wtorek, 15 marca 2016

Anna McPartlin - OSTATNIE DNI KRÓLIKA | O wyrzutach sumienia


To będzie recenzja o wyrzutach sumienia. Nie, nie o żadnych wyrzutach sumienia umierającej głównej bohaterki (bo takowych w powieści nie ma), ale o moich. Raz na jakiś czas można wspomnieć więcej o sobie. I swoich uczuciach. Całą sytuację spowodowała chęć przeczytania opinii o książce na Lubimy Czytać. Negatywnych, bo gdy coś mi się spodoba, dla równowagi konfrontuję go z krytyką, bo "a nuż na coś nie zwróciłam uwagi". No i niczego takie nie znalazłam. Najniższa ocena to ponoć pojedyncza trójka. Przewaga ósemek. I w tym momencie zaczęłam zastanawiać się, czy ze mną wszystko w porządku (pytania Zaczytanej Doliny w podsumowaniu miesiąca wcale nie pomogły ;)).

Czterdziestoletnia Mia Hayes, zwana w rodzinie Królikiem, trafia do hospicjum – jej kilkuletnia walka z rakiem dobiega końca. Bliscy wciąż poszukują cudownego lekarstwa, powoli jednak godzą się z tym, że Mia wkrótce odejdzie. Każdy z nich na swój sposób radzi sobie z tym, co nieuniknione. Wojownicza matka nie poddaje się i ciągle wierzy, że lekarze uratują Mię. Siostra nie ma złudzeń, ale przekonuje nastoletnią Juliet, że jej mama wyzdrowieje. Brat rockandrollowiec co prawda przerywa trasę koncertową i wraca do domu, ale robi wszystko żeby nie myśleć o śmierci siostry. Wszyscy spotykają się przy łóżku Mii i plotkują, by zagłuszyć niepokój. Tymczasem otoczona bliskimi Mia przede wszystkim wspomina Johnny’ego, swoją pierwszą miłość.

Ostatnie dni Królika to książka bardzo ciepła. Jeden z nielicznych przypadków, gdy liczne obietnice z okładki zostają spełnione. Naprawdę można to nazwać emocjonalnym rollercoasterem - wzrusza i bawi w sporych dawkach, przy zachowaniu odpowiednich proporcji. Autorka porusza wiele spraw związanych z odchodzeniem. Różni członkowie rodziny prezentują wobec niego różne postawy, ale też naprawdę różnią się pod względem charakteru. Dzięki temu uzyskujemy naprawdę fajną mieszankę. Śmierć Królika staje się punktem do obserwacji problemów wszystkich tych ludzi.

Ostatnie dni Królika wciągają, wzruszająca i bawią. Przeszłość Królika zręcznie miesza się z teraźniejszą. To bardzo dobra pozycja. Jednak wydała mi się stanowczo zbyt miłą. Jakby autorka przede wszystkim chciała pokazać proces pogodnego umierania, a nie rzeczywistość. Bajkę. I w tej roli powieść sprawdza się świetnie. W końcu takie też są potrzebne. Wybitnym tego nie nazwę, bo zabrakło realnego, brutalnego życia i mniej miłych bohaterów (to nie jest normalne, by wszyscy dawali się lubić i lubili siebie nawzajem).

Podsumowując tę nienaturalnie krótką recenzję, Ostatnie dni Królika to dobre czytadło. Raczej dla fanów Oskara i pani Róży, chociaż tamtą powieść oceniłam dużo wyżej. U Schmitta czuć było, że to wszystko metaforyczne i metafizyczne. Tutaj niekoniecznie. Ale jak najbardziej polecam, szczególnie w roli lekkiej, oczyszczającej lekturki.

Marre

PS. Wyrzuty sumienia nie zmieniły się, a rozwinęły w inną stronę. Nie jestem pewna, czy powinnam być tutaj, czy robić kilka ważniejszych teoretycznie rzeczy, czyli uczyć się.

Autor: Anna McPartlin
Tytuł: "Ostatnie dni Królika"
Oryg. tytuł: "The Last Days of Rabbit Hayes"
Wydawnictwo: HarperCollins
Tłumaczenie: Marcin Wróbel
Stron: 398
I wydanie: 2014 [PL - 2015]
Gatunek: obyczajowe
Ocena: 7,5/10