środa, 6 lipca 2016

Jürgen Thorwald - STULECIE CHIRURGÓW | Wielkie zmiany małych ludzi

grafika po prawej: biusante.parisdescartes.fr


We wstępie tradycyjne czepianko, czyli tym razem wyrażenie żalu, że w nowym, jakże pięknym, wydaniu książki Thorwalda tak skrzętnie ukryto wzmiankę o tym, iż książka powstała na podstawie notatek dziadka autora, H. St. Hartmanna. (Zresztą w starszym nie było chyba lepiej). Trochę tak głupio, bo gdyby nie dziadek, książki tej by nie było. To on podróżował po Europie i Stanach, zbierając skrzętnie informacje oraz opowieści świadków przełomowych dla medycyny wydarzeń. Z drugiej strony to jego wnuk nadał całej opowieści tę magiczną formę. Wspólnie stworzyli coś fantastycznego, a wyróżniono tylko jednego. Ups.

Thorwald przenosi czytelników w czasy, gdy zarówno znieczulenie, jak i przekonanie, że mycie rąk przed zabiegiem zmniejsza ilość zakażeń, były wyśmiewane jako bzdury. zmiany rozpoczęły się dopiero 16 października 1846, kiedy to w Massachusetts przeprowadzono pierwszą udaną operację pod narkozą. To początek tytułowego stulecia żywiołowego rozwoju chirurgii, której odważne i często ryzykowne poszukiwania porywająco kreśli Thorwald. Barwnie i intrygująco napisana książka wciąga niczym najlepsza powieść nic więc dziwnego, że doczekała się już wielu wydań i przekładów na całym świecie, a kolejne pokolenia czytają ją z wypiekami na twarzy.
źródło opisu: Lubimy Czytać

Ale dobra, koniec żali. Zacznę od budowy książki oraz rozkładu treści w niej zawartej, bo te przypadły bardzo mi do gustu. Sztuka sztuką, ale odrobina porządku jeszcze nikomu nie zaszkodziła*. Podzielono ją na pięć, a właściwie sześć, części. W prologu Thorwald przedstawia biografię swojego dziadka, w "Długiej nocy" - to, jak chirurgia prezentowała się w początkach XIX wieku, w "Świetle" - odkrycie i rozwój idei narkozy, a w "Gorączce" - to, jak zmieniły się dzięki niej operacje. W "Wyzwoleniu" przechodzi do drugiej z omawianych kwestii, czyli antyseptyki. "Owoce" to natomiast swego rodzaju podsumowanie, zarówno pełne optymizmu, jak i gorzkie.

Jednak równie ważny, co treść, jest sposób jej przedstawienia. I tu dochodzimy do największego atutu tej pozycji. Autor snuje niespieszną opowieść, sprawiając, że nie czujemy się, jakbyśmy czytali książkę popularnonaukową, a raczej biografię lub wspomnienia. Thorwald nie skupia się na opisie samych zachodzących zmian - w przeciwnym razie zmieściłby się na stu stronach - on opisuje właściwie całą epokę: warunki życia czy mentalność ludzi. Sporo miejsca poświęca swoim bohaterom jako osobom, nie poprzestaje na przedstawieniu ich geniuszu. Pokazuje, że "wielka ewolucja medycyny" była w rzeczywistości serią potyczek małych ludzi. Pacjenci umierali, bo ich lekarze z gruntu odrzucali stworzone przez innych rozwiązania ze względu na ich pochodzenie czy wykształcenie. Autor pokazuje, jak niebezpieczne było ratowanie ludzi czy przeprowadzanie przełomowych terapii; nieudane eksperymentalne próby leczenia w najlepszym razie owocowały wykluczeniem lub załamaniem nerwowym chirurga, a w najgorszym: oskarżeniem o morderstwo.

I właśnie ten sposób przedstawiania ludzkiej mentalności jest dla mnie najlepszą rzeczą w "Stuleciu chirurgów". Pozycja ta wyróżnia się spośród innych o historii medycyny (przynajmniej tak mi się wydaje - nie czytałam zbytnio o tym). Naprawdę warto ją poznać i nie piszę tego wyłącznie do miłośników tematu. Jedyną grupą usprawiedliwioną z nieczytania powinni być ci o wrażliwszych żołądkach, bo opisy są dość naturalistyczne. Ale ja akurat to lubię. Polecam.

Marre

* Do pani Aleksijewicz piję, przy całym moim zachwycie. Klik.

Plusy:
  • przystępna forma
  • forma niespiesznie snutej opowieści
  • ciekawe ujęcie tematu
  • porządek
  • naturalistyczne opisy
  • to opowieść o prawdziwych ludziach

Minusy:
  • naturalistyczne opisy

Autor: Jürgen Thorwald
Tytuł: "Stulecie chirurgów"
Oryg. tytuł: "Das Jahrhundert der Chirurgen"
Wydawnictwo: Znak
Tłumaczenie: Karol Bunsch
Stron: 532
I wydanie: 1956 (PL - 1989)
Gatunek: książka historyczna, wspomnienia
Ocena: 8/10 (rewelacyjna)