sobota, 8 kwietnia 2017

Haruki Murakami "Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa" | O przeszłości

grafika: filmik Knopfdoubleday


Do Bezbarwnego Tsukuru i lat jego pielgrzymstwa podchodziłam z dużym zapałem. Grudniowa lektura Przygody z owcą uświadomiła mi, że nie wszystkie książki tego autora się dla mnie nadają, a niektóre nawet bardzo nie, więc następnym razem udałam się do kogoś, kto ma w tej dziedzinie większe doświadczenie. Poprosiłam o coś bliższego cudownemu Norwegian Wood (moja recenzja tutaj) i otrzymałam właśnie Bezbarwnego Tsukuru. I choć przez sporą część książki moje odczucia były dosyć mieszane (choć jakże błędne!), to zakończywszy lekturę, uważam jej rekomendację za niezwykle trafną.

Każdy człowiek ma swój kolor, który otacza zarys jego postaci i wydziela wątłe światło.

Tsukuru Tazaki miał wspaniałych przyjaciół. Poznali się w liceum: dwóch chłopców, dwoje dziewcząt i on. Dopełniali się, tworzyli harmonijną całość. Nawet jego wyjazd na studia do Tokio niewiele zmienił w ich wzajemnej relacji. Ale pewnego dnia coś się stało. Jego przyjaciele odcięli się od niego. Został sam. I podniósł się. Znalazł sobie innego przyjaciela, Haidę. A ten go również porzucił. Teraz Tsukuru żyje z przeświadczeniem, że czegoś mu brakuje. Że jest bezbarwny. Ma trzydzieści sześć lat i mieszka samotnie. Niespodziewanie opowiada o swojej przeszłości nowej znajomej, a ta zachęca go, by spróbował spotkać się z dawnymi przyjaciółmi.


Jasne...

Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa oparty jest na dwóch motywach-fundamentach. Pierwszy z nich to motyw dojrzewania. Nie dotyczy tyle protagonisty, co jego przyjaciół. Najpierw za sprawą wspomnień Tsukuru otrzymujemy dosyć szczegółowy ich opis z czasów liceum. Spotykając się z nimi po latach, widzimy, jak bardzo życie Czerwonego, Niebieskiego, Białej i Czarnej zmieniło się, jak pozornie sprzeczne jest ono z ich wcześniejszymi losami. Dziwi to nie tylko nas, ale i bohatera. Zagłębiając się jednak w ich życiorysy, dostrzegamy płynność i konsekwentność tych zmian - możemy prześledzić ich przebieg i wprost wyprowadzić z "licealnego" obrazu postaci. Pełen realizm. To chyba jedna z największych zalet powieści i niezwykły popis umiejętności Murakamiego. Poszczególne wydarzenia mają duży wpływ na światopogląd oraz priorytety bohaterów. To książka o konsekwencjach trudnych wyborów i alternatywnych życiorysach.


... i ciemne strony życia

Bardziej jednak wybija się motyw drugi. Motyw piętna, jakie przeszłość odciska na teraźniejszości; problem tego, jak dawne wydarzenia ewoluują w naszej podświadomości i wpływają nie tylko nasze życie, ale też osobowość i postrzeganie samych siebie. Jest przestrogą przed definiowaniem siebie wyłącznie za pomocą cudzych opinii. Wszystko to dotknęło Tsukuru. Myśli, że już pogodził się z przeszłością, zaakceptował ją, że jest dość szczęśliwy, ale to tylko pozory. Przeszłość w nim żyje; wciąż czuje się skrzywdzony i krzywda ta zżera go od środka. Dosłownie go zmienia. Fizycznym przejawem tej transformacji jest przeobrażenie sylwetki, a nawet rysów twarzy, którego protagonista doświadcza podczas załamania nerwowego. Lecz ono wyłącznie oszukuje bohatera, udając, że wszystko się skończyło, że od teraz będzie dobrze. A nie jest. I, po zakończeniu sądząc, chyba nigdy do końca nie będzie.

Ten motyw wybija się na pierwszy plan, nadaje opowieści dużo mroku i psychologicznego ciężaru. Podkreśla go prosty, charakterystyczny styl Murakamiego. Łącząc natomiast ten motyw z pierwszym, udało się uzyskać kruchą równowagę. A lektura uzyskała zaskakująco oczyszczający charakter.


Kilka zgrzytów

Wspomniałam o stylu powieści, ale w przypadku Bezbarwnego Tsukuru... jest on sprawą bardziej skomplikowaną. Uwielbiam sposób pisania Murakamiego: prosty, przejrzysty, oraz jego talent do budowania realistycznych dialogów i rozmów o niczym. Lubię też to, że ciężko znaleźć u niego gotowe cytaty i aforyzmy. A tutaj... a tutaj jest ich zatrzęsienie, zwłaszcza w pierwszej połowie książki. Aforyzmów moim zdaniem tanich i całkowicie zbędnych. (Tutaj znajdziecie ich trochę). Nie potrafię znaleźć dla nich żadnego zastosowania.

Dziwnym zabiegiem było również urwanie wątku Haidy. Czy Tsukuru nie mógł spróbować dotrzeć do niego jak do pozostałych? Czy może, och, jak nie cierpię tego pytania, autor chciał jednak coś przez to powiedzieć? Że pewne rzeczy muszą się po prostu skończyć i nie da się ich kontynuować? Trochę naciągana mimo wszystko ta interpretacja.

Mój stosunek do Bezbarwnego Tsukuru... jest podobny jak do dwóch innych książek Murakamiego: Norwegian Wood oraz Mężczyzn bez kobiet. Im dalej od zakończenia lektury, tym bardziej mi się ona podoba. Autor wyciąga z tej dość prostej historii niezwykle wiele. To opowieść przeszłości pełna nienachalnych przestróg. Polecam.


Marre


PS. Powinnam wyjaśnić wspomniane we wstępie "mieszane odczucie". Mniej więcej w połowie dowiadujemy się, dlaczego Tsukuru został odrzucony przez resztę przyjaciół. Wyjaśnienie to jest, mówiąc prosto, dość głupie i tanie. Na pozór. No i tak mnie wkurzyło, że prawie rzuciłam książkę w kąt, widząc oczyma wyobraźni sensacyjny ciąg dalszy. Ale na szczęście tego nie zrobiłam. Więc i wy, jeśli sięgniecie po Bezbarwnego Tsukuru... i bardzo nie spodoba wam się owo wyjaśnienie, zagryźcie zęby i czytajcie dalej. Bo warto.


Zobacz także:


Autor: Haruki Murakami
Tytuł: "Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa"
Oryg. tytuł: "Shikisai o motanai Tazaki Tsukuru to, kare no junrei no toshi"
Wydanie: Muza, 2013
Tłumaczenie: Anna Zielińska-Elliot
Stron: 350
Rok I wydania: 2013 (PL - 2013)
Gatunek: psychologiczne