Tę recenzję będę pisać bez jakichkolwiek notatek, bez piętrowych interpretacji zapisanych skrzętnie na telefonie. (W takich sprawach jestem beznadziejnie aromantyczna). Bo i czasem trafię na książkę, która pochłania mnie tak, że nie chcę przerwać jej lektury. Nie chcę myśleć. Chcę chłonąć piękno prozy i być przez nie pochłonięta. Dlatego nie znajdziecie chociażby na tym blogu osobnego wpisu o powieściach Virginii Woolf, mimo że były jedną z najlepszych rzeczy, które mi się w tym roku przydarzyły. Ale Granica zapomnienia rosyjskiego pisarza Siergieja Lebiediewa nie ma jeszcze statusu klasyki i nie napisał jej autor z krajów anglosaskich, dlatego czuję się w obowiązku rozgłaszać jej geniusz. Zapraszam.
Zacznę od tego, co pierwsze uderza w przypadku tej powieści, czyli stylu autora. Niezwykle wysmakowanego i poetyckiego. Nie spodziewałam się czegoś takiego. O szarym postkomunistycznym świecie nie pisze się w ten sposób. W ogóle rzadko pisze się tak o świecie. Tak liryczny sposób pisania charakteryzuje utwory skierowane do wewnątrz – tak, znów wspomnę Virginię Woolf – tymczasem Lebiediew używa go do rozliczenia się ze straszną spuścizną totalitarnego systemu. Pomaga mu (cóż to za małe słowo!) niezwykły talent do wychwytywania i opisywania detali. Dzięki udaje mu się opisać postsowiecką Syberię bez nadmiernej estetyzacji, ale i bez epatowania brzydotą; w jedyny w swoim rodzaju, przefiltrowany przez percepcję autora sposób.
Fabuła w tego typu książkach często rozpływa się w meandrach środków stylistycznych, ale tutaj do pewnego momentu autor podąża nią jako jasno widoczną ścieżką. To opowieść po trosze biograficzna, choć ciężko stwierdzić, co jest prawdą, a co fikcją. W Granicy zapomnienia narrator wychodzi od wspomnienia o Drugim Dziadku – przyszywanym członku rodziny, który w pośredni sposób oddał za będącego wówczas dzieckiem bohatera swoje życie. Jako dorosły tenże udaje się jego śladami do miasta gdzieś na Syberii, położonego w pobliżu dawnego łagru i istniejącego w jego cieniu.
Wiele rzeczy stoi w tej opowieści pod znakiem zapytania. Niemal od początku fascynował mnie stosunek narratora do Drugiego Dziadka. Jego czyny sytuowałyby go jako wymarzonego przyszywanego krewnego, gdyby nie zachowanie głównego bohatera. Postrzega on starca jako zagrożenie, nie ufa mu, boi się. Czy to późniejsza interpretacja jego postaci, na którą wpłynęło poznanie faktów z jego wcześniejszego życia, czy może człowiek ten nosił w sobie jakąś dziwną skazę? Czy zło ma jakieś charakterystyczne znamiona? Czy zbrodnie komunistycznego reżimu można sprowadzić do wynaturzeń grupki ludzi?
Lebiediew nie odpowiada na te i inne pytania wprost. W ogóle nie odnosi się bezpośrednio do wyraźnie obecnych w powieści zagadnień pamięci i historii, choć równocześnie nie może się od nich uwolnić. Powracają jak mantra, niczym przeszłość, która pojawi się w każdej rozmowie o teraźniejszości. Autor nie zasypuje nas refleksjami ani nie daje bezpośrednich odpowiedzi, buduje raczej pełen szczegółów świata, który sam ma do nas przemówić. Dużo tu niedomówień oraz symbolicznych scen, niepozbawionych jednak bardziej realnego sensu. Realizm osuwa się w oniryzm, by znów wrócić do świata rzeczywistego. Słowem: dużo rzeczy do odkrywania w kolejnych lekturach.
Wiele piszę tutaj o tym, czego autor nie zrobił i jakich błędów nie popełnił. Pozwólcie, że się wytłumaczę: staram się wyrazić w ten sposób przekonanie, że Lebiediew ujął ten temat w najlepszy możliwy sposób, obrał najlepszą z możliwych dróg. Ale też czuję, że otrzymałam dzieło wyjątkowe i od pierwszej do ostatniej strony wybitne. To proza gęsta, pozostawiająca czytelnika z egzystencjalnym niepokojem, a równocześnie niezwykle zaspokajająca pod względem artystycznym. Dla mnie arcydzieło i jak na razie najlepsza z tegorocznych premier. (Bo może jeszcze przez następne kilka dni coś lepszego się trafi?). Jasne, że polecam.
Marta
To jest też ten moment, kiedy muszę (znaczy nic nie muszę... nieważne) złożyć Wam życzenia świąteczne. Chciałabym, aby nadchodzący rok był dla was jak najlepszy, pełen radości i spokoju, wspaniałych ludzi oraz książek. (To jest ten moment, kiedy po pięknym pierwszym zdaniu wyczerpują mi się pomysły, więc staram się w miarę życzliwie uśmiechnąć). Wesołych świąt!
Autor: Siergiej Lebiediew
Tytuł: "Granica zapomnienia"
Oryg. tytuł: "Предел забвеня"
Wydanie: Claroscuro, 2018
Tłumaczenie: Grzegorz Szymczak
Stron: 368
Rok I wydania: 2011 (PL - 2018)