czwartek, 1 listopada 2018

PAŹDZIERNIK 2018 - podsumowanie miesiąca


Październik dał mi trochę w dupę, nie zamierzam tego ukrywać. Poszłam na studia i dopiero po miesiącu zaczynam ogarniam strategię na przeżycie (czegokolwiek poza nauką). Również w kwestii bloga. Ciut Was zaniedbywałam (nie tyle w kwestii czytania i publikacji - choć trochę też - ale przede wszystkim w sferze okołoblogowej), co objawiło się mniejszym ruchem, ale liczę, że najgorsze już za nami i listopad będzie super.

Ostatni kwartał to dla mnie zawsze moment, gdy rzucam się na nowości z danego roku jak szczerbaty na suchary. Jeszcze nie do końca to widać, choć już w październiku cztery z dziewięciu przeczytanych książek to rzeczy wydane w 2018. Poza tym trzy wielkie klasyki, powieść graficzna sprzed paru lat oraz jedna wielka zaległość. Wygrała oczywiście klasyka: Fale Virginii Woolf, które z racji złej koniunktury strasznie męczyłam, a one mnie, ale którym nie mogę odmówić tytułu najwybitniejszej jej powieści z przeze mnie przeczytanych (czyli Pani Dalloway oraz Do latarni morskiej). Dość intensywnie rywalizowała z nimi Mechaniczna pomarańcza, by ostatecznie przegrać i już poza konkursem zdenerwować mnie koszmarnym posłowiem. Trzecie miejsce na podium zajęły Histeryczki Roxane Gay, które mimo że niewybitne, to zdecydowanie chwyciły mnie za serce - czym, dowiecie się z recenzji. Po piętach deptała im skończona parę minut przed 1 listopada Wojna światów, ale ostatecznie przegrała na polu emocjonalnym. Choć rozważam napisanie wpisu o tym, dlaczego to jedna z tych powieści, które trzeba znać. (Zobaczę, jak się wyrobię).

Dalej mamy trzy też naprawdę dobre powieści. Małe Licho i tajemnica Niebożątka niezastąpionej Marty Kisiel skutecznie podniosły mi poziom cukru we krwi; obdarzone licznymi wadami Małe ogniska zaskoczyły mnie moją własną ciepłą reakcją na nie, a Guguły - no cóż nie zachwyciły, choć tutaj poziom literacki jest dość wysoki. Totalnie nie trafił do mnie za to Cesarski zegarmistrz Christopha Ransmayra. Znam dwie równie ważne przyczyny takiego stanu. 1. Mam niską odporność  na metaforyczne pisanie o zagadnieniach filozoficznych. (Poprzestałabym na Małym Księciu). 2. Nie mogę pozbyć się wrażenia, że coś mi w czasie tej lektury umknęło. Dlatego też nie uważam tej powieści za złą, po prostu wybitnie do mnie nieskierowaną.

Na blogu zaś znalazło się pięć recenzji podlinkowanych poniżej, podsumowanie września (ile ja wtedy czytałam!) oraz zapowiedzi na listopad.

A jak tam u Was? Czy jesień zachęciła Was do regularnego zakopywania się z książką pod kocykiem czy może jak mnie, wichury urwały Wam głowę?


Marta


Co czytałam (wg "czytelniczej satysfakcji"):

(1) "Fale" Virginia Woolf, tł. Lech Czyżewski (Wydawnictwo Literackie)
(2) "Mechaniczna pomarańcza" Anthony Burgess, tł. Robert Stiller (vis-a-vis/Etiuda)
(3) "Histeryczki" Roxane Gay, tł. Dorota Konowrocka-Sawa (Poradnia K.)
(4) "Wojna światów" H. G. Wells, tł. Lesław Haliński (Vesper)
(5) "Małe Licho" Marta Kisiel (Wilga)
(6) "Małe ogniska" Celeste Ng, tł. Anna Standowicz-Chojnacka (Papierowy Księżyc)
(7) "Guguły" Wioletta Grzegorzewska (Czarne)
(8) "Cesarski zegarmistrz" Christoph Ransmayr, tł. Jacek St. Buras (Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego)
+
(9) "Zakładnik. Historia ucieczki" Guy Delisle, tł. Małgorzata Janczak (Kultura Gniewu)




Co słychać za kulisami:

  • aktualna liczba obserwujących - 216 (było 216)
  • aktualna liczba obserwatorów Google+ - 244 (było 244)
  • liczba polubień na Facebooku -  418 (było - 410)
  • liczba obserwujących na Instagramie - 633 (było - 605)
  • unikalnych użytkowników wg. Google Analytics - 1405 (wrzesień - 1451)
  • najpopularniejszy post w tym miesiącu - recenzja Grace i Grace
  • przybyło postów - 7 (ogółem 568)
  • przeczytanych stron - 2169 (wrzesień - 3231)
  • średnia ilość stron dziennie - 70 (wrzesień - 108)