czwartek, 28 maja 2015

[130] NAWAŁNICA MIECZY. STAL I ŚNIEG | Wszystko, za co kochamy Martina

Autor: George RR Martin
Tytuł: "Nawałnica mieczy. Stal i śnieg"
Oryg. tytuł: "A Storm of Swords vol. I: Steel and Snow"
Seria: "Pieśni Lodu i Ognia" [tom 3.1]
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Tłumaczenie: Michał Jakuszewski
Stron: 673 [726 z dodatkiem]
I wydanie: 2000 [PL - 2002]
Gatunek: fantasy
Ocena: 9/10








Królowie mnożą się jak grzyby po deszczu. Królowi na Żelaznym Tronie [a raczej Lannisterom] udało się obronić Królewską Przystań, ale to nie koniec wojny. Stannis Baratheon, Król na Wąskim Morzu, zbiera ponownie swe siły. Król Robb Stark, wciąż prze do przodu, ale stracił Winterfell i niemal całą północ na rzecz króla Greyjoya. Tymczasem Królowa za Wodą zdobywa sojuszników oraz wojsku, a Mance, Król za Murem, podąża na południe. Gra o tron trwa.

Dosyć długo zwlekałam z lekturą kolejnego tomu Pieśni Lodu i Ognia z bardzo prostej przyczyny: wiedziałam, że muszę na to przeznaczyć jakieś 5-7 dni i jednocześnie mieć co recenzować na ten czas. Czyli musiałam zaczekać do wycieczki klasowej... a teraz żałuję, że nie sięgnęłam po to szybciej.

źródło: jareknelkowski.pl
Przy recenzjach poprzednich części zdarzało mi się narzekać, że Martin uwielbia przynudzać. I właściwie moja opinia na to się nie zmieniła (bo przynudzać to on potrafi), ale po Stali i śniegu w ogóle tego nie widać! Po raz kolejny potwierdza to moją tezę, że przy grubaśnych, tzw. "epickich" seriach [jak w przypadku Pomnika Cesarzowej Achai #3] przede wszystkim należy znaleźć złoty środek i łączyć akcję, politykę i resztę z umiarem.

Tak więc książkę czyta się niezwykle szybko, jak na takiego "uroczego grubaska". Autor doskonale poprzeplatał rozdziały z perspektywy różnych bohaterów na zasadzie kontrastów - po polityce z Catelyn mamy akcję za murem ze Snowem itp. Dało to naprawdę świetny efekt i w rezultacie nie mogłam się oderwać od książki.

Jednak to nie tylko akcja sprawia, że czyta się fantastycznie. Najważniejszy, przynajmniej dla mnie, jest starannie skonstruowany świat, no i oczywiście bohaterowie. Ci w tej części wyjątkowo mi się podobali. Przy okazji Starcia królów narzekałam na nieco bezsensowne wprowadzenie postaci Davosa, a także zbyt małą ilość rozdziałów Daenerys. Tym razem nie mogę powtórzyć moich zarzutów. Daeny pojawia się w ilości idealnej, a Cebulowy Rycerz zyskał nawet nieco mojej sympatii. Na szczęście nie było Theona ;) Do grona moich ulubionych postaci dołączył również Jaime. Taak, ja również nie wierzę w to, co piszę ;D

Na koniec mogę tylko napisać, że część 3.1 jest jak dotąd najlepsza serii. Martin znów pokazał swoją klasę. Tym razem na pewno nie będę tyle zwlekała, by sięgnąć po krew i złoto. Jak najbardziej polecam.

Marre

Błagam, niech Pan zdąży dokończyć tę serię...
źródło: dailytips.pl