poniedziałek, 5 listopada 2018

O innym spojrzeniu na porwanie | "Zakładnik. Historia ucieczki" Guy Delisle


Znowu będę się czepiać uznanej pozycji, ale cóż zrobić. Nie znalazłam opinii podobnej do mojej, więc odczuwam tym silniejszą potrzebę, by się nią podzielić. Będę pisać o Zakładniku Guya Delisle’a, kanadyjskiego rysownika znanego mi już z cudownych Kronik jerozolimskich. Tym razem, wyjątkowo, na warsztat nie wziął swoich wspomnień z życia w obcych krajach, a dramatyczne doświadczenia swojego znajomego, Christophe’a André, który w latach 90. był pracownikiem misji humanitarnej w Czeczenii i który został tam porwany dla okupu. Co mi nie gra w efekcie tej współpracy? Zaraz się przekonacie.

Zacznę od pozytywów. Zakładnik stanowi swego rodzaju przeciwwagę dla obecnych w popkulturze wyobrażeń o porwaniach, byciu zakładnikiem i ucieczce na wolność. Główny bohater jest szarym człowiekiem; nie znosi bez mrugnięcia okiem wszystkiego, co mu się przydarza, ale też nie popada w malownicze odmęty szaleństwa. Porywacze nie chuchają i nie dmuchają na niego jak na kurę znoszącą złote jajka, ale też nie znęcają się nad nim. Co więcej: mimo że narracja skupia się za samym porwanym, to udało się pokazać wycinki z codzienności jego „opiekunów” i tchnąć w nich prawdziwe życia. Wreszcie, choć André dokonuje aktu ucieczki, to nie znajdziemy w niej nic spektakularnego, żadnego przesadnego dramatyzmu. Z tym ostatnim wyobrażeniem autor zdaje się walczyć się już w podtytule, nazywając komiks Historią ucieczki. Równocześnie ani przez moment nie mamy wątpliwości, ile sił zarówno fizycznych, jak i psychicznych, główny bohater musiał włożyć w to, aby wydostać się na wolność.

Warto zwrócić uwagę na to, że wspomnienia bohatera nie nadawałaby się do przekazania nam na piśmie. Byłyby nudne i po prostu niezjadliwe. Tymczasem forma komiksu pozwala nadać monotonii więzienia rangę artystyczną. Pewne kadry powtarzają się w niemal każdym rozdziale, ale nie nudzą nas, jak działoby się w przypadku słownego opisu. Dodatkowo prosta kreska Delisle’a idealnie wpasowuje się w klimat wydarzeń. Dzięki temu wszystkiemu mamy szansę poznać bardzo oryginalną perspektywę.

Były dwa plusy, teraz pora na dwa minusy. Przede wszystkim: ten podkreślony w sposób graficzny marazm nie pozwala przebić się do emocjonalnej warstwy całej historii. Autor szczegółowo oddaje nastrój, ale nie udaje mu się wystarczająco dobrze pokazać sedna całej sytuacji: osamotnienia człowieka żyjącego ze świadomością, że może już nigdy nie ujrzeć swojej rodziny. Bohater mówi/myśli o tym w swoich monologach, lecz nie czuć tego w żadnej innej warstwie. Można by się zastanawiać, czy nie jest to zabieg celowy, ale nawet jeśli, to nie uważam go za dobry wybór.

Nie jest to jedyna wada narracji. Druga ma naturę bardziej intertekstualną. Otóż Zakładnik jest jedyną powieścią graficzną autora, w której nie pisze on o sobie. Tymczasem André jest w sposobie myślenia podejrzanie podobny do Guya Delisle’a, którego poznałam w Kronikach jerozolimskich. Ten sam lakoniczny sposób wyrażania się i przedstawiania swoich myśli. Jest bardzo ciężki do podrobienia i stanowi największą zaletę Kronik…, dlatego też zwróciłam na niego uwagę. Tu również można się kłócić, że być może obaj mężczyźni są zwyczajnie do siebie podobni. W końcu wiemy z posłowia, że znają się od wielu lat i być może nić porozumienia między nimi została zadzierzgnięta właśnie dzięki podobnemu sposobowi patrzenia na świat. Jednak sami przyznacie, że ciężko w to uwierzyć. Bardziej prawdopodobne wydaje mi się to, że autor ma problem z pisaniem o innych ludziach myślących w inny sposób. Że w tym przypadku zbyt mocno wtłoczył w tę historię swoją własną perspektywę, że zbyt skupił się na tym „jak Guy Delisle czułby się w niewoli” i zgubił gdzieś po drodze indywidualny rys swojego bohatera.


Mimo tego wciąż uważam tę pozycję za wartą poznania ze względu na oryginalną perspektywę i kontrast wobec standardowej narracji na temat porwań. Nie mogę jednak przymknąć oko na dosyć poważne niedociągnięcia w narracji. Lubię Guya Delisle’a, zamierzam przeczytać Pjeongjang oraz Kroniki birmańskie, i liczę, że w kolejnych komiksach skupi się ponownie na własnej osobie.


Marta


Scenariusz i rysunki: Guy Delisle
Tytuł: "Zakładnik. Historia ucieczki"
Oryg. tytuł: "S'enfuir: Récit d'un otage"
Wydanie: Kultura Gniewu, Warszawa 2017
Tłumaczenie: Małgorzata Janczak
Stron: 432
Rok I wydania: 2016 (PL - 2017)