sobota, 7 kwietnia 2018

O sprincie przez historię Japonii | "Tokio. Biografia" S. Mansfield



Tym, co zaskakuje przy pierwszym kontakcie z Tokio. Biografią, jest jej rozmiar. Podtytuł Biografia sugeruje sążniste dzieło, tymczasem otrzymujemy dwustudwudziestopięciostronicową  (już po odliczeniu bibliografii) książeczkę. A czym zaskoczy nas treść? Zapraszam.

Wyjaśnijmy sobie od razu: Tokio. Biografia to typowa pozycja popularnonaukowa z silnym przechyłem w stronę członu pop. Mansfield sprawnie kompiluje różne pozycje naukowe o historii Tokio/Edo i stara się ją przedstawić w jak najprzystępniejszej dla czytelnika formie. Sam podział treści jest dość naturalny: we wstępie dowiadujemy się o geografii Tokio, by w kolejnych rozdziałach czytać kolejno o początkach miasta, jego wyglądzie w epoce Edo (XVII - poł. XIX w.), okresach Meiji (druga połowa XIX i początek XX wieku), Taishō (1912-1926), początku okresu Shōwa (1926-1945), jego powojennych losach i początkach okupacji amerykańskiej, późniejszym okresie intensywnego rozwoju Japonii oraz najnowszych wydarzeniach z jej historii. A posłowiu - o przewidywanych ścieżkach rozwoju miasta. Porządek narracji jest z grubsza chronologiczny, ale autor kieruje się przede wszystkim nurtem własnej opowieści.

Tym, co prawdopodobnie w większości przypadków przesądzi o opinii na temat tej książki, jest styl autora. Od Tokio. Biografii nie sposób się oderwać. Ta krótka książka jest wypakowana faktami po brzegi, ale nie czynią one lektury ciężką - stanowią raczej zbiór coraz to nowych bodźców. Poszczególne elementy układanki dopełniają się. Prezentowane są w sposób płynny, a autorowi udało się zachować dobry stosunek opisów do suchych danych. Jednakże ma to też swoje minusy: ekspresowe tempo przechodzenia z jednej informacji do drugiej sprawia, że te słabiej akcentowane mogą nam umknąć i w ten sposób ja nie zauważyłam momentu powstania tokijskiego metra, będącego w końcu jednym z symboli miasta.

O tym, jak bardzo przemyślana jest to książka, może świadczyć długość rozdziałów - cztery kolejne mają równo po 20 stron. Ale taka chęć poświęcenia równej ilości miejsca równie ważnym, ale zupełnie różnym epokom, ma też swoje wady. Autor wydaje się mieć swoje dwa ulubione typy zapychaczy, jeden bardzo fajny, a drugi nieco mniej. Pierwszy to opisy codziennego życia przeciętnych mieszkańców Tokio na przestrzeni lat. Uznaję je za zapychacz, ponieważ nie tworzą konsekwentnie powracającego wątku - po prostu w dość losowych momentach dostajemy krótkie wzmianki, na przykład o warunkach higienicznych w danym okresie. Prawdę mówiąc, po biografii miasta oczekiwałabym właśnie więcej tego typu informacji, świadczących w moim odczuciu najmocniej o jego charakterze, ale, niestety, tak się nie stało. Drugi zapychacz należy do kategorii irytujących. Otóż bardzo dużo miejsca poświęcono przemysłowi rozrywkowemu w Tokio, ze szczególnym naciskiem na prostytucję. To jeszcze nie jest wada, ale coś jeszcze każe mi traktować ten wątek jako element mający przede wszystkim uatrakcyjnić lekturę. Stephen Mansfield pisząc o znanych postaciach zdaje się wykorzystywać każdą okazję, by wrzucić jakąś uwagę o jej nietypowych upodobaniach seksualnych. Miejscami przybiera to formę dość kuriozalną, gdy informacja jest dosłownie jednozdaniowa i stanowi nic niewnoszącą dygresję albo, gdy wręcz przeciwnie, poświęcony jej jest cały akapit brzmiący jak wyimek z bulwarówki. A przecież nie jest to pozycja, która potrzebowałaby taniej sensacji.

Tokio. Biografia to z pewnością książka skierowana do typowych laików i tutaj pojawiają się moje wątpliwości względem skrótowości. Siłą rzeczy pominięto sporo drobnych faktów, które jednak moim zdaniem są ważne w naszym wyobrażeniu Tokio, zwłaszcza tego współczesnego, oraz całej Japonii. Czytając Japonię. Smaki i znaki Joanny Bator zaskoczyła mnie informacja o koncentrycznej budowie miasta, zorientowanego wokół stacji metra. O nieregularnej numeracji posesji, zmuszającej ludzi do korzystania z często ręcznie rysowanych mapek. Z kwestii mniej technicznych fascynująca jest chociażby społeczna rola łaźni w Japonii. Pisząc o tokijskich mieszkaniach autor pomija podstawowy acz nieoczywisty dla zachodniego czytelnika fakt, że tradycyjnie podłogi wykładane są matami, a ścianki działowe można dowolnie składać i rozkładać. O żadnych z wymienionych rzeczy nie ma najmniejszej wzmianki.

W tym miejscu należałoby się też zastanowić, do kogo konkretnie adresowana jest ta książka. Jak wspomniałam: dla laików. Cała problematyka, choć nieźle opracowana na podstawowym poziomie, jest tak naprawdę ledwo liźnięta i osoby obeznane już z historią Tokio wyniosą z lektury co najwyżej kilka ciekawostek. Jest to jednak pozycja dla specyficznej grupy laików, bo dla osób wiedzących bardzo mało, ale też niemających ambicji mocniej zagłębić się w temat. A jako że ja do tej grupy nie należę, sama lektura okazała się dla mnie średnio satysfakcjonująca - rozbudziła wyłącznie mój apetyt, zaspokajając go w minimalnym stopniu.

Mimo wszystko daleko Tokio. Biografii do bycia stratą czasu. Pomogła mi ona z pewnością uporządkować moją mocno fragmentaryczną wiedzę na temat historii Tokio i podsunęła sporo ciekawych dzieł kultury, od których tytułów cała książka wręcz kipi. W połączeniu z wysokim "współczynnikiem czytadłowym" czyni to Tokio. Biografię pozycją bardzo przyjemną i poniekąd wartościową. Po prostu nieadresowaną do japoniofili i nieco zbyt skrótową.


Marta


A tymczasem na Instagramie...



Autor: Stephen Mansfield
Tytuł: "Tokio. Biografia"
Oryg. tytuł: "Tokio: A Biography"
Seria wydawnicza: Mundus [WUJ]
Wydanie: Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2018
Tłumaczenie: Maria Moskal
Stron: 225
Rok I wydania: 2016 (PL - 2018)