filmowego Marsjanina, ale taki też kształt ma spes w opowiadaniu Ursuli K. le Guin, Sen Newtona ze zbioru Rybak znad Morza Wewnętrznego), ale już z pomysłem uczynienia z nich kilkumilionowych zamkniętych ekosystemów i umieszczenia na orbicie okołosłonecznej spotykam się po raz pierwszy. Intrygujące są również społeczne implikacje zarówno życia w pierścieniach (slumsy w pobliżu Krawędzi), jak i istnienia g.A.I. Choć zastanawia mnie, jak eliminacja kilkudziesięciu tysięcy osób rocznie (wybaczcie brak cytatu) miałaby się do obecnego poziomu przyrostu naturalnego...
Zapewne zaskoczy was, że przez 2/3 książki równolegle z historią Harpada śledzimy wątek polityczny i okazuje się on dużo ciekawszy. Podczas gdy ten pierwszy to w gruncie rzeczy standardowy trop ojca-everymana obdarzonego niezwykłym talentem i gotowego na wszystko, by ratować swoje dziecko, to drugi oferuje nam wciągające political fiction balansujące na skraju thrillera. Całe napięcie opiera się na znajomości celu fabuły: wiemy, że finałem będzie rozpracowanie działania g.A.I., eliminacji oraz pierścieni. Nie wiemy jednak, co do tego ma wątek polityczny. Dynamicznie przeplatane epizody z punktu widzenia wielu narratorów prowadzą nas do jakiegoś punktu kulminacyjnego. Ale co się wydarzy? Nie wiadomo.
To wszystko nie zadziałałoby, gdyby nie niezwykła sprawność "konstruktorska" Kosika. I to chyba ona zaskoczyła mnie najbardziej. Po lekturze dziewiętnastu książek autora (jak podaje moje LC) pamiętałam jedno: dłużyzny mu się zdarzają. Podobne stanowiły m.in. główny problem najbardziej podobnego do Różańca, debiutanckiego Marsa (również z dość silnym udziałem political fiction). Tymczasem tutaj nie dość, że autor panuje nad liczną grupą narratorów, to odważnie poczyna sobie z formą, posuwając się nawet do dość ryzykownego zabiegu, jakim jest zwodzenie czytelnika samą strukturą powieści. I co najważniejsze - robi to wszystko z sukcesem, czyniąc z Różańca powieść nie tylko ciekawą pod względem treści, ale i formalnie.
Jednak muszę jeszcze wrócić do tej zawartości. Specjalnie zostawiłam tę kwestię na koniec. Wspominałam o podobieństwach pomysłu względem innych tworów science fiction, kluczowy problem dotyczy jednak podobieństwa względem innych powieści Kosika. Ostatecznie rozwiązanie funkcjonowania Pierścienia, choć idealnie rozegrane i spajające całość, rozczarowało mnie. Ograniczając spoilery do minimum: to trzecia powieść autora z motywem cyklicznego świata. Owszem, w Verticalu oraz Kameleonie prezentował się on zupełnie inaczej, co innego było przyczyną cykliczności, ale to wciąż ten sam koncept. Niezwykle charakterystyczny koncept. Dodając do tego dość bliski zasięgiem setting (który sam w sobie wadą nie jest), problematykę wolnej woli, sumienia oraz samodzielnego myślenia (stanowiącą sedno ostatnich kilku powieści z Felixa, Neta i Niki) i kolejnego w twórczości autora everymana, dostajemy chyba najmniej oryginalną spośród dotychczasowych powieści Kosika dla dorosłych. A równocześnie, paradoksalnie, najlepszą. Bo tym razem Kosikowi udało się te wszystkie elementy wykorzystać po prostu lepiej. I co tu począć z takim fantem?
Różaniec na pewno jest powieścią godną polecenia i chyba najlepszą, by zacząć od niej przygodę z "dorosłą" twórczością autora. Nie zawiedzie jego dotychczasowych fanów, ale i nie zapewni im takiego ciosu w żołądek, jakim dla mnie było rozwiązanie Marsa czy Verticalu. Ale daleko mi do odradzania. Bo to bardzo dobre i wciągające SF jest.
Marta
Zacznę niesubtelnie. Różaniec to świetne science fiction. Otrzymujemy oryginalną wizję świata oraz szczegółową jej ekstrapolację na wszystkie aspekty codziennego życia. I choć to chyba najmniej szalony pomysł spośród wszystkich "dorosłych" powieści autora i dość mocno osadzony w konkretnych naukowych projektach (ja... miałam takie zadanie w podręczniku do fizyki), to bardzo konkretny i zapadający w pamięć. "Pierścieniowe" stacje i statki kosmiczne są obecne w SF od dłuższego czasu (moim pierwszym skojarzeniem jest statek z filmowego Marsjanina, ale taki też kształt ma spes w opowiadaniu Ursuli K. le Guin, Sen Newtona ze zbioru Rybak znad Morza Wewnętrznego), ale już z pomysłem uczynienia z nich kilkumilionowych zamkniętych ekosystemów i umieszczenia na orbicie okołosłonecznej spotykam się po raz pierwszy. Intrygujące są również społeczne implikacje zarówno życia w pierścieniach (slumsy w pobliżu Krawędzi), jak i istnienia g.A.I. Choć zastanawia mnie, jak eliminacja kilkudziesięciu tysięcy osób rocznie (wybaczcie brak cytatu) miałaby się do obecnego poziomu przyrostu naturalnego...
Zapewne zaskoczy was, że przez 2/3 książki równolegle z historią Harpada śledzimy wątek polityczny i okazuje się on dużo ciekawszy. Podczas gdy ten pierwszy to w gruncie rzeczy standardowy trop ojca-everymana obdarzonego niezwykłym talentem i gotowego na wszystko, by ratować swoje dziecko, to drugi oferuje nam wciągające political fiction balansujące na skraju thrillera. Całe napięcie opiera się na znajomości celu fabuły: wiemy, że finałem będzie rozpracowanie działania g.A.I., eliminacji oraz pierścieni. Nie wiemy jednak, co do tego ma wątek polityczny. Dynamicznie przeplatane epizody z punktu widzenia wielu narratorów prowadzą nas do jakiegoś punktu kulminacyjnego. Ale co się wydarzy? Nie wiadomo.
To wszystko nie zadziałałoby, gdyby nie niezwykła sprawność "konstruktorska" Kosika. I to chyba ona zaskoczyła mnie najbardziej. Po lekturze dziewiętnastu książek autora (jak podaje moje LC) pamiętałam jedno: dłużyzny mu się zdarzają. Podobne stanowiły m.in. główny problem najbardziej podobnego do Różańca, debiutanckiego Marsa (również z dość silnym udziałem political fiction). Tymczasem tutaj nie dość, że autor panuje nad liczną grupą narratorów, to odważnie poczyna sobie z formą, posuwając się nawet do dość ryzykownego zabiegu, jakim jest zwodzenie czytelnika samą strukturą powieści. I co najważniejsze - robi to wszystko z sukcesem, czyniąc z Różańca powieść nie tylko ciekawą pod względem treści, ale i formalnie.
Jednak muszę jeszcze wrócić do tej zawartości. Specjalnie zostawiłam tę kwestię na koniec. Wspominałam o podobieństwach pomysłu względem innych tworów science fiction, kluczowy problem dotyczy jednak podobieństwa względem innych powieści Kosika. Ostatecznie rozwiązanie funkcjonowania Pierścienia, choć idealnie rozegrane i spajające całość, rozczarowało mnie. Ograniczając spoilery do minimum: to trzecia powieść autora z motywem cyklicznego świata. Owszem, w Verticalu oraz Kameleonie prezentował się on zupełnie inaczej, co innego było przyczyną cykliczności, ale to wciąż ten sam koncept. Niezwykle charakterystyczny koncept. Dodając do tego dość bliski zasięgiem setting (który sam w sobie wadą nie jest), problematykę wolnej woli, sumienia oraz samodzielnego myślenia (stanowiącą sedno ostatnich kilku powieści z Felixa, Neta i Niki) i kolejnego w twórczości autora everymana, dostajemy chyba najmniej oryginalną spośród dotychczasowych powieści Kosika dla dorosłych. A równocześnie, paradoksalnie, najlepszą. Bo tym razem Kosikowi udało się te wszystkie elementy wykorzystać po prostu lepiej. I co tu począć z takim fantem?
Różaniec na pewno jest powieścią godną polecenia i chyba najlepszą, by zacząć od niej przygodę z "dorosłą" twórczością autora. Nie zawiedzie jego dotychczasowych fanów, ale i nie zapewni im takiego ciosu w żołądek, jakim dla mnie było rozwiązanie Marsa czy Verticalu. Ale daleko mi do odradzania. Bo to bardzo dobre i wciągające SF jest.
Marta
Autor: Rafał Kosik
Tytuł: "Różaniec"
Seria wydawnicza: Science fiction z plusem
Wydanie: Powergraph, Warszawa 2017
Stron: 510
Rok I wydania: 2017
Gatunek: antyutopia
Werdykt: polecam