sobota, 4 czerwca 2016

MIĘDZY KADRAMI - maj 2016


Zgodnie z zapowiedzią pojawia się krótki przegląd filmowy. Kadry, większość opisów, a także skala ocen (nieco inna niż zazwyczaj) pochodzą z Filmwebu. Smacznego.


Max (2015)
reż. Boaz Yakin
4/10 (ujdzie)


Żołnierz marines, Tyler Harne ginie w zasadzce w Afganistanie. Jego pies, Max, zostaje odesłany do rodziny w Stanach. Jest agresywny i nieufny. Słucha się wyłącznie młodszego brata swojego pana, Justina. Zwierzę stopniowo się socjalizuje, ale wie, że śmierć właściciela nie była do końca przypadkowa...

To byłby naprawdę fajny film familijny, z gatunku tych wzruszających, gdy widz w pewnym momencie robi ooo. Ale wątek sensacyjny jest tak irytujący, nachalny, nierealistyczny i nieprzystający (uff, koniec przymiotników), że odbiera niemal całą przyjemność z seansu. Dlatego tak rzadko oglądam filmy typowo familijne - pragnąc zadowolić każdą grupę wiekową, twórcy zawsze przeholują w którąś stronę. Wolę bajki.


Snajper (2014)
reż. Clint Eastwood
7/10 (dobry)


Jako wysłany do Iraku członek elitarnej jednostki Navy SEALs Chris Kyle (Bradley Cooper) ma tylko jedną misję - chronić swoich towarzyszy broni. Swoją precyzją ratuje niezliczoną ilość żołnierzy na polu bitwy. W miarę jak opowieści o jego czynach rozpowszechniają się, zyskuje sobie miano "legendy". Reputacja Kyle'a rośnie także za liniami wroga. Powstańcy uznają snajpera za ważny cel i wyznaczają nagrodę za jego głowę. Największym wyzwaniem w życiu Chrisa jest jednak pozostanie mężem i ojcem dla rodziny, od której dzieli go pół świata. Pomimo niebezpieczeństw i rozłąki z bliskimi, Chris odbywa cztery zmiany w Iraku. Jednak po powrocie do żony Tayi (Sienna Miller) i dzieci zdaje sobie sprawę, że nie pozostawi wojny za sobą.

Świetna równowaga między scenami akcji, a tymi ukazującymi psychikę głównego bohatera. Może został nieco wybielony (historia jest oparta na faktach), ale sam Kyle jest postacią spójną i z zaciekawieniem obserwuje się jego losy. Minus za łzawą końcówkę.


Początek (2014)
reż. Mike Cahill
8/10 (bardzo dobry)


Bardzo ciężko zarysować fabułę, aby jednocześnie nie zaspoilerować wszystkiego (jak zrobiono w telewizji) i przekazać, o czym naprawdę jest ten film (bo z opisu na Filwebie można wywnioskować, że to zwyczajny romans). Młody naukowiec Ian Grey, walczący ateista, zajmuje się badaniem unikalności oczu. Pewnego dnia spotyka Sofi, wierzącą w rzeczy nadprzyrodzone. Mimo różnic w światopoglądach zakochują się w sobie i planują ślub. Wszystko przerywa nagła tragedia. Wiele lat później Ian natyka się informację, która przewraca jego życie do góry nogami.

Spotkałam się z opiniami, że ten film to bełkot w stylu new age. A dla mnie to jedna z lepszych pozycji (zarówno jeśli chodzi o literaturę, jak filmy) o metafizyce, z jakimi udało mi się spotkać. Z początku oglądanie zupełnie mi nie szło, ale później wciągnęłam się na maksa. Według mnie nie powinno się tego obrazu odczytywać dosłownie, ale wyłącznie w kontekście zderzenia materialnego świata z czymś, czego nie można pojąć rozumem. Podobało mi się, że końcową odpowiedź wyłącznie zasugerowano, a nie podano jako jedyne słuszne wyjaśnienie. Dzięki temu nie jest to agitacja, a zmuszenie do refleksji. Polecam.


O Angliku, który wszedł na wzgórze, a zszedł z góry (1995)
reż. Christopher Monger
8/10 (bardzo dobry)

źródło: youtube.com
Pierwsza wojna światowa. Dwaj młodzi kartografowie przybywają do Walii, aby zbadać wysokość pewnej góry. Wywołują niemałe zamieszanie w małej walijskiej społeczności kwalifikując lokalną dumę, jako jedynie wzniesienie. Do statusu góry brakuje jej bowiem 16 stóp. Walijczycy uczynią wszystko, aby kartografowie zmienili decyzję. Postanawiają wzniesienie powiększyć o 20 stóp, następnie badania powtórzyć. Jak jednak zatrzymać do tego czasu kartografów w wiosce?

Wspaniały i przeuroczy! Zaintrygował mnie tytułem, więc obejrzałam mimo łatki "komedii romantycznej". Sam pomysł jest tak absurdalny, na jaki wygląda. Mnóstwo angielskiego humoru, barwni bohaterowie i wspaniała walijska muzyczka w tle. Jednocześnie wątek romantyczny jest tylko jednym z kilku i nie wychodzi na pierwszy plan. Pierwszorzędna zabawa!


Dwa tygodnie na miłość (2002)
reż. Mark Lawrence
6/10 (niezły)


Prawniczka, której powołaniem jest obrona uciśnionych, podejmuje pracę w wielkiej korporacji, a jej szefem zostaje egocentryczny multimilioner. Mężczyzna uzależnia się od niej całkowicie i o niczym nie potrafi zadecydować samodzielnie.

Jw., ja komedii romantycznych nie lubię i zupełnie nie mam pojęcia, dlaczego tę akurat obejrzałam. Ale tu również miłe zaskoczenie. Film bardzo przyjemny, można się porządnie odprężyć. Śmieszny średnio, ale lekki. W zasadzie nie mam żadnych poważniejszych zarzutów.


Sekrety morza (2014)
reż. Tomm Moore
9/10 (rewelacyjny)


Dziewczynka o imieniu Sirsha obchodzi swoje 6 urodziny. Nic nie wygląda tak, jakby chciała. Starszy brat jej dokucza, tata jest zatopiony w myślach, a mamy nie ma z nimi od dawna. Na domiar złego przyjeżdża zrzędząca babcia, która zamierza zabrać rodzeństwo do dużego miasta, uważając je za bardziej odpowiednie miejsce dla nich do życia. Po nieudanym przyjęciu Sirsha podkrada bratu muszlę, którą dostał kiedyś od mamy, i zaczyna na niej grać. Muzyka prowadzi ją do skrzyni, w której znajduje niezwykły płaszcz. Sirsha rozpocznie podróż, dzięki której zrozumie, kim jest i co stało się z ich mamą.

Genialna bajka. Zresztą bardzo zezłościłabym się, gdyby ktoś zepsuł bajkę o tak wspaniałej kresce. Jest niemal idealna: ciepła, mądra, zabawna, ze wspaniałym morałem, zrobiona z pomysłem, ciekawie nawiązuje do mitologii irlandzkiej i spodoba się zarówno starszemu widzowi, jak i młodszemu.


X+Y (2014)
reż. Morgan Matthews
8/10 (bardzo dobry)


Nathan to nastoletni geniusz matematyczny. Świetnie rozwiązuje najbardziej skomplikowane zadania, ma jednak problemy z nawiązywaniem relacji z ludźmi. Szczególnie ze swoją matką. Jest jak żółw, zamknięty w skorupie. Od dziecka zmaga się z autyzmem. Jedyną osobą, która rozumiała chłopaka, był tragicznie zmarły w wypadku samochodowym ojciec. Pozbawiony przyjaciół i małomówny Nathan marzy o wygranej w międzynarodowej olimpiadzie matematycznej. W przygotowaniach pomaga mu zupełnie nietypowy nauczyciel, pan Humphreys. Ostatni etap przed wielkim wydarzeniem, obóz naukowy w Chinach, wywołuje w bardzo zaplanowanym życiu Nathana spory zamęt. Czy poradzi sobie z tak irracjonalną siłą, jaką jest miłość?

Z pozoru kolejny film/książka o dziecku/nastolatku z zaburzeniami ze spektrum autyzmu (bo to typowy autyzm nie jest, wbrew temu, co czytamy w zajawce) i kolejny film dla młodzieży. Ale jednocześnie zawiera mnóstwo ciekawej treści również dla osoby dorosłej. Jest mądry, z ciekawym przesłaniem. Zadaje pytania o to, co jest w życiu najważniejsze. Poza tym świetni, dobrze zagrani bohaterowie i piękne zdjęcia. Warty uwagi.


Pół żartem, pół serio (1959)
reż. Billy Wilder
7/10 (dobry)


Bezrobotni muzycy Jerry (Tony Curtis) i Joe (Jack Lemmon) są przypadkowymi świadkami masakry w Dniu Świętego Walentego. Gangsterzy dołożą zapewne wszelkich starań, aby ich zlikwidować. Jedynym ratunkiem jest ucieczka i zmiana powierzchowności. Jerry i Joe przebierają się za kobiety i jako Daphne i Josephine zatrudniają się w damskim zespole jazzowym, który wyrusza na tournee do Miami.

Ponoć to komedia doskonała. A dla zwyczajnie dobra, bardzo dobra. Klasyka warta obejrzenia. Wspaniali bohaterowie i gagi, ale... na przedwojennych polskich komediach bawiłam się lepiej.


Admirał (2015)
reż. Roel Reine
4/10 (ujdzie)

źródło: media.pathe.nl

Epicka opowieść o życiu jednego z największych holenderskich bohaterów - admirała Michiela de Ruytera. Holandia, druga połowa siedemnastego wieku. Kraj musi stawić czoła zarówno zagrożeniom wewnętrznym, jak i zewnętrznym. Centralną rolę w dramatycznych wydarzeniach, które mają miejsce w Holandii, odgrywa admirał Michiel de Ruyter (Frank Lammers), jeden z pionierów współczesnej marynarki wojennej. Kiedy jego sukcesy stają się zbyt popularne wśród ludu, a pozycja niebezpiecznie wzrasta, admirał zostaje wysłany w misję, z której ma już nie wrócić.

Spoiler! Owa misja pojawia się gdzieś pół godziny przed końcem filmu. W zasadzie o filmie byłabym w stanie powiedzieć naprawdę dużo więcej, gdyby mnie tak nie odrzucał. Wytrzymałam jako tako 15 minut, a później interesowałam się wszystkim, byle nie nim. No ale na końcówkę przysiadłam. W zasadzie mógłby to być film niezły, gdyby nie na siłę heroiczny. Wszystko w nim mówi: nie jestem warty/a twojego czasu. No może poza zdjęciami, kostiumami i całą warstwą estetyczną. Poza tym nie wzbudził nawet nie wzbudza irytacji. Nie polecam.


To by było na tyle. Znaleźliście coś dla siebie?

Marre