czwartek, 16 lipca 2015

Erin Morgenstern - CYRK NOCY | A co jeśli iluzja jest prawdziwą magią?

Autor: Erin Morgenstern
Tytuł: "Cyrk Nocy"
Oryg. tytuł: "The Night Circus"
Wydawnictwo: Świat Książki
Tłumaczenie: Patryk Gołębiowski
Stron: 429
I wydanie: 2011 [PL - 2012]
Gatunek: urban fantasy
Ocena: 8,5/10









Cyrk pojawia się znikąd.

Le Cirque des Reves nocami zachwyca widzów po obu stronach Atlantyku. W namiotach w biało-czarne paski kryją się magiczne wizje, niesamowici iluzjoniści, akrobaci oraz rzeczy, o którym wam się nawet nie śniło. To niezwykłe miejsce staje się areną zmagań dwójki magików, Celii i Marca, którzy od dzieciństwa przygotowywali się do tej rywalizacji pod okiem surowych nauczycieli. Ich uczucie może pokrzyżować plany mentorów, ale zakochani nie wiedzą, że zwycięzca może być tylko jeden.

Dawno nie sięgałam chyba po książkę, będąc bombardowana przez innych recenzentów takimi sprzecznymi opiniami. Chodzi o jedną kwestię: czy Cyrk nocy nastrojowy jest czy nie. Dlatego zastanawiałam się, czy nie książki tej nie będę musiała zaliczyć do WIELKICH PORAŻEK i przypominać sobie o tym każdego dnia, gdy będę spoglądała na półkę. Pewna nie byłam jeszcze po kilkudziesięciu stronach. Ale później, sama nie wiem kiedy, takową zyskałam. I dałam się porwać magii bez reszty.

Najtrudniej odczytuje się czas. Może dlatego, że zmienia tak wiele.

Pierwszy moim potencjalnym zarzutem było użycie narracji w czasie teraźniejszym. Bo nadal uważam, że w [o]powieściach historycznych czy nastrojowych takowej używać się nie powinno. Pasuje do szybkich akcji czy minimalizmu trącącego filozofią, ale gdy chcesz opowiedzieć historie to nie używaj jej z pewnością. I z początku miałam przez to straszny problem, by wbić się w fabułę. Może musiałam się przestawić, sama nie wiem. Ale po zakończonej lekturze muszę z całą stanowczością stwierdzić, że Erin Morgenstern za pomocą tej właśnie narracji "zrobiła" najlepszą atmosferę. Minimalizm stał się prostotą i lekkością, a nawet oszczędną elegancją. Chciałabym wyciągnąć tę umiejętność na przyszłość.

Przedstawienie bez publiczności nie jest nic warte.

źródło: bestfantasybooks.com
Akcja rozwija się bardzo powoli, acz nieubłaganie, przez kilkadziesiąt lat. To między innymi ten upływ czasu nadaje wydarzeniom surrealizmu. Najpierw możemy obserwować dwa odmienne, niemal przeciwstawne, sposoby nauki, które powoli przekształcają się w rywalizację, początkowo anonimową, później bardzo osobistą. Przy czym widzimy ją dosyć wyrywkowo - autorka skupia się na specyficznej relacji pomiędzy Celią a Markiem oraz na przeplataniu się ich dzieł, które tworzą spójną, zaskakującą całość.

Erin Morgenstern udało się zbudować niesamowity, niepokojący nastrój. Tak, ta historia to prawdziwa baśń. Umieszczona została w epoce, ale zdaje się ją tylko muskać, jakby przy mocniejszym dotyku czar mógł prysnąć. Przy tym wszystkim bardzo spodobało mi się podejście autorki do magii. Nie tłumaczy jej, tylko tworzy przed czytelnikiem hipnotyzujące, poetycko-oniryczne obrazy. Mało komu udałoby się stworzyć taki efekt. Cyrk jest zbiorem takich wizji, toksycznych w swym pięknie, co widzimy w postaci Chandresha. Tu, w przeciwieństwie do tradycyjnych pokazów, pragnie się udowodnić, że magia jest iluzją, a nie na odwrót. 

Przeszłość zostaje w tobie tak samo jak cukier puder na palcach. Niektórym udaje się jej pozbyć, ale ona ciągle tam jest, wydarzenia i rzeczy, które doprowadziły cię w miejsce, gdzie jesteśmy dzisiaj.

Można by się spodziewać, że będziemy mieli do czynienia z wieloma bohaterami, ale nie. Większość cyrkowców, zgodnie z założenia twórców pojedynku, jest jedynie tłem. Jednak ci, którym poświęcono trochę czasu, otrzymali proste acz charakterystyczne wnętrze ożywione kapką "tego czegoś" i tajemnicy.

Całość dzieje się na trzech planach czasowych: mamy właściwą historię pojedynkę, Bailey'a, który odwiedza cyrk w 1902 roku, a którego zaczyna łączyć z nim dziwna więź, oraz nas samych, czytelnika, która niespiesznie spaceruje pomiędzy cyrkowymi namiotami w biało-czarne pasy. Wszystkie te elementy łączą się na koniec w jedną, wspaniałą całość, sprawiającą, że historia trwa nadal, a koniec łączy się z początkiem. To właśnie takie finały sprawiają, iż magia danego utworu pozostaje w czytelniku na długo.

Ludzie widzą to, co chcą zobaczyć. W większości przypadków to, co im się wmawia.

Oczywiście nie wszystko jest idealne. Sięgając po Cyrk Nocy, radzę nie nastawiać się na romans, bo to jedyny element, w którym atmosfera zawiodła. Między Celią a Marciem nie czuje się tej chemii. [Nie mówię o iskrach, bo takowe się pojawiły]. Aczkolwiek cieszę się, że przynajmniej wątek miłosny nie wyszedł na pierwszy plan.

Rozbić jest łatwo, uświadamiam sobie. Prawdziwą sztuką jest scalić.

Cyrku Nocy nie czyta się szybko, ale za to równo. Warto jednak sięgnąć po tę książki, bo to niezwykła uczta dla wyobraźni. Chciałabym, aby większa liczba autorów pisała o magii z taką magią. Cieszę się, że mimo obaw wzięłam się za tę pozycję i nie przerwałam lektury. Teraz będę mogła codziennie spoglądać grzbiet tego cudnego wydania i z rozmarzeniem wspominać przeżycia związane z poznawaniem tej historii. I tego wam też życzę.

Marre

PS. To trzecie 9/10 w tym miesiącu. Spodziewajcie się postu na ten temat w najbliższym czasie.

PS2. Znalazłam tyle wspaniałych artów do tej serii, że postanowiłam zorganizować coś takiego jak Niedziela z artami [nazwa robocza, chętnie usłyszę wasze sugestie w tej kwestii]. Części pierwszej, poświęconej Cyrkowi Nocy, oczekujcie w najbliższą niedzielę :)

źródło: teller91.tumblr.com