Tytuł: "Faza pierwsza: niepokój"
Oryg. tytuł: "Gone"
#1 tom serii "Gone. Zniknęli"
Wydawnictwo: Jaguar
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Stron: 527
I wydanie: 2008 (PL - 2009)
Gatunek: dla młodzieży, science fiction
Ocena: 6/10
Pewnego dnia znikają dorośli. Tak po prostu. Puff i nie ma ich. No może nie do końca dorośli. Wszyscy powyżej piętnastego roku życia. Pozostają nastolatki, dzieci i niemowlęta. Nie ma łączności ze światem zewnętrznym. Zjawisko to obejmuje teren o średnicy 30 km z elektrownią atomową w centrum. Jednak to nie koniec problemów. Ujawniają się skrywane od dawna nadnaturalne moce, u zwierząt zachodzą niepokojące mutacje, a kojoty zaczynają mówić. Rozpoczyna się walka. Walka o przeżycie oraz władzę.
Pomysł na fabułę jest świetny. Niebanalny, a do tego powstał jeszcze przed wielkim bumem na dystopie młodzieżowe i wszystkie zjawiska z tym związane. Wykonanie jest świetne, więc... Dlaczego taka słaba ocena?
Książka ta niemiłosiernie mi się dłużyła. Kiedy przysiadłam, to czytało się fajnie, ale myśl o tym "przysiąściu" (z dedykacją dla mojej klasy, która ponoć czyta tego bloga...) wywoływała u mnie straszne zmęczenie. Tak jak w wielu przypadkach, nie wiem nawet, co zajęło tyle miejsca. Ale fakt faktem, że książka ma ponad 500 stron, a akcja dzieje się w ciągu 299 godzin i 54 minut (+ trochę na końcu), o czym informuje nas licznik na początku każdego rozdziału. Brakuje tu niezbędnej akcji i napięcia. A szkoda, bo, jak wspomniałam, historia jest fenomenalna.
okładka oryginalna |
Z początku trochę sceptycznie podchodziłam do teorii o "znikaniu" jako czytelniczka "poważnego SF". Bo najgorsze, co może się wydarzyć w tym gatunku to brak logiki. Z ulgą odkryłam jednak, że nawet sami bohaterowie zauważali pewien brak sensu w nowym świecie (wyjątkowo szybkie mutacje) i próbowali to sensownie wytłumaczyć, czyli że coś musiało zacząć się dziać już wcześniej - 15 lat przed rozpoczęciem akcji (resztę sobie sami doczytacie).
Wieloznaczne implikacje to moja specjalność. [str. 523]
Co do wspomnianych bohaterów, to jest to jeden z największych plusów tej historii. Pomimo mnogości narratorów, każdy z nich jest porządnie wykreowany. Moimi ulubieńcami są Orc, który po tym jak zabija niewinną dziewczynę zaczyna pić, oraz Quinn, który jest tak naprawdę tchórzem, nie potrafiącym obronić przyjaciela, ale czy nie istnieje wielu takich ludzi na świecie?
Przy okazji Orca mogliście sobie pomyśleć: czy to aby na pewno młodzieżówka, której bohaterowie mają do 15 lat? A no tak, i to jest najlepsze. Autor nie bawił się za bardzo w "ugrzecznianie" historii. Postacie muszą szybko dorosnąć, zabijać itd. Jest po prostu realistycznie. Dlatego powinno się to spodobać i dorosłym, i nastolatkom.
Wierzę w wolną wolę. Uważam, że sami podejmujemy decyzje i wykonujemy własne działania. A nasze działanie mają swoje skutki. Świat jest taki, jakim go uczynimy. Ale myślę też, że czasami możemy poprosić Boga o pomoc, a On pomoże. Czasami mi się wydaje, że siada i mówi: "Jejku, co te głupki teraz wyprawiają. Chyba lepiej trochę im pomóc." [str. 446]
A na koniec jeszcze małe "czepnięcie": tłumacz oblał test na znajomość kreskówek. Mam nadzieję, że BOB GĄBKA (str. 28) się nie obraził...
Właśnie zdałam sobie sprawę, że moja recenzja jest zupełnie nieadekwatna do oceny, ale cóż, cyferką oznaczam (PRZYPOMINAM!) przyjemność czytania, a nie jakość. Czy to oznacza, że nie sięgnę po następne części? Oczywiście, że nie! Electra zapewnia, że tylko pierwsza tak przynudza, więc w wakacje sięgnę po "Fazę drugą: Głód". Oby ona mnie nie zawiodła! A wam polecam jak na razie część pierwszą.
Marre
PS. Czy tylko ja uważam, że okładki tej serii są obrzydliwe? Czemu nie mogli zostawić okładki oryginalnej. Jest taka ładna...
Książka bierze udział w wyzwaniach:
Czytam fantastykę
Historia z trupem
Czytam opasłe tomiska
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu - 49+3=52cm
Czytam fantastykę
Historia z trupem
Czytam opasłe tomiska
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu - 49+3=52cm