czwartek, 21 kwietnia 2016

Henryk Sienkiewicz - POTOP | Coby nie zaczynać od streszczenia

obraz Józefa Brandta Pochód Szwedów do Kiejdan
(W zasadzie... umrzecie bez tego opisu?).

Od czasu do czasu pojawiają się na tym blogu moje lektury szkolne. Czasem naprawdę chcę podzielić się z wami swoim odbiorem konkretnej książki, a czasem po prostu żal mi nie przekuć sporej ilości spędzonych na lekturze godzin w choć krótką recenzję. Potop należy do obu tych kategorii.

Przede wszystkim chciałam o nim wspomnieć, bo... nie lubię Henryka Sienkiewicza. Naprawdę go nie lubię. Zraziłam się Krzyżakami, po znacznie lepszym Quo vadis również go nie pokochałam, a i najlepszy z tych trzech Potop tego nie zmieni. Jako osobie konkretnej przeszkadza mi rozwlekła fabuła (nawet nie opisy, bo je przeskakuję zawsze, gdy zaburzają mi płynność lektury, niejako z automatu) oraz sposób konstrukcji protagonistów i antagonistów. I w niczym nie pomaga moje zamiłowanie do literatury dziewiętnastowiecznej.

Tutaj nie jest pod tym względem lepiej. Potop to powieść olbrzymia i naprawdę, znaczną jego część można by zwyczajnie "wywalić". (Nie, nie mam szacunku dla klasyki). Ale nawet w tej formie, muszę przyznać, książkę czyta się dosyć równo i szybciej, niżby można się spodziewać. Nie miałam najmniejszego problemu z wyrobieniem swojego dziennego minimum stu stron. Deprymujący był co najwyżej fizyczny podział na tomy, bo gdy blada i dumna kończyłam jeden, już czekał kolejny z dziwnym wrażeniem nieskończoności dzieła.

Jeśli chodzi o bohaterów... zwłaszcza tych pierwszoplanowych... nie było tak źle. W porównaniu z Markiem Winicjuszem i Zbyszkiem z Bogdańcu, Kmicic to najwspanialszy protagonista jakiego spotkałam. Niby typowy dla Sienkiewicza bohater dynamiczny, ale obdarzony niezłym charakterkiem. Oleńka również mniej mdła niż można by się spodziewać po przeciętnej. A przestoje w wątku "wojennym" spowodowały, że w ten romantyczny zadziwiająco się wciągnęłam i fragmenty "prywatne" połykałam niemal na jednym posiedzeniu, by później znów ugrzęznąć w bagnie przestojów akcji. Z drugoplanowych: imć Zagłoba, pan Wołodyjowski ze swym wąsem i Roch-Kowalski z "żoną" - najlepsze trio.

Tym razem krótko, ale nie ma po co się rozpisywać. Nie chodzi o ty, by dokonywać szczegółowej analizy dzieła. Osobiście za swój największy sukces będę uważała, jeżeli chociaż jedna osoba przeczyta kilka stron Potopu, zanim sięgnie po streszczenie. Choć co ja się łudzę.

Marre

PS. Wydanie czytałam inne, ale mniej fotogeniczne. Za to każdy powinien zobaczyć ryciny Szancera. Mistrzostwo.

Autor: Henryk Sienkiewicz
Tytuł: "Potop"
Seria: "Trylogia" (tom 2)
Wydawnictwo: Państwowy Instytut Wydawniczy
Ilustracje: Jan Marcin Szancer
Stron: 474 | 585 | 423
I wydanie: 1886
Gatunek: powieść historyczna
Ocena: 6,5/10