kadr po prawej: filmpl.pl |
Celestyna, służąca z Paryża, przyjeżdża na służbę na prowincję. Podczas pobytu u państwa Lanlaire’ów prowadzi dziennik, w którym pisze o tym, co jej się przytrafia i wspomina pracę w innych domach. Opisuje swoje romanse, dawnych kochanków, śmieszne i tragiczne historie, umizgi ekscentrycznych pracodawców. Pojawia się modny pisarz, obłudny mieszczuch, działacz dobroczynny, zubożały hrabia ożeniony z bogatą parweniuszką, stary fetyszysta czy zblazowany młodzieniec. Celestyna ma niezwykle ostre pióro i znakomity dar obserwacji. I nie zna litości w zdradzaniu tajemnic swoich chlebodawczyń oraz przywar swoich panów zafascynowanych jej urodą.
U Lanlaire'ów Celestyna poznaje Józefa – służącego, tyrana, stręczyciela i sadystę. Boi się go, ale jest także nim zafascynowana. Pewnego dnia w lesie zostaje znaleziona zgwałcona i zamordowana dziewczyna – Klarcia. Celestyna domyśla się, kto to mógł zrobić… Tylko czy jej to będzie przeszkadzało?
Dziennik panny służącej to książka bardzo nietypowa. Z pewnością nie sięgnęłabym po nią od tak sobie - jak ognia unikam literatury prowokacyjnej, nastawionej na skandale. Szczególnie modne stało się to w stosunku do powieści historycznych, co boli szczególnie, bo autorzy rzadko starają się zrozumieć obyczajowość tamtych czasów i podejście do różnych spraw. Ale Dziennik panny służącej, mimo że przy pierwszym wejrzeniu zdaje się idealnie wpasowywać w powyższą charakterystykę, jest utworem z epoki. Dlatego nie mogłam go sobie darować.
Samotność bowiem nie polega na tym, że się żyje bez ludzi - samotność to życie wśród ludzi, którzy się tobą nie zajmują, dla których liczysz się mniej niż pies, tuczony pasztetem, czy jakiś kwiat, pielęgnowany niczym dziecko bogaczy, wśród ludzi, co darowują ci tylko zbędne łachy i zepsute resztki.
Bardzo krzywdzący dla mnie jest opis z okładki i w ogóle większość opisów, które można znaleźć w sieci. Mam wrażenie, że to właśnie one wpłynęły najmocniej na dość niskie oceny. Wydawca kładzie nacisk na, nazwijmy to, elementy erotyczne. I fakt, jest ich dość dużo i jeśli ktoś nie przepada za tego typu rzeczami, to po Dziennik nie powinien w ogóle sięgać. Ale odebrałam je wyłącznie jako pretekst do pokazania zepsucia tego okresu i o ten właśnie obraz chodzi w powieści. I tu następuje pewien paradoks. Część sięga po książkę jako po historyczny erotyk i się śmiertelnie nudzi. A część, która doceniłaby pewne aspekty, książkę ignoruje.
Brzydota bywa czasem gwarancją moralności.
Octave Mirbeau bardzo dużo hiperbolizuje. Jego bohaterowie są przerysowani, ich perypetie nieprawdopodobne. Można to lubić albo nie. Jednak taki zabieg świetnie uwydatnia wady przedstawionego w powieści społeczeństwa. A autor nie poprzestaje wyłącznie na punktowaniu grzeszków oraz grzechów klasy wyższej. Mimo że wprost nazywa służbę domową nowym gatunkiem niewolników, to również na niej nie pozostawia suchej nitki. Wytyka im kopiowanie wątpliwych wzorców moralnych swoich państwa i dążenie do podobnych celów. Ale najbardziej skupia się na obłudzie i hipokryzji. Nie faworyzuje żadnej ideologii, poglądów czy warstwy społecznej. Pokazuje, co wyrabiają świętoszki w swoich czterech ścianach czy jak największe antyklerykały ukradkiem chodzą w niedzielę na mszę. Najbardziej jednak poruszył mnie wniosek, że obojętnie, kto stanowiłby elity, zachowywałyby się dokładnie tak samo.
A cały ten barwny obraz ówczesnych czasów widzimy oczami Celestyny. W swoim dzienniku przeplata teraźniejsze obserwacje ze wspomnieniami. Ktoś zarzucił temu chaos, kto inny nudę. Zupełnie tego nie rozumiem. Fakt, nie ma szczególnego rozgraniczenia pomiędzy planami czasowymi, ale zmieniają one się bardzo płynnie. Tempo akcji nie jest szybkie, ale równe; całość opowiedziano ze swadą i czyta się bardzo szybko, nawet wciąga. Sama protagonistka jest mocno specyficzna, ma wiele grzeszków na sumieniu i długo nie mogłam jej rozgryźć, zwłaszcza w kwestii jej podejścia do Józefa. Po namyśle stwierdzam (i mam nadzieję, że nikt nie odbierze tego jako nadinterpretacji), że przedstawia ona pewną bierność - dzięki niej również stała się tak dobrą obserwatorką wszystkich historii - w tym bierność moralną. Nie posiada twardych zasad i paradoksalnie dzięki temu na koniec zaznaje pewnego szczęścia. Ciekawie wpasowuje się w ogólny charakter książki. (Że masie innych barwnych postaci nie wspomnę).
Warto jeszcze wspomnieć o tłumaczeniu. Powieść wydano u nas na początku XX w., a dzięki najnowszej (trzeciej już) ekranizacji (której, swoją drogą, nie mam zamiaru oglądać) została na nowo przetłumaczona. Bardzo podoba mi się sposób, w jaki to zrobiono. Język nie trąci myszką i równocześnie zachowuje pewien charakter epoki. Dobrze oddano sposób wyrażania się Celestyny. Żeby każdą klasykę tłumaczono w ten sposób.
Czy polecam? Tak, ale z pewnością nie każdemu. Dziennik panny służącej będzie wspaniałą lekturą dla miłośników epoki. Reszta niech się dwa razy zastanowi.
Marre
Cierpienie to przywilej możnych.
A cały ten barwny obraz ówczesnych czasów widzimy oczami Celestyny. W swoim dzienniku przeplata teraźniejsze obserwacje ze wspomnieniami. Ktoś zarzucił temu chaos, kto inny nudę. Zupełnie tego nie rozumiem. Fakt, nie ma szczególnego rozgraniczenia pomiędzy planami czasowymi, ale zmieniają one się bardzo płynnie. Tempo akcji nie jest szybkie, ale równe; całość opowiedziano ze swadą i czyta się bardzo szybko, nawet wciąga. Sama protagonistka jest mocno specyficzna, ma wiele grzeszków na sumieniu i długo nie mogłam jej rozgryźć, zwłaszcza w kwestii jej podejścia do Józefa. Po namyśle stwierdzam (i mam nadzieję, że nikt nie odbierze tego jako nadinterpretacji), że przedstawia ona pewną bierność - dzięki niej również stała się tak dobrą obserwatorką wszystkich historii - w tym bierność moralną. Nie posiada twardych zasad i paradoksalnie dzięki temu na koniec zaznaje pewnego szczęścia. Ciekawie wpasowuje się w ogólny charakter książki. (Że masie innych barwnych postaci nie wspomnę).
Jeśli chcesz zostać prawdziwym światowcem, musisz się najpierw nauczyć, jak udawać idiotę... albo milczeć.
Warto jeszcze wspomnieć o tłumaczeniu. Powieść wydano u nas na początku XX w., a dzięki najnowszej (trzeciej już) ekranizacji (której, swoją drogą, nie mam zamiaru oglądać) została na nowo przetłumaczona. Bardzo podoba mi się sposób, w jaki to zrobiono. Język nie trąci myszką i równocześnie zachowuje pewien charakter epoki. Dobrze oddano sposób wyrażania się Celestyny. Żeby każdą klasykę tłumaczono w ten sposób.
Czy polecam? Tak, ale z pewnością nie każdemu. Dziennik panny służącej będzie wspaniałą lekturą dla miłośników epoki. Reszta niech się dwa razy zastanowi.
Marre
Autor: Octave Mirbeau
Tytuł: "Dziennik panny służącej"
Oryg. tytuł: "Le journal d'une femme de chambre"
Wydawnictwo: Marginesy
Tłumaczenie: Maria Zenowicz
Stron: 383
I wydanie: 1900 (PL - 1909)
Gatunek: obyczajowe
Ocena: 7/10