niedziela, 25 listopada 2018

O tym, gdzie klasyka styka się ze szmirą | "Liga Niezwykłych Dżentelmenów, tomy 1 i 2" Alan Moore & Kevin O'Neill


Najpierw obejrzałam film. Zachwyciłam się pomysłem i zażenowałam sposobem, w jaki go wykorzystano. Nie sądziłam, że kiedyś sięgnę po komiksy, na podstawie których powstała ekranizacja, ale z samej przekory poczułam do nich sympatię. Dziś, kilka lat później, jestem już po lekturze dwóch pierwszych tomów i uważam adaptację za jeszcze gorszą. Dlaczego?

Jeśli ktoś nie wie: Liga Niezwykłych Dżentelmenów to działająca pod koniec XIX wieku organizacja pseudosuperbohaterska, w której skład wchodzą postacie z różnych klasycznych dzieł literatury: Mina Harker z Drakuli, doktor Jekyll i pan Hyde, Allan Quatermain z Kopalni króla Salomona, kapitan Nemo oraz tytułowy Niewidzialny człowiek Herberta George’a Wellsa; lecz bynajmniej nie jest to koniec nawiązań, bo w kwestii tych autor scenariusza, Alan Moore, nie ograniczał się w tej kwestii i wyłapanie wszystkich wymaga sporego obycia kulturalnego, nie tylko w temacie kultowych powieści fantastycznych. (Wasza droga recenzentka niestety w pewnych miejscach poległa). Wszystko to ubrano w kostium typowej, koszmarnie pulpowej opowiastki, czyniąc z lektury (zwłaszcza drugiego tomu, o czym za chwilę) czynność na poły masochistyczną. Moore używa wszystkich najbardziej oklepanych motywów i klisz dostępnych w popkulturze, ale robi to z pełnym rozmysłem. Można nad tym ciężko wzdychać, ale nie sposób nie czerpać mniejszej lub większej dozy radochy z bingo najbardziej typowych dla komiksów superbohaterskich czy pulpowych powieści fantastycznych rozwiązań fabularnych.

Liga Niezwykłych Dżentelmenów to przede wszystkim hołd dla szmiry, ale hołd uczyniony z wielkim wyczuciem, szeroko pojętym obyciem literackim i inteligencją, zakładający podobny zestaw cech u czytelnika. Jednak nie srożcie się Wy, którzy macie w tym temacie pewne zaniedbania. (Głupio wyszło więc zaznaczę: nie do intelektu tu piję). Z jednej strony otrzymacie bowiem sporą dozę nawiązań oczywistych, a z drugiej będziecie mogli cieszyć się klasyczną superbohaterską narracją o steampunkowym sznycie, podaną z przymrużeniem oka. Przynajmniej jeśli chodzi o tom pierwszy.

Tom drugi… jest słabszy. To na pewno. Raz że nie oferuje takiego bogactwa epizodycznych nawiązań, a skupia się bardziej na przekształcaniu konkretnych utworów, przede wszystkim Wojny światów Wellsa (z tego też powodu nie zalecam sięgać po komiks przed jej lekturą, zwłaszcza że JEST TO TAKA DOBRA POWIEŚĆ, KTÓRA TAK MAŁO SIĘ ZESTARZAŁA); akceptuję to, ale oceniam niżej. Dwa: Alan Moore zrezygnował poniekąd z tej „przyjemnościowej” funkcji obecnej w tomie pierwszym, podkreślając elementy niepokojące współczesnego czytelnika, a cieszące się swego czasu sporą popularnością w pulp fiction (bez spoilerów – trigger warning: przemoc seksualna). Jest to o tyle ciekawe, że stanowi poniekąd proroczą reakcję na potraktowanie problematyki dzieła przez autorów ekranizacji, którzy widzieli w serii chyba tylko fajną przygodówkę z nawiązaniami (które zresztą ograniczyli niemal wyłącznie do centralnych bohaterów). W tym przypadku ciężko zatracić się w opowiadanej historii i choć w pełni rozumiem i szanuję zastosowany zabieg, to nie mogę powiedzieć, bym cieszyła się z jego wprowadzenia.

Kreska Kevina O’Neilla jest piękna, choć bardzo klasyczna (nie mogłoby być inaczej w dziele o takim charakterze), a warto wspomnieć jeszcze o dodatkach i otoczce komiksowych historii. Wydania parodiują powieści groszowe; obecne są też dodatki, jak „pulpowe” wersje okładek czy plansza do gry dołączona do tomu drugiego. Poza tym w jedynce umieszczono typowo pulpowe opowiadanie w duchu komiksu, a w dwójce – Nowy Almanach Podróżniczy autorstwa Miny Harker stanowiący przede wszystkim zbiór niewykorzystanych w obu tomach pomysłów, a ubrany w szaty przewodnika po całym świecie. I jak na rasowy przewodnik przystało – jest dość męczący.

Liga Niezwykłych Dżentelmenów pozwala z jednej strony docenić ogrom materiału źródłowego, który wpłynął na obraz współczesnej popkultury, a równocześnie dobrodusznie wyśmiać naszą miłość do niej. Kocham tom pierwszy, szanuję drugi, a choć nie jest to dla mnie dzieło wybitne, to na pewno stanowi ciekawy eksperyment, który wydaje się ponadczasowy. Na pewno sięgnę po kolejne tomy, a powód dla którego piszę tę recenzję w tym punkcie jest taki, że podobno stanowią one raczej ciąg sequeli do dwóch początkowych. Ale o nich też pewnie kiedyś coś niecoś skrobnę, choć być może już tylko #wskrócie.


Marta


Scenariusz: Alan Moore
Ilustracje: Kevin O'Neill
Tytuł: "Liga Niezwykłych Dżentelmenów. Tom 1" | "Liga Niezwykłych Dżentelmenów. Tom 2"
Oryg. tytuł: "The League of Extraordinary Gentlemen, Vol. 1" | "The League of Extraordinary Gentlemen, Vol. 2"
Cykl: "Liga Niezwykłych Dżentelmenów" (1,2/4)
Seria wydawnicza: Mistrzowie Komiksu
Wydanie: Egmont Polska, Warszawa 2013 | Egmont Polska, Warszawa 2014
Tłumaczenie: Paulina Braiter-Ziemkiewicz
Stron: 192 | 224
Rok I wydania: 2001 (PL - 2003) | 2002 (PL - 2004)