zdjęcie w tle: Flickr | HannahLeePhotography |
Usiadłam sobie do pisania tej recenzji i przypomniał mi się plakat, który ostatnio widziałam (klik). Dla leniuszków: A czekolady to nikt nie wyrzuci / Chleb. Jest w tym mnóstwo przerażającej prawdy. I o podobnych prawdach próbuje nam właśnie opowiedzieć Matthew Kneale w Drobnych występkach w czasach obfitości.
Rodzina na wakacjach w Chinach fałszywie oskarża niewinnego mężczyznę o kradzież biżuterii. Wzięty prawnik z żoną zajmuje się dilerką kokainy. Rodzina, która w wyniku oprysków przeciw uprawie koki traci wszystkie swoje zbiory, szuka nowego domu. Amerykanin żeni się z piękną Ujgurką. Etiopka prosi parę białych turystów o lekarstwo dla ciężko chorej córki. Biznesmen w delegacji postanawia walczyć o prawa człowieka w jednym z afrykańskich krajów. Mieszkanka Londynu podejrzewa swoją służącą o podkradanie słodyczy. Młody dziennikarz czuje się śledzony. Para Anglików postanawia kupić dom we Włoszech. Pewien mężczyzna żegna się z przyjaciółmi. Terrorysta planuje zamach w Tel Awiwie.
Ucieszyło mnie, że autor nie postanowił robić z tej 280-stronicowej książki kompleksowego podsumowania naszych czasów, rachunku sumienia pokolenia czy innej podobnej bzdury. Celem poszczególnych opowiadań jest raczej zasygnalizowanie pewnych zjawisk, wytknięcia tendencji. Kneale wymienia niektóre z naszych grzeszków: usilnie pragnienie świętego spokoju, bierność czy hipokryzję. Te motywy są najbardziej wyraźne, przewijają się przez prawie wszystkie utwory, najwyraźniej widać je w Kamieniu, Tabletkach i Metalu. Skupia się na tzw. pierwszym świecie i jego często absurdalnych problemach. Jeśli pisze o biedniejszych regionach (np. Liście, Tabletki), to raczej koncentruje się na naszym stosunku do ich mieszkańców oraz wpływie, jaki mamy na ich życie.
O sile tych opowiadań decyduje w dużej mierze forma. Przede wszystkim: zgromadzenie ich w jednym tomie. Te historie są bardzo proste i niejednokrotnie krótkie; wymieszane z bardziej wyrazistymi utworami, zwyczajnie zaginęłyby w świadomości czytelnika. Tymczasem razem ich przekaz ulega wzmocnieniu. Prosty jest też styl autora. Wprost opowiada o wydarzeniach, nie bawi się w metafory, a opisów w nich jak na lekarstwo. I widać, że to świadomy zabieg. Kneale nie chciał, aby cokolwiek rozpraszało czytelnika, aby próbował on ignorować całkowity przekaz, skupiając się na elementach formalnych. I za to mu bardzo dziękuję.
Jednocześnie autor nie próbuje moralizować, podawać nam gotowych rozwiązań. Naczelną rolą tych opowiadań jest chyba bycie niewygodnymi moralnie. Mają "uwierać" po zakończeniu lektury i faktycznie w większości Knele'owi udało się osiągnąć taki efekt. Kamień, Proszek, Tabletki czy Metal z pewnością zostaną ze mną na dłużej.
Jednakże.
Dręczy mnie pytanie, jaki był cel fundamentalny Drobnych występków w czasach obfitości. Zwrócić uwagę na problemy tego świata. Fajnie. I co dalej? Czego autor oczekuje po czytelnikach? Że rzucą wszystko i...? No właśnie. W zeszłym tygodniu zdarzyło mi się powiedzieć o pewnej sprawie, iż jest podobna do problemu głodujących dzieci w Afryce: to złe i niesprawiedliwe, ale muszę z tym żyć, bo i tak nic nie zmienię. Może to cynizm, ale wszyscy w końcu skończymy jak bohater Metalu: założymy czyste marynarki, włączymy telefon i wrócimy do pracy.
Marre
PS. Teraz mam straszny apetyt na Anglików na pokładzie tego autora. Czytaliście? Polecacie?
Ucieszyło mnie, że autor nie postanowił robić z tej 280-stronicowej książki kompleksowego podsumowania naszych czasów, rachunku sumienia pokolenia czy innej podobnej bzdury. Celem poszczególnych opowiadań jest raczej zasygnalizowanie pewnych zjawisk, wytknięcia tendencji. Kneale wymienia niektóre z naszych grzeszków: usilnie pragnienie świętego spokoju, bierność czy hipokryzję. Te motywy są najbardziej wyraźne, przewijają się przez prawie wszystkie utwory, najwyraźniej widać je w Kamieniu, Tabletkach i Metalu. Skupia się na tzw. pierwszym świecie i jego często absurdalnych problemach. Jeśli pisze o biedniejszych regionach (np. Liście, Tabletki), to raczej koncentruje się na naszym stosunku do ich mieszkańców oraz wpływie, jaki mamy na ich życie.
O sile tych opowiadań decyduje w dużej mierze forma. Przede wszystkim: zgromadzenie ich w jednym tomie. Te historie są bardzo proste i niejednokrotnie krótkie; wymieszane z bardziej wyrazistymi utworami, zwyczajnie zaginęłyby w świadomości czytelnika. Tymczasem razem ich przekaz ulega wzmocnieniu. Prosty jest też styl autora. Wprost opowiada o wydarzeniach, nie bawi się w metafory, a opisów w nich jak na lekarstwo. I widać, że to świadomy zabieg. Kneale nie chciał, aby cokolwiek rozpraszało czytelnika, aby próbował on ignorować całkowity przekaz, skupiając się na elementach formalnych. I za to mu bardzo dziękuję.
Jednocześnie autor nie próbuje moralizować, podawać nam gotowych rozwiązań. Naczelną rolą tych opowiadań jest chyba bycie niewygodnymi moralnie. Mają "uwierać" po zakończeniu lektury i faktycznie w większości Knele'owi udało się osiągnąć taki efekt. Kamień, Proszek, Tabletki czy Metal z pewnością zostaną ze mną na dłużej.
Jednakże.
Dręczy mnie pytanie, jaki był cel fundamentalny Drobnych występków w czasach obfitości. Zwrócić uwagę na problemy tego świata. Fajnie. I co dalej? Czego autor oczekuje po czytelnikach? Że rzucą wszystko i...? No właśnie. W zeszłym tygodniu zdarzyło mi się powiedzieć o pewnej sprawie, iż jest podobna do problemu głodujących dzieci w Afryce: to złe i niesprawiedliwe, ale muszę z tym żyć, bo i tak nic nie zmienię. Może to cynizm, ale wszyscy w końcu skończymy jak bohater Metalu: założymy czyste marynarki, włączymy telefon i wrócimy do pracy.
Marre
PS. Teraz mam straszny apetyt na Anglików na pokładzie tego autora. Czytaliście? Polecacie?
Zobacz także:
Tytuł: "Drobne występki w czasach obfitości"
Oryg. tytuł: "Small Crimes in an Age of Abundance"
Wydanie: Wiatr od morza, 2015
Tłumaczenie: Michał Alenowicz
Stron: 280
Rok I wydania: 2005 (PL - 2015)
Gatunek: opowiadania obyczajowe