Twórczość Harukiego Murakamiego znajdowała się dotąd wysoko na mojej liście haniebnych zaległości. Dotąd. Bo haniebna zaległość została nadrobiona, a ja mam apetyt na więcej.
Ciężko mi napisać, czego oczekiwałam. Z tego, co się dowiedziałam, Murakami bardzo różnorodnym autorem jest. Tak więc najłatwiej napisać, że oczekiwałam czegoś innego. Czegoś, co mnie zaskoczy, powali. I mimo że tego w zasadzie nie otrzymałam, to jestem zadowolona. Bo może nie było to coś innego, ale coś znanego poprowadzonego zupełnie inaczej.
Mężczyźni bez kobiet to generalnie opowiadania obyczajowe. Opowiadania skupiające na relacjach damsko-męskich, opisywanych z perspektywy nietypowej, bo mężczyzn, w których życiu zabrakło przedstawicielek płci przeciwnej. Zabrakło w wyniku bardzo różnych okoliczności - czasem odeszły same, czasem wyrwano je wbrew woli, a kiedy indziej po prostu nigdy się nie pojawiły.
Zaczynamy dosyć zwyczajnym Drive my car, opisujący życie pewnego aktora po śmierci żony. Murakami nie skupia się jednak na tym fakcie, a na sposobie, w jaki mężczyzna ją wspomina. Za życia ignorował jej zdrady, a teraz... Bardzo ciekawy rys psychologiczny głównego bohatera i całkiem przyjemny utwór. Tylko szkoda, że z kilkoma błędami logicznymi (nie zgadza się wiek, w którym bohater się ożenił - 29 czy 30 lat - oraz kwestia, czy sypiał z kimś po śmierci żony - raz spotykał się z kobietami, ale do niczego nie dochodziła, a kiedy indziej dochodziło, ale to był tylko seks. Puff). Yesterday traktuje pewnym młodym mężczyźnie, nie potrafiącym być w związku (świetne tłumaczenie dialektu z Kansai jako gwary poznańskiej, porównanie wydaje się bardzo adekwatne), a Niezależny organ o konsekwencjach porzucenia. Za to w Szeherezadzie poznajemy dziwną więź łączącą starszego pana i pewną kobietą, opowiadającą przedziwne historie ze swojego życia.
I już w tych dwóch ostatnich opowiadaniach wyczuwamy nutkę surrealizmu. O ile poprzednie dość mocno trzymały się ziemi, to im głębiej w las, tym bardziej oddalamy się od utartych ścieżek realizmu. Wciąż fascynuje mnie, co skłoniło wydawcę (prawdopodobnie tego japońskiego) do takiego ułożenia utworów. Wprowadza to w błąd nierozeznanego czytelnika (czyt. mnie), który w połowie zbioru orientuje się, jak bardzo się pomylił co do jego natury. Choć w zasadzie narzekać nie mogę - lubię zarówno "obyczaj", jak i surrealizm.
W swoistej drugiej części książki (według mnie lepszej) znajdziemy trzy opowiadania: Kino, Zakochanego Samsę oraz tytułowych Mężczyzn bez kobiet. Pierwszy z wymienionych symbolicznie pokazuje proces godzenia się tytułowego bohatera z odejściem żony. Przynajmniej ja to tak odebrałam. Metafory można czytać na różne sposoby, a ja z doświadczenia wiem, że robię to inaczej niż większość. Jednak w obliczu takiej interpretacji opowiadanie podoba mi się jeszcze bardziej, więc nie zamierzam jej porzucać. Zakochany Samsa odwraca koncept zawarty w jednym z utworów Kafki, w którym Gregor Samsa budzi się w ciele robaka. Jak można się domyślić, tu mamy sytuację odwrotną. Robak zostaje Samsą i spotyka kobietę. Sama historia świetna, ale zafascynowały mnie dwuznaczne okoliczności. Obok dzieje się coś dziwnego, ale co? Wreszcie Mężczyźni bez kobiet. Tutaj główny bohater na wieść o śmierci swojej dawnej miłości zaczyna wspominać wspólne chwile i przyczyny rozstania. Głębokie i zaskakująco poetyckie. Me gusta.
Murakami tworzy zaskakująco barwnych i plastycznych bohaterów. Takich, którzy mogliby mieszkać na sąsiedniej ulicy. Widzimy, jak ich charaktery wpływają na ich decyzje i sposób odbioru rzeczywistości. Autor rozpatruje dość zwyczajne sytuacje w nietypowy sposób, w nienachalny sposób zmuszając czytelnika do refleksji. Pomimo wspólnego tematu każde opowiadanie jest inne i równie ważne. Mogą się podobać mniej lub bardziej, ale żadnemu nie da się zarzucić zbędności. Razem tworzą spójną i intrygującą całość.
Sposób pisania Murakamiego jest specyficzny. Z pozoru prosty, zarówno językowo i stylistycznie. Ale dzięki temu udaje mu się budować ciekawe dwuznaczności, symbolikę i metafory. Czyta się bardzo szybko i łatwo, a sposób przedstawiania historii powoduje, że nie sposób się oderwać. Im więcej czasu mija od lektury, tym większą satysfakcję czuję. I tym większy apetyt względem innych książek Murakamiego. A nuż trafi do elitarnego kręgu moich ulubionych pisarzy? Nie wiem, jak Mężczyźni bez kobiet mają się do reszty różnorodnej twórczości autora, ale z czystym sumieniem mogę polecić tę pozycję osobom chcącym rozpocząć z nim przygodę.
Marre
Mężczyźni bez kobiet to generalnie opowiadania obyczajowe. Opowiadania skupiające na relacjach damsko-męskich, opisywanych z perspektywy nietypowej, bo mężczyzn, w których życiu zabrakło przedstawicielek płci przeciwnej. Zabrakło w wyniku bardzo różnych okoliczności - czasem odeszły same, czasem wyrwano je wbrew woli, a kiedy indziej po prostu nigdy się nie pojawiły.
Zaczynamy dosyć zwyczajnym Drive my car, opisujący życie pewnego aktora po śmierci żony. Murakami nie skupia się jednak na tym fakcie, a na sposobie, w jaki mężczyzna ją wspomina. Za życia ignorował jej zdrady, a teraz... Bardzo ciekawy rys psychologiczny głównego bohatera i całkiem przyjemny utwór. Tylko szkoda, że z kilkoma błędami logicznymi (nie zgadza się wiek, w którym bohater się ożenił - 29 czy 30 lat - oraz kwestia, czy sypiał z kimś po śmierci żony - raz spotykał się z kobietami, ale do niczego nie dochodziła, a kiedy indziej dochodziło, ale to był tylko seks. Puff). Yesterday traktuje pewnym młodym mężczyźnie, nie potrafiącym być w związku (świetne tłumaczenie dialektu z Kansai jako gwary poznańskiej, porównanie wydaje się bardzo adekwatne), a Niezależny organ o konsekwencjach porzucenia. Za to w Szeherezadzie poznajemy dziwną więź łączącą starszego pana i pewną kobietą, opowiadającą przedziwne historie ze swojego życia.
I już w tych dwóch ostatnich opowiadaniach wyczuwamy nutkę surrealizmu. O ile poprzednie dość mocno trzymały się ziemi, to im głębiej w las, tym bardziej oddalamy się od utartych ścieżek realizmu. Wciąż fascynuje mnie, co skłoniło wydawcę (prawdopodobnie tego japońskiego) do takiego ułożenia utworów. Wprowadza to w błąd nierozeznanego czytelnika (czyt. mnie), który w połowie zbioru orientuje się, jak bardzo się pomylił co do jego natury. Choć w zasadzie narzekać nie mogę - lubię zarówno "obyczaj", jak i surrealizm.
W swoistej drugiej części książki (według mnie lepszej) znajdziemy trzy opowiadania: Kino, Zakochanego Samsę oraz tytułowych Mężczyzn bez kobiet. Pierwszy z wymienionych symbolicznie pokazuje proces godzenia się tytułowego bohatera z odejściem żony. Przynajmniej ja to tak odebrałam. Metafory można czytać na różne sposoby, a ja z doświadczenia wiem, że robię to inaczej niż większość. Jednak w obliczu takiej interpretacji opowiadanie podoba mi się jeszcze bardziej, więc nie zamierzam jej porzucać. Zakochany Samsa odwraca koncept zawarty w jednym z utworów Kafki, w którym Gregor Samsa budzi się w ciele robaka. Jak można się domyślić, tu mamy sytuację odwrotną. Robak zostaje Samsą i spotyka kobietę. Sama historia świetna, ale zafascynowały mnie dwuznaczne okoliczności. Obok dzieje się coś dziwnego, ale co? Wreszcie Mężczyźni bez kobiet. Tutaj główny bohater na wieść o śmierci swojej dawnej miłości zaczyna wspominać wspólne chwile i przyczyny rozstania. Głębokie i zaskakująco poetyckie. Me gusta.
Murakami tworzy zaskakująco barwnych i plastycznych bohaterów. Takich, którzy mogliby mieszkać na sąsiedniej ulicy. Widzimy, jak ich charaktery wpływają na ich decyzje i sposób odbioru rzeczywistości. Autor rozpatruje dość zwyczajne sytuacje w nietypowy sposób, w nienachalny sposób zmuszając czytelnika do refleksji. Pomimo wspólnego tematu każde opowiadanie jest inne i równie ważne. Mogą się podobać mniej lub bardziej, ale żadnemu nie da się zarzucić zbędności. Razem tworzą spójną i intrygującą całość.
Sposób pisania Murakamiego jest specyficzny. Z pozoru prosty, zarówno językowo i stylistycznie. Ale dzięki temu udaje mu się budować ciekawe dwuznaczności, symbolikę i metafory. Czyta się bardzo szybko i łatwo, a sposób przedstawiania historii powoduje, że nie sposób się oderwać. Im więcej czasu mija od lektury, tym większą satysfakcję czuję. I tym większy apetyt względem innych książek Murakamiego. A nuż trafi do elitarnego kręgu moich ulubionych pisarzy? Nie wiem, jak Mężczyźni bez kobiet mają się do reszty różnorodnej twórczości autora, ale z czystym sumieniem mogę polecić tę pozycję osobom chcącym rozpocząć z nim przygodę.
Marre
Autor: Haruki Murakami
Tytuł: "Mężczyźni bez kobiet"
Oryg. tytuł: "Onna no Inai Otokatachi"
Wydawnictwo: Muza
Tłumaczenie: Anna Zielińska-Elliott
Stron: 317
I wydanie: 2014 [PL - 2015]
Gatunek: opowiadania
Ocena: 7,5/10