piątek, 27 października 2017

Tove Jansson "Lato" | Opowieść o życiu w kole

Fragment okładki; Sophia i jej babcia

Od dawna planowałam sięgnąć po jedną z powieści Tove Jansson dla dorosłych i długo sądziłam, że będzie to Córka rzeźbiarza. Usłyszawszy jednak o wznowieniu Lata, to po nie sięgnęłam w pierwszej kolejności. I choć nie zachwyciło mnie, to jednak jego lektura czasem straconym nie była. Zapraszam.

Lato jest czasem, który sześcioletnia Sophia spędza z ojcem i babcią w domku na małej wyspie w zewnętrznych szkierach Finlandii. I to tyle o fabule. Lato to właściwie powieść w opowiadaniach, związanych ze sobą miejscem i czasem akcji, głównymi bohaterami oraz nikłym wątkiem przewodnim. To nie jest metaforyczna historia,  jak twierdzi autor opisu z okładki, bo opowiadania nie tworzy żadnej większej historii, co najwyżej mają wspólny wydźwięk. Ale metafory obecne są i mam z nimi drobny problem.

Lato niezwykle silnie kojarzy mi się z Małym księciem. To właśnie ten rodzaj metaforyczności, choć poziom bardzo odległy*. To właśnie główny problem Lata: duże różnice w jakości stosowanych metafor. Widać, że Tove Jansson chciała zachować jak największą prostotę i niekiedy, jak w Namiocie czy końcowym W sierpniu, udało się to doskonale. Niestety zdarzyło jej się stworzyć epizody strasznie banalne (Kotka o miłości), łopatologiczne (Sztorm Sophii i właściwie wszystkie fragmenty odnoszące się do Boga czy idei Absolutu), ale też niespójne i w których nie mogłam doszukać się niczego głębszego, jak na przykład Cisza morska.

Na szczęście metaforyczność to nie wszystko, co Lato może nam zaoferować. Mnie dużo bardziej zaintrygowała rola przyrody w utworze. Jej cudowne opisy (tutaj znajdziecie jeden z nich), uzupełnione obowiązkowymi ilustracjami autorki, stanowią ważną część powieści. Nie tylko wprowadzają odpowiedni nastrój i ukazują niezwykły zmysł obserwacyjny Jansson, ale wpisują działania bohaterów w roczny cykl przemian natury, nadając im uniwersalny wydźwięk. Bo choć akcja rozgrywa się tylko latem, to znajdziemy tu odniesienia do całego roku. Wyspa jawi się zamkniętym wszechświatem, który tylko czasem nawiedzają ludzie i który muszą po sobie uprzątnąć. Kwestia ingerencji w naturę i życia w zgodzie z nią jest zresztą tematem opowiadań Szosa oraz Sąsiad.

Cykliczność pojawia się również w kontekście trójki głównych bohaterów. Postacie epizodyczne łatwiej chyba zaliczyć do dekoracji niż prawdziwych ludzi. Akcja obraca się wyłącznie wokół Sophii i jej babci. Młodości i starości. Co ciekawe, niejednokrotnie wymieniają się funkcjami przypisanymi do wieku. To babcia objaśnia wnuczce świat, ale wnuczka czasem musi wziąć odpowiedzialność za nieco nieposłuszną staruszkę. Odległość całego ludzkiego życia między nimi wpływa również na ich dobre kontakty. Zresztą czy na pewno dzieli je życie? Czy może etapy ich rozwoju znajdują się tuż obok siebie, na jednym kole? Matka Sophii, wspomniana tylko raz, nie żyje, a ojciec, choć odgrywający pewną rolę w wydarzeniach, nie wypowiada ani jednego słowa. Nieobecność dorosłych karze nam zrezygnować z linearnego postrzegania wieku. Cykliczność oswaja wreszcie problem przemijania i zmian. Smutno nam opuszczać wyspę, ale wiemy, że w przyszłym roku na nią wrócimy.

Lato na pewno ujmie niektórych swoją prostotą, ja jednak oczekiwałam czegoś znacznie głębszego. Ale jak widzicie, lektura sama w sobie nie rozczarowała mnie, a i dostarczyła wielu ciekawych "rozkmin". Po raz kolejny nie potrafię jasno wskazać określonej grupy odbiorców. Nie rozczaruje na pewno miłośników Małego księcia. Tyle ode mnie. Idę czytać.


Marre



Tutaj chciałabym serdecznie podziękować wydawnictwu, że darowało sobie wszelkie porównania na okładce.

PS. To jedna z najładniejszych książek na moich półkach i najładniejszy grzbiet. Serio, nie mogę się napatrzeć. Plus czy tylko mi te skrzypy na okładkowej ilustracji kojarzą się z Hatifnatami?

PS2. Wymyślając tytuł, zaczęłam nucić Krąg życia z Króla Lwa. Nie ma już dla mnie nadziei.


Autor: Tove Jansson
Tytuł: "Lato"
Oryg. tytuł: "Sommarboken"
Wydanie: Nasza Księgarnia, Warszawa 2017
Tłumaczenie: Zygmunt Łanowski
Ilustracje: Tove Jansson
Stron: 238
Rok I wydania: 1972 (PL - 1980)
Werdykt: polecam-nie polecam