środa, 13 września 2017

Sven Lindqvist "Podbój" | O rasizmie inaczej

Czarnoskórzy mężczyźni w ludowych strojach tańczą w okręgu, w tle chatka; stara, czarno-biała fotografia

Podbój to wspólne wydanie dwóch reportaży szwedzkiego dziennikarza, ale też historyka literatury, Svena Lindquista: Wytępić całe to bydło oraz Terra Nullius, podejmujących problem rasizmu. Reportaży wbrew pozorom zupełnie różnych i nie pasujących do siebie. Ale osobno zwyczajnie świetnych.

Wytępić całe to bydło

W pierwszym reportażu, opublikowanym pierwotnie w 1992 roku, autor wychodzi od twórczości Josepha Conrada, przede wszystkim Jądra ciemności, by śledzić związek rasizmu z kolonializmem. Jednocześnie sam podróżuje przez Algierię i Niger, aby... Cel podróży ujawnia się dopiero w finale, więc pozwolę byście jak ja dotarli do niego samodzielnie.

Niezwykle ważny jest punkt wyjścia do całego reportażu: Sven Lindquist zastanawia się, dlaczego zagładę Żydów przyrównuje się wyłącznie do pogromów czysto europejskich. Dlaczego zapomina się o setkach lat mordowania Afrykanów czy Indian. Dlaczego ówczesne przeświadczenie o niższości rasowej tubylców wciąż pokutuje gdzieś w naszej świadomości i w rezultacie zwykliśmy zapominać czy lekceważyć dramat tamtych wydarzeń. W Wytępić całe to bydło autor opisuje kolejne ludobójstwa dokonywane na lokalnej ludności. Czyni to dzięki całej masie tekstów źródłowych. Jednak autorzy biorący tubylców w obronę, należą do mniejszości. Większość tekstów to dumne sprawozdania czy wspomnienia z tytułowego "tępienia całego tego bydła". Bestialstwo Europejczyków nie bierze się z zarzucenia konkretnych postaw i wartości, a raczej z niedostrzegania ich u czarnoskórych. Zbyt wielu Europejczyków utożsamiało przewagę militarną z przewagą intelektualną, a nawet biologiczną. (s. 59) Oczy otwierały im się rzadko; jak Churchillowi w czasie bitwy pod Omdurmanem, kiedy w jakimś przebłysku  świadomości w hordach barbarzyńców dostrzega odważnych i walczących do końca wojowników i zastanawia się, czy wykorzystywanie przewagi technologicznej do walki z nimi jest zwyczajnie fair.

Sztuka Aborygenów


Tutaj warto wspomnieć o strukturze reportażu. Podzielony jest on na cztery części: w pierwszej autor wprowadza nas do treści i opisuje metody traktowania Afrykańczyków; druga dotyczy konfliktów zbrojnych; w trzeciej odnosi się do reszty świata, a ostatnią poświęca ewolucji tez rasizmu oraz podsumowaniu książki. I tu zaczynają się problemy. W części pierwszej i drugiej znajdziemy liczne odniesienia do Josepha Conrada, którego jednak w trzeciej i większości czwartej Lindqvist całkowicie porzuca na rzecz Karola Darwina (choć nie odgrywa on aż tak dużej roli), by powrócić do niego dopiero w finale. Więcej jest takich urwanych wątków - z początku dość regularne powraca do współczesnej Algierii, ale w środku książki schodzi ona dalszy plan, ustępując miejsca dziwnym sennym wizjom autora, których roli, prawdę powiedziawszy, zupełnie nie rozumiem. Ta lekka niespójność i zbyt odległe dygresje to jednak jedyne moje zastrzeżenia w stosunku do tej książki.

Powróćmy jednak do klimatów okołohitlerowych, bo wydają się one jednym z ważniejszych, jeśli nie najważniejszym, elementów Wytępić całe to bydło. Wiąże się to z samym charakterem reportażu. Lindqvist obrał sobie cel bardzo specyficzny. On nie tyle informuje nas o samych zjawiskach, nie musi nas przekonywać, że były złe. W ich opisie może sobie nawet pozwolić na zjadliwą ironię.  Bo on przede wszystkim chce, abyśmy to wszystko wreszcie zrozumieli. Że Hitler nie wziął się znikąd, że to nie był jeden chory system, a Żydzi (Romowie itd.) jedyną grupą w historii, którą chciano w pełni wyeliminować. Granicę między masowymi morderstwami [Żydów] a ludobójstwem przekroczono (...) dopiero wtedy, gdy tradycja antysemityzmu zetknęła się z tradycją ludobójstwa wyniesioną z czasów ekspansji Europy w Ameryce, Australii, Afryce i Azji. (s. 177) To my nie chcemy pamiętać. Chcemy, by początkiem i końcem ludobójstwa był nazizm. Tak jest najwygodniej. (...) Powietrze (...) było nasycone przeświadczeniem, że imperializm jest biologicznie koniecznym procesem, który zgodnie z prawami natury prowadzi do nieuniknionej zagłady ras niższych. To przekonanie kosztowało miliony ludzkich istnień, zanim Hitler wniósł w ten proces swój bardzo osobisty wkład. (s. 157 i 158). Autor przekonuje nas, że ludobójstwo jest wpisane w naszą europejską "tradycję" i że wciąż nie zostało prawidłowo przepracowane w naszej zbiorowej świadomości. Ludobójstwo nieumotywowane nawet do końca tym, że ktoś jest gorszy. Gorszy implikuje jakąś płaszczyznę porównawczą. A oni, czyli mordowani, byli niżsi. Stali niżej w drabinie rozwoju. Drobna a jednak diametralna różnica.

Sztuka Aborygenów


Sven Lindqvist w Wytępić całe to bydło łączy ze sobą różne przejawy rasizmu i uporządkowuje je w ramach jednego zjawiska. Wpisuje również rasizm imperialny w szeroki kontekst historyczny i pokazuje, że nie był on czymś odległym, ale ma swoje konsekwencje ideologiczne w naszej kulturze.


Terra Nullius

Drugi reportaż, Terra Nullius... dość mocno różni się od pierwszego. I to nie tyle nawet pod względem tematyki. W Wytępić całe to bydło temat Aborygenów właściwie się nie pojawia i ciekawi mnie, czy już trzynaście lat wcześniej (bo tyle minęło między premierami obu pozycji) autor planował poświęcić im osobną książkę. W każdym razie poświęcił i stworzyć jeden z reportaży idealnych.

Sven Lindqvist podróżuje po Australii, szukając z jednej strony współczesnych ośrodków życia Aborygenów, a z drugiej miejsc ważnych dla ich historii. Co ciekawe nie rozmawia z nimi (chociażby z tego względu, że w większości miejsc starają się oni unikać białych), ale tak jak w przypadku Wytępić całe to bydło opiera się przede wszystkim na źródłach pisanych, przedstawiając historię stosunków australijsko-aborygeńskich (dobra, słabe to określenie, bo wskazuje na to, jakoby Aborygeni Australijczykami nie byli, a są nimi właściwie chyba nawet bardziej niż biali. Okej, zostawmy to).

Sztuka Aborygenów


Dużo miejsca poświęca "podstawom teoretycznym". Ponownie jest to swoista opowieść o ewolucji stosunku zachodniego świata do lokalnej ludności. W tym przypadku uwagę zwraca przede wszystkim ich stereotypizacja wśród zachodnich naukowców. Wyobrażenia o ich wszechstronnym prymitywizmie odegrały ważną rolę w pracach takich panów, jak Marks, Engels czy Freud. (Aż przyszedł taki Malinowski i stwierdził, że, kurczę, my chyba jednak o nich nic nie wiemy. Aczkolwiek nie zrobił nic poza tym). Ich mityczna prymitywność leży u podstaw większości ich problemów. To nawet nie była typowa dyskryminacja, co totalne ignorowanie jako tych najbardziej prymitywnych z ludzi. Ich "badacze" zatrzymywali się tylko na niej, nie chcąc dostrzec prawdy o bogatym życiu wewnętrznym i społecznym "dzikusów".

Jednak równie ważna, co sama współczesna historia Aborygenów, jest inna kwestia. Lindqvist podkreśla problem, jaki część białych Australijczyków ma problem z rdzenną ludnością, ale też z przedstawicielami innych ras. Najlepiej świadczy o tym australijska polityka emigracyjna i tragiczne warunki w obozach internowania dla nielegalnych imigrantów, gdzie co i rusz łamie się podstawowe prawa człowieka. Można się pokusić o porównanie Australii ze Stanami Zjednoczonymi. W Ameryce czarni byli obecni w społeczeństwie. Jako niewolnicy, ale jednak. Walka z rasizmem polegała więc przede wszystkim na zrównaniu wszystkich ras ze sobą. W Australii natomiast Aborygenów zepchnięto z widoku, nie byli niezbędni dla jej gospodarki. Poza tym rasizm w Ameryce, jednym z głównych źródeł kultury masowej, zawsze był bardziej "na widoku". Z tych samych względów również sytuacja Indian, do których najłatwiej porównać Aborygenów, jest, upraszczając, o niebo lepsza (choć nie dajmy się zwieść pozorom). Aborygeni pojawiają się w świadomości zbiorowej Zachodu raczej za sprawą okresowych trendów i równie łatwo z niej znikają.

Sztuka Aborygenow

Podbój

Gdybym miała porównać Terra nullius z Wytępić to całe bydło, to szala przechyla się jednak na stronę tego pierwszego. Za sprawą tylko jednego czynnika. Jest po prostu spójniejszy. Współczesny wątek jest sto razy lepiej wpleciony w kanwę reportażu, a dygresje, choć często nieoczywiste, nigdy nie wydają się nie na miejscu.

Poziom jest więc równy, ale... Czy mimo podobnej tematyki te dwa reportaży winny być wydane razem? Jak w przypadku innego podwójnego reportażu z tej serii, Japonii. Smaków i znaków - nie sądzę. Terra nullius to dość klasyczny reportaż, w którym autor analizuje sytuację Aborygenów. Tymczasem w Wytępić całe to bydło Lindqvist syntetyzuje różne zjawiska i wpisuje je w jedno, które nazwałabym rasizmem imperialnym. I to się jednak trochę wyklucza, bo stawia oba dzieła po przeciwnych stronach tej samej skali. Co nie znaczy, że nie są równie warte poznania.

Trzeba mieć jednak na uwadze, że nie są to reportaże czyste gatunkowo. Osobiste doświadczenia i obserwacje Lindvista odgrywają w nich pomniejszą rolę. Opiera się przede wszystkim na źródłach pisanych, dość mocno zahaczając o esej literaturoznawczy czy historiograficzny. Nie jest to, broń borze, literatura podróżnicza i absolutnie nie należy ją jako taką traktować. Z tego względu może okazać się niełatwa dla mniej wyrobionego czytelnika. Ale to po prostu niezwykle ważna i ciekawa pozycja: rozkosznie intertekstualna. I daje mnóstwo materiałów do refleksji. Polecam.


Marre


PS. Określenia typu "czarny", "biały" używane są wyłącznie w kontekście historycznym i w celu podkreślenia roli koloru skóry w konkretnych zdarzeniach. Więc jak ktoś wyskoczy z jakąś idiotyczną uwagą, to nie daruję.

PS2. Jeśli macie ochotę na raka, to zapraszam do tej przypadkowo znalezionej opinii. Najgorsze jest to, że zarzut, dla kogoś nie obeznanego z książką, wyda się sensowny i dopiero po lekturze widać, jak bardzo jego autorka nie rozumie niczego.

Autor: Sven Lindqvist
Tytuł: "Podbój: Wytępić całe to bydło; Terra Nullius"
Oryg. tytuł: "Utrota varenda javel; Terra Nullius
Seria wydawnicza: Poruszyć Świat
Wydanie: W.A.B., Warszawa 2016
Tłumaczenie: Milena Haykowska; Irena Kowadło-Przedmojska
Stron: 370
Rok I wydania: 2016
Gatunek: reportaż
Werdykt: polecam